niedziela, 30 sierpnia 2015

Od Sky'a CD Viveren

Viv zacisnęła delikatnie dłonie na mojej koszuli, co nie umknęło Monie. Powiedziała:
- Nie denerwuj się, dopóki jesteś ze Sky'em nic ci nie zrobię. A i tak wbijanie kłów w jakąkolwiek osobę wydaje się obleśne i niehigieniczne. - Twarz wampirzycy wyraziła obrzydzenie. Posadziłem Viveren na krześle, a sam usiadłem koło niej. Wziąłem kanapkę i spojrzałem na Monę, która piła krew z kubka. Później spojrzałem na Viv i uśmiechnąłem się... 

***

Po skończonym śniadaniu Mona oznajmiła, że wyjeżdża na zlot wampirów. A ja wyciągnąłem Viveren na spacer. Było dość chłodno, ale żadnego z nas to nie obeszło. Ja prawie nie czułem zimna, ja mało co czułem, a czarnowłosej było cały czas ciepło... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

Zasnęłam. Obudziłam się sama na łóżku.
- Nie chce mi się wstawać - mruknęłam do siebie.
- Leniuszeek.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam Sky'a.
- Co? - mruknęłam.
- Wstawaj.
- Nieee chce mi się.
Zakopałam się w kołdrze.
Wziął mnie na ręce i zniósł na śniadanie.
Potrząsał mną bym nie zasnęła z jego ramionach.
- Zostaw mnie brutalu - wymamrotałam.
- Znęcasz się nad tą kruszyną? - usłyszałam Monę.
Otworzyłam oczy. Siedziała przy stole, delikatnie się uśmiechając.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Położyłem się pod ścianą i patrzyłem na dziewczynę, której oczy były zamknięte. Wyglądałam tak spokojnie i niewinnie, choć była tak "niewinna" jak ja, wampir z długą listą nazwisk zmarłych na swoim koncie. Oddychała wolno i rytmicznie. Po pewnym czasie Viveren zapytała:
- Dlaczego na mnie patrzysz?
- Bo lubię patrzeć na piękno. 
Pogładziłem ją po włosach, a po chwili zamknąłem oczy. Było cicho, ale wtedy mi to nie przeszkadzało, zwykle nienawidziłem ciszy. Przypominała mi sporo wydarzeń. Jednym z najgorszych wspomnień, które przypominała mi cisza była śmierć moich rodziców. Nie wiedziałem jak zginęli, ani gdzie ich pochowano. Zakładałem, że w bez imiennej mogile. Lecz ta cisza była przyjemna i nie denerwująca... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

- Ty odczuwasz chłód, a ja gorąc.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Gorąc?
- Moim żywiołem jej ogień wzmocniony ogniem Wojny. Nigdy nie jest mi zimno - odparłam.
- O ty... 
Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Lubię mówić, że jest mi zimno...
- Czemu? - zapytał.
- Bo w tedy dostaję kocyk lub mnie przytulasz, mimo, że sam jesteś zimny...
Zamyślił się?
- To ty nie czujesz chłodu mojego ciała?
- Czuję... czasami. Nie zauważyłeś, że często w łóżku cię ogrzewam, umarlaczku? A przynajmniej si staram.
Ziewnęłam.
- Spać mi się - mruknęłam i spojrzałam na pokój. - Ogarnę tu, nie lubię kurzu.
- Pomogę ci - powiedział.
- To idź po świeżą pościel i przebież łóżko.

***

Po dwóch godzinach pokój był gotowy. Przebrałam się i padłam na łóżko.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Stwierdziłem:
- Najwyraźniej tak jest. - Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją delikatnie w czoło. Objąłem ją ostrożnie ramieniem. Patrzyłem dalej przed siebie, na latające ptaki i na szeleszczące drzewa. Później jednak spojrzałem na Viveren. Jej czerwone oczy przeglądały świat. Uśmiechnąłem się i stwierdziłem szeptem, lecz między nami była tak mała przerwa, że Viv na pewno słyszała:
- Jak zwykle piękna... 
Założyłem włosy dziewczyny za jej ucho, przy okazji obracając go w palcach. Wdychałem oświeżający zapach po deszczu, wymieszany z zapachem wojowniczki. Stwierdziłem, że to moje ulubione połączenie zapachów. Usłyszałem, że ponownie zaczęło padać, ale od kropli dzielił nas dach. Zawiał mocny, zimny wiatr, więc wstałem i zabrałem koc z pokoju Mony. Przykryłem nim czarnowłosą, a ja sam siedziałem bez koca. Dziewczyna spojrzała na mnie z pytającym wzrokiem, a ja odparłem:
- Mi nic nie pomoże, i tak będę zimny i będę odczuwał chłód swojego ciała. Pod kołdrą śpię tylko dlatego, że inaczej nie zasnę, muszę być czymkolwiek okryty. Czasem zdarza mi się poczuć ciepło, ale zwykle odczuwam chłód, lub niższą temperaturę niż jest naprawdę. - Objąłem ją ramieniem... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

Między nami wisiało milczenie, które przeciągało się nieznośnie. Lekki wiaterek odrzucił moje włosy do tyłu. Spojrzałam na Sky'a.
- O północy wejdźmy na dach, by patrzeć w oczy gwiazd - nie wiedziałem jak zacząć rozmowę, więc zaśpiewałam refren piosenki, którą słyszałam w radiu. - Przecież nikt nie zobaczy jak nadzy szukamy ich nazw - dostrzegłam uśmiech na twarzy Sky'a. - O północy wejdziemy na dach, by pod gołym niebem spać i niech każdy to widzi co znaczy szczęśliwym być taaak...
Objął mnie ramieniem.
- Ładny masz głos - powiedział, przyciszonym głosem.
- Dzięki - odparłam głowę o jego ramię.
- Znasz dalej?
- Eee... - nie znałam, ale zapamiętałam jeszcze jedną urywkę. - To nie trudne słowo. Cały świat mam u swych stóp. Mało tego ciebie obok kocham znów...
- Wybierasz najbardziej pasujące fragmenty do naszej sytuacji? - zapytał, a ja wyszczerzyłam ząbki.


Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Pogładziłem Viv po włosach, a później wyciągnąłem się trochę i położyłem dłonie na jej szyi. Odsunęliśmy się od siebie na chwilę, patrzyłem chwilę w jej oczy. Później ja znowu ją pocałowałem, kładąc na kanapie. Przejechałem po jej ramieniu, jednak po chwili się odsunąłem. Usiadłem i podałem jej rękę. Dziewczyna przyjrzała mi się uważnie i zapytała:
- Co się stało Sky? Wydajesz się jakiś zmartwiony. 
Machnąłem ręką i powiedziałem:
- Nie, nic takiego. - Choć nie do końca była to prawda. Pragnąłem jej, ale miałem wrażenie, że Viv chce poczekać, a nie chciałem jej zranić, ani zrazić do siebie. Uśmiechnąłem się lekko i oznajmiłem - Pójdę na chwilę do góry. Za niedługo wrócę. 
Wstałem i ruszyłem do swojego starego pokoju. Otworzyłem ponownie okno i usiadłem na parapecie, stawiając stopy na zadaszeniu. Patrzyłem w dal, na las, a później na niebo. Usłyszałem kroki, ale nie chciałem by wojowniczka widziała mój stary pokój. Jednak nie zdążyłem wstać. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju. Był to duży pokój, prawie pusty, ale tak było od zawsze. Ściany były szare i nie naruszone przez żaden ślad po plakatach, ponieważ nic takiego na nich nigdy nie było. Nie wisiały tam również żadne obrazy, ani nic podobnego. Równolegle do łóżka stała mała szafa podparta o ścianę. Na półkach brązowej szafy stały równo ustawione książki, według rozmiaru i gatunku literackiego. Co jakiś czas pojawiały się małe figurki różnych bohaterów, nie były większe od czterech palców u dłoni. A także kilka różnych zdjęć, część ze szkoły, a część zrobiona tak po prostu. Było tutaj również nadpalone zdjęcie moich rodziców. Wyciągnąłem z bluzy rękawiczki pozbawione komórek dla palców i założyłem je. Viveren podeszła do mnie i usiadła koło mnie na parapecie... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

Zarumieniłam się i ugryzłam kawałek. Było całkiem dobre.
- Jestem wojowniczką - powiedziałam. - Nie ciastkarką.
- Masz wiele zastosowań - uśmiechnął się wrednie.
Teatralnie strzeliłam focha.
- Viv... ostatnimi czasy jesteś bardziej dziewczęca niż wojownicza.
Prychnełam.
- Na solenizanta będziesz się fochać? - mruknął.
Spojrzałam na niego, kończąc babeczkę.
Cmoknął mnie w policzek.
Poszłam umyć łapki i wróciłam do Sky'a.
Usiadłam mu okrakiem na kolanach i cmoknęłam go w nos.
Złapał mnie w tali a ja go pocałowałam, zaciskając pięści na jego bluzce.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Viv wręczyła mi babeczkę, rumieniąc się. Powiedziałem zdziwiony: 
- Dziękuję... - Uśmiechnąłem się delikatnie. Dodałem - Zjesz ze mną, okej? Ciasta urodzinowego nie należy jeść samemu. 
Położyłem ciastko na stole i wyczarowałem promień białego światła. Przeciąłem ciastko na pół, jedną część podałem Viveren, a część trzymałem w dłoni. Oznajmiłem:
- Wszystkiego najlepszego dla tych, którzy mają dzisiaj urodziny i dla tych, którzy ich dzisiaj nie obchodzą. - Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że przeciąłem również świeczkę na pół. Zaśmiałem się cicho i ściągnąłem pozostałości rzeczy przecinającej ciemność. Czarnowłosa zapytała:
- Nie zdmuchniesz życzenia?
- Nie mam już o co prosić. Jest jedna sprawa, którą chcę by dalej tak samo szła. Ale to kiedy indziej... - Uśmiechnąłem się, a dziewczyna się zarumieniła. Wgryzłem się w ciastko i gdy przerzułem, stwierdziłem:
- To już wiemy kto będzie robił ciastka. Przepyszne... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

Przytuliłam się do chłopaka.
- Viv, przytulasku - objął mnie ramieniem.
Patrzyłam na niego moimi czerwonymi oczkami.
- Sky?
- Tak?
Poszłam do kuchni, mówiąc by zaczekał. Wróciłam z babeczką wielkościsporego jabłka. Była w czarnym papierku, a ciasto było zabarwione na czerwony, tego samego koloru był też lukier, ale znacznie intensywniejszy. Babeczka miała świeczkę na czubku, którą zapaliłam w kuchni.
- Z okazji urodzin, Sky - powiedziałam. - Jestem słabą czarodziejką, ale umiem zrobić coś słodkiego na odległość. Robiłam będąc w wannie - nieco się zarumieniłam.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Odparłem, siadając na muszli klozetowej:
- Zawsze masz mnie i swoich przyjaciół. Mona nic ci nie zrobi, a gdy jesteś ze mną żaden wampir ciebie nie dotknie. Przez moją mieszankę krwi jestem nienawidzony, ale i wszyscy się mnie boją. Nie musisz się denerwować. - Oparłem głowę o ścianę za toaletą. Zamknąłem oczy, słyszałem tylko ciche plusknięcia. Zapadła cisza, której nie miałem ochoty przerywać... 

***


Wyszedłem z łazienki by dziewczyna mogła się bez problemu przebrać. Usiadłem na schodku i czekałem aż wyjdzie. Po pewnym czasie wyszła już sucha z łazienki. Uśmiechnąłem się delikatnie, możliwe, że niezauważalnie. Ruszyłem na dół i usiadłem na kanapie. Viveren do mnie dołączyła... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

- Nie wchodziłam jeszcze - odparłam.
- Zapomniałaś czegoś... czy co? - zapytał, troskliwie.
- Nie chcę być sama w toalecie - odparłam. - Przepraszam, zachowuję się dziecinnie.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę łazienki.
- Viv, czekaj - złapał mnie w tali.
- Mogę z tobą posiedzieć - poszedł ze mną do toalety.
Odwrócił się plecami do mnie, bym mogła spokojnie się rozebrać.
Gdy to zrobiłam weszłam do wody, a piana zasłoniła moje piersi i resztę mojego ciała, pod wodą.
Sky odwrócił się i uklęknął przy wannie.
- Jak się czujesz?
- Jakbym straciła pół litra krwi, wrzucono mnie nagą do klatki i pokazywali najgorsze sceny mojego życia - odparłam. 
- Aż tak źle? - zmarszczył brwi. - Czemu? Przez Monę?
- To czysty wampir?
- Tak, ale... ona tak na ciebie oddziaływuje?
- Nie wiem... nie, po prostu... to co mówiła o wampirach... Sky jestem bezbronna, jeśli chodzi o wampirze moce czystych wampirów...

Sky?

Od Lucifery CD Ray

Napiłam się herbaty, nie przeszkadzał mi gorąc.
- Czemu ty zawsze robisz takie pyszne herbaty, co? - uśmiechnęłam się.
- Dzięki, ale to tylko zwykła herbata - wzruszył ramionami,
- Skromny - przewróciłam oczami.
- Podlizywaczka - przewrócił oczami.
Odłożyłam herbatkę i uklękłam przy fotelu chłopaka. Dźgnęłam go w bok, paznokciem.
- Wypraszam sobie, ja ci tylko schlebiam - westchnęłam, ale uśmiechnęłam się. Zaraz idę do mojego świata, nie będzie mnie dwie godzinki albo trzy...
- Po co?
- Ważne sprawy - odparłam, siadajac na kanapie z herbatką w rękach.

Ray?

Od Sky'a CD Viveren

Odpowiedziałem, gładząc ją po plecach:
- Nie, nie pozwolę... Wolałbym zginąć. - Pocałowałem ją w czoło. Wstałem i zapytałem Monę - Możesz zrobić to o co ciebie prosiłem? 
- Tak. Pojadę już teraz. 
Wampirzyca wstała, a po chwili zniknęła z domu. Viveren wstała i przytuliła się do mnie lekko. Objąłem ją ramieniem i powiedziałem:
- Przygotuję ci kąpiel, bo czuję, że się zestresowałaś. - Nachyliłem się i pocałowałem ją delikatnie. Zabrałem ją do łazienki, ona usiadła na toalecie, a ja napuściłem wody do wanny. Zaczesałem włosy do tyłu, a później sprawdziłem czy woda jest wystarczająco ciepła. Nalałem specjalnych olejków, które później zmieniły się w pianę. Podszedłem do niej i powiedziałem:
- Nie musisz się śpieszyć. - Pogładziłem ją po policzku i wyszedłem z łazienki. Ruszyłem do swojego starego pokoju, przystanąłem przy drzwiach, przygotowując się do powrotu do przeszłości. Nie było mnie tutaj od dziesięciu lat. Raz przyszedłem tutaj w nocy, gdy Mona spała, ale później już nigdy. Odetchnąłem głęboko i wyszedłem do środka. Widok, który tam zastałem bardzo mnie zaskoczył. Nic nie zostało ruszone, wszystko zostało tak jak to zostawiłem jedenaście lat temu. Zwróciłem uwagę na to, że nie było też tam odkurzane. Wszystko było obsypane grubą warstwą kurzu. Uśmiechnąłem się lekko i przeszedłem przez pokój. Podszedłem do okna i otworzyłem je, poruszając tym stare drobiki. Odkaszlnąłem i przeszedłem przez okno, usiadłem na małym daszku i przymknąłem oczy. Przypomniałem sobie jak to było kiedyś, gdy byłem nastolatkiem byłem jeszcze bardziej zamknięty w sobie. Przesiadywałem w swoim pokoju, a najczęściej na tym dachu. Usiadłem i rozejrzałem się, wstałem i ruszyłem do środka. Gdy wychodziłem ze swojego starego pokoju zobaczyłem Viveren. Zapytałem zaskoczony, spoglądając na zegarek:
- Już się wykąpałaś? Trzeba było jeszcze posiedzieć w wannie... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

Przytuliłam się do Sky'a.
- Drżysz - szepnął. - Zimno ci?
Nie odpowiedziałam.
- Nie będziesz więcej ze mnie pił? - zapytałam.
- Nie... - pogładził moje włosy.
Cmoknął mnie w nos.
- Kocham cię - szepnęłam. - Nie chcę by jakiś inny wampir kładł na mnie łapy i wbijał we mnie kły.
- Zmienisz zdanie jeśli ci jakiś da swojej krwi do napicia - odezwała się nad nami Mona.
Przywarłam do Sky'a, przypadkiem wbijając w niego paznokcie.
- A krew Sky'a... - chciałam zapytać, ale Mona dała mi szybciej odpowiedź.
- To w części wampir, jego krew tak na ciebie nie zadziała - odparła z uśmiechem.
- Sky, nie pozwolisz, by jakikolwiek wampir inny niż ty się do mnie dobierał, prawda? - zapytałam.



<Sky? >

Od Sky'a CD Viveren

Odpowiedziałem niepewnie:
- Tak, ale to tylko dlatego, że ten facet trafił do więzienia. 
Czarnowłosa wampirzyca podniosła się gwałtownie i podeszła do mnie, podniosła mnie jednym ruchem ręki i powiedziała szeptanym krzykiem:
- Chcesz ją zabić? Wiesz, że nie panujesz nad swoimi zdolnościami. Krew maga i krew wampira zawsze źle współpracuje. Gdybyś był zwykłym wampirem to nie miałabym nic przeciwko, ale twoje zmysły są skomplikowane. Jako normalny wampir uczysz się jak panować nad swoją rządzą krwi i masz na koncie jeden zgon, a nie aż tyle... Opanowanie tej żądzy blokuje magia, Saan dobrze wiedział, że tak będzie, dlatego kazał ci byś pił krew z saszetek. 
Zabrałem Monę do innego pokoju i powiedziałem:
- Wiem to, nie jestem głupi. Nie chcę jej zabić. Muszę sobie zrobić zapas krwi. Jaką maksymalną ilość możesz dla mnie zdobyć?... 

***

Wróciłem do salonu, w którym czekała Viveren. Pocałowałem ją w czoło i usiadłem koło niej... 



< Viveren? >

Od Viveren CDSky

- Powodzenie u wampirów? - zdziwiłam się i trochę przeraziłam. 
- Długowieczne wampiry dobrze traktują swoje kobiety - pocieszyła mnie, głaszcząc po ramieniu.
- Czemu mi to mówisz? - zapytała cicho, dygocząc.
- Żebyś wiedziała - uśmiechnęła się, a jej paznokieć, zranił mi ramię.
Spojrzałam na maleńką rankę, z której wyciekły dwie kropelki.
- Wybacz, mam długie paznokcie - powiedziała, wycierając. - Ta krew działa jak magnes, nie rań się za często, bo wyczują cię dwa razy szybciej. 
- Spróbuję, ale to nie będzie łatwe. Cały czas się ranię na treningach - odparłam.
- To też zrobiłaś sobie na treningu? - zapytała odgarniając moje włosy.
- Nie...
Przejechała wzrokiem po mojej szyi i dekolcie.
- Kto cię tak pogryzł? - zapytała Mona i spojrzała na Sky'a. - Pijesz z niej?
To tak jakbyś była jego zwierzyną, a nie dziewczyną, usłyszałam mój wewnętrzny głos w głowie.


Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Podrapałem się po tyle głowy, wiedząc ile jest między nami przepaści wiekowej i powiedziałem:
- Dwadzieścia osiem, choć ja się inaczej starzeje... Może pójdziemy pójdziemy coś zjeść i napić się herbaty. 
Ruszyłem w stronę kuchni. Zaparzyłem herbatę i zrobiłem kanapki. Viveren wraz z żoną mojego opiekuna zasiadły w salonie. Zaniosłem im talerz z kanapkami i rozejrzałem się po pokoju. Mało się zmieniło, wyglądało tak jak wcześniej, tylko bardziej nowocześnie. Po chwili do rzeczywistości przywołał mnie głos Mony:
- Sky'ju będziecie musieli zostać tutaj sami, ja wyjeżdżam na zlot wampirów w Londynie. Wracam za tydzień. 
- To nas tutaj nie będzie. - Odparłem. 
- Och, to szkoda, przyjeżdżaj częściej. Nie widziałam ciebie odkąd miałeś siedemnaście lat! To jedenaście lat. 
- Tak, postaram się być częściej. Jednak jestem zajęty. 
- A już wiem, wiem. Odkąd dowiedziałeś się o spad... - Pokręciłem przecząco głową, gdy Viveren nie patrzyła, by nie mówiła tego. - spadaniu poziomu zdrowej krwi w społeczeństwie. Choroby weneryczne, wirus HIV i tak dalej... Sky przynieś mi proszę krew z lodówki w piwnicy. Niestety nie mam takiego szczęścia co Sky, wszystko co nie jest krwią, oprócz napojów, smakuje, albo jak rzygowiny, albo jak smarki. Zależy co zjesz. - Zaśmiałem się i ruszyłem po krew. Wziąłem też jedną saszetkę dla siebie. Wróciłem do salonu i wręczyłem Monie. Wamirzyca powiedziała przyglądając się Viveren:
- Jesteś bardzo ładna. Zwłaszcza włosy i oczy. Wiesz, że miałabyś bardzo duże powodzenie u wampirów? 
Przerwałem za mocno plastikowe opakowanie i część pociekła po mojej ręce na podłogę. Spojrzałem na żonę mojego opiekuna z wyrzutem, a ona tylko odparła:
- No co? To tylko prawda. Więc musisz jej pilnować, bo wampiry też są przystojne, zwłaszcza te długowieczne. Teraz to większość wygląda jakby było kopiuj wklej i to zwykle są słabe kopie, słabo wyglądającej wersji... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

Stałam obserwując tę scenę w ciszy. Wymienili kilka zdań, a potem kobieta spojrzała na mnie.
- A to kto? Twoja... dziewczyna? - zapytała kobieta.
Sky spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Viveren - przedstawiłam się. 
- Długo jesteście razem?
- Jakiś tydzień - odparł. - Chyba ponad tydzień.
- Nie masz głowy do dat - westchnęła. - Jak uczcicie rocznicę poznania? Hmm?
- Zapewne tak jak zwykle.. całując się w łóżku lub jedząc ciastka przed telewizorem i nie zdając sobie sprawy z jakiejś ważnej daty - odparłam.
Kobieta spojrzała na mnie dziwnie.
- Oh... - zdołała wykrztusić.
- Chciałam przez to powiedzieć, że nie muszę nic świętować ze Sky'em, bo każdy dzień z nim jest ważny... ale dzisiejszy, szczerze mówiąc, odbiega od tego. Sky ile to masz już lat od dnia dzisiejszego? - zapytałam.


Sky? VIveren ma 20... no może 21

Od Raya CD Lucifera

Odwzajemniłem pocałunek i uśmiechnąłem się. Przewróciłem dziewczynę na plecy, a później złapałem ją za rękę, którą wykręciłem i twarzą przygniotłem do ziemi. Powiedziałem:
- Zapomniałaś, że w tej pozycji najlepiej się bronię. 
Próbowała mnie kopnąć nogami, ale jakoś jej się nie udało. Przytrzymałem ją jedną ręką, a drugą odgarnąłem jej włosy i pocałowałem w policzek. Wstałem i pomogłem jej wstać. Babcia powiedziała:
- Dobra koniec treningu, chyba, że jeszcze chcecie? 
- Nie, ja już podziękuję. - Odpowiedziałem. Ruszyłem wolnym krokiem do domu. Załapałem Lucy i zaniosłem do domu, zupełnie jak pannę młodą. Wyrywała się przez całą drogę. Postawiłem ją przed drzwiami i wszedłem do środka. Ruszyłem do kuchni i zrobiłem herbatę dla wszystkich. Postawiłem przed każdą i usiadłem w fotelu... 



< Lucy? >

Od Lucifery CD Ray

- Aach - przeciągnęłam się - jak miło powalczyć. Już dawno tego nie robiłam. Skarbie, nic ci nie jest? - uśmiechnęłam się do niego. - Kontynuujmy...
Kiwnął głową, a kiedy się wyprostował, bez ostrzeżenia zaatakował.
Przez grzywkę, nic nie widziałam [ miałam związane włosy, a grzywka się nie chciała załapać].
- Bark ci koordynacji ruchowej - powiedziałam, robiąc unik pod jego ramieniem i przyłożyłam mu obiema nogami w plecy, odbijając się i stając na ziemi. - Skarbie, nie panujesz nad ciałem.
Jęknął w odpowiedzi. 
- Nie powinnaś go najpierw nauczyć wyciszenia, kontroli i innych takich? - mruknęłam w stronę babci.
Wzruszyła ramionami. Westchnęłam, blokując kolejny ruch Ray'a.
Ścięłam go z nóg, ale pociągnął mnie za sobą. Przycisnęłam go do ziemi i uśmiechnęłam się.
- Mała przerwa - powiedziałam łącząc z nim wargi.
Moje uszy już były gotowe usłyszeć marudzenie babci.


Ray|?

Od Raya CD Lucifery

Odpowiedziałem, biorąc Lucy na ręce:
- Och! Chodź kocie Śpiochu.
Zaniosłem ją do sypialni i położyłem ją na łóżku, a sam ułożyłem się koło niej. Pocałowałem ją w policzek i powiedziałem:
- Eh muszę iść spać, bo jestem strasznym grzesznikiem. Dobranoc... 

***

Stałem na dworze przygotowany do walki. Zapytałem:
- Kiedy już będę miał z głowy te skrzydła?
- Gdy skończy się trening. Jednak będą ciebie zawsze trochę boleć, minimalnie, ale zawsze coś. 
Tym razem miałem walczyć wręcz z Lucy. Uśmiechnąłem się lekko i kiwnąłem głową. Podejrzewałem, że jest bardzo silna i zwinna. Zaatakowałem jako pierwszy, a wtedy dziewczyna się zamachnęła, lecz udało mi się ominąć jej atak. Ale za to oberwałem w plecy. Złapałem ją za rękę i wykręciłem ją za plecy, przywierając do niej ciałem. Nie widziałem jej twarzy, ale mogłem przysiądz, że się uśmiechnęła. W mgnieniu oka znalazłem się na ziemi, po drugiej stronie Lucifery. Jęknąłem cicho i podniosłem się z ziemi... 


< Lucifera? >

Od Lucifery CD Ray

Też się śmiałam, ale drzwi znowu się otworzyły. Tym razem tylko babcia.
- Ray, mam nadzieję, że nie zamierzasz grzeszysz - pogroziła palcem i wyszła. - Dam ci wycisk za te obściskiwania - zawołała.
Zaśmialiśmy się znów.
- Ray, ty grzeszny aniołku - powiedziałam, mrucząc i znalazłam się nad nim.
Usiadłam mu na podbrzuszu. Złapał mnie w tali. Nachyliłam się i złączyliśmy wargi, całowaliśmy się i uśmiechaliśmy co jakiś czas.
- Twardo na tej podłodze - mruknął.
Wstałam i podałam mu rękę, by się podciągnął.
Opadliśmy na łóżko, gapiąc się w sufit. Uniosłam rękę z pierścionkiem, przyglądając się ozdóbce mego palca.
- Co tak na to patrzysz? - zapytał.
Zadzwonił mój telefon, nim zdążyłam ułożyć odpowiedź.
- Tak, mamo? - zapytałam do słuchawki.
~ Kiedy znowu nas odwiedzicie? - zapytała.
- Nie śpieszy się nam - odparłam.
~ Skarbie, zrób to dla mamusi...
- Skoro ci na tym zależy... pasu je ci za dwadzieścia lat, czwartego lutego?
~ Pasuje mi za trzy dni - odparła.
- Mamo, Ray... ciężko pracuje by być aniołem...
~ A ty masz znowu bezrobocie...
- Nie można nazwać tego bezrobociem, administracja co jakiś czas daje mi jakieś zlecenia.
~ A co z tymi nowicjuszami?
- Adrian ich przejął.
Moja rozmowa z mamą trwała prawie półgodziny. Zmęczona gadaniem poszłam do kuchni i napiłam się zimnej wody z kostkami lodu. Ktoś obj mnie od tyłu. Spojrzałam na narzeczonego.
- Cio? - zapytałam. - Nie możesz beze mnie wytrzymać?
Wtulił twarz w moją szyję i coś wymamrotał.
- Nie rozumiem - mruknęłam, próbując wyłowić kostkę lodu, języczkiem.
Kiedy to zrobiłam, szturchnęłam Ray;a.
- M?
Przybliżyłam usta, a on nieco rozchylił wargi, myśląc, że chcę go pocałować. Wsunęłam mu do ust kostkę lodu, którą miałam w buzi.
Zdziwiony odsunął się.
- Zimne - zakrył usta, ręką.
Uśmiechnęłam się.
- Chodź, przytulanko. Jestem jak kot... chcę spaać - uśmiechnęłam się.


Ray?

czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Leonardo CD Joe

-Ja tak, oni niezbyt- uśmiechnąłem się.
Podszedłem do małego i pomogłem mu wstać, po czym poczochrałem go po głowie. Po wstaniu przytuliłem się do wilczka.
-No młody. Leć po ciuchy. Niedługo będziemy szli- poinformowałem brata.
-Cooo?- zrobił smutną minę- Miałem nadzieję, że jeszcze chwilę pobawię się z twoim kolegą, prawda?
-Joe skrzywił się lekko, gdy Sander na niego spojrzał, jednak po chwili przytaknął. 
-Spokojnie. Potem odwieziemy cię do Julka- odpowiedziałem, szukając w szafie odpowiednich ubrań. 
Razem z wilczkiem pomogliśmy małemu się przebrać, a następnie staraliśmy się ogarnąć jego włosy, co ostatecznie nam się nie udało. W drodze na salę zahaczyliśmy jeszcze o toaletę. Gdy Sander wszedł do środka zbliżyłem się do chłopaka.
-Dzisiejszy dziwny dzień odrobimy sobie w nocy- powiedziałem z uśmiechem i pocałowałem chłopaka.
-Bardzo chętnie- odpowiedział również z uśmiechem. 
Na sali balowej od razu podeszliśmy do Alex i Zevrana. Dziewczyna była nieco zdenerwowana tą sytuacją i stwierdziła, że wyruszymy z samego rana. Oczywiście jej przytaknąłem. Nie chciałem powtórki z sytuacji znad jeziora. Ludzie powoli zaczęli się zbierać. Zauważyłem, że zebrało się sporo znanych mi osób. i to nawet ci z dalekich państw. Gil musiał być przekonany, że tu z nim przyjedziemy. Wraz z rozkręcaniem się balu blondyn chciał, bym podszedł wraz z nim do jakiejś młodej panny, jednak ja cały czas szwendałem się gdzieś z ukochanym. W którymś momencie brat był tak natrętny, że w końcu zgodziłem się z nim iść. Zostawiłem Sandera z wilczkiem i poleciłem mu, bu znalazł Qarę. Gilbert zaprowadził mnie do młodej panienki. 


Dziewczyna lekko dygnęła, a ja pocałowałem jej dłoń. Gil zaproponował żebyśmy zatańczyli, na co oboje się zgodziliśmy. 

<Joe?>

Od Joe CD Leonardo

Odparłem z uśmiechem:
- Dobra, zmykaj. - Złapałem za klamkę i przeszedłem przez drzwi, patrząc na chłopaka. Zamknąłem drzwi i rozejrzałem się po pokoju. Była to sporych rozmiarów komnata w nieskazitelnie białych barwach z drobnymi przebłyskami niebieskiego. Po chwili zza drzwi wyłonił się brat Leosia. Rozejrzał się zaskoczony, chyba zdziwił go fakt, że nie ma Leonardo. Zapytał:
- Jesteś sam, gdzie Leo? 
- Jak widać jestem sam, a Leoś poszedł coś załatwić... - Po chwili ciszy westchnąłem i powiedziałem- Teraz moja kolej by pytać, po co muszę tutaj być? 
- Bez mojego brata to po nic. Jednak to się dość dobrze składa... - Zarzucił włosy do tyłu. - Wiesz, że Leoś jest królem, prawda?... Ale olewa swoją władzę nad państwem i podróżuje po świecie. A ty go tym bardziej odciągasz od jego obowiązków. Dlatego jako jego brat jestem zobowiązany... Się ciebie pozbyć. 
Stanąłem w jednym miejscu trochę zszokowany, ale odpowiedziałem:
- Czy nie powinieneś wykorzystać tego, że króla nie ma w zamku i nie zajmuje się swoimi sprawami? Kiedyś to bracia następców tronu zabijali ich przy najlepszej okazji i to nie tylko w obrębie bariery. 
- Nie jestem taką osobą... Masz go zostawić dzisiaj, przecież i tak jesteś podrywaczem, widać to po twoim sposobie poruszania i mówienia. Jeśli coś do ciebie czuje to będzie zdołowany i nie będzie miał siły by odejść stąd przez pewien czas. 
Zdenerwowałem się na jego słowa. Podszedłem do niego szybkim krokiem i złapałem go za materiał na klatce piersiowej. Podniosłem go i przyciągnąłem w swoją stronę, powiedziałem:
- Nie będziesz mi rozkazywać! Jeśli chcę z nim być to z nim będę i nikt oprócz niego i mnie tego nie skończy, zrozumiano? 
Wtedy usłyszałem, że drzwi do pokoju się otwierają, postawiłem na ziemi Sandera i odepchnąłem go w stronę komody. Spojrzałem na trytona, którego wyraz twarzy zadawał pytanie "Co tutaj się stało?", powiedziałem:
- Sander się potknął... I co załatwiłeś to co miałeś?... 



< Leosiu? >

Od Leonardo CD Joe

Czarnowłosy uśmiechnął się na moment, po czym wyminął naszą trójkę i zajął się ostrzami wcześniej trzymanymi przez Qarę. Najbliższe kilka godzin spędziliśmy spędziliśmy na rozmowie, podczas której kilka razy mi się oberwało za aluzje w stronę czarnowłosej i wilczka. Zapytałem bliźniaki czy pójdą razem z nami na bal organizowany przez Vinca i Gila. Sand momentalnie wybuchnął śmiechem, natomiast dziewczyna stwierdziła, że nie ma wyboru i musi tam iść, by zaraz po jego zakończeniu zawiedź mojego najmłodszego brata brata do królestwa Juliana. 
-No co ty. Przecież ja i Joe możemy go odwieźć, nie?- spojrzałem na wilkołaka. 
-Jeśli tego chcesz- uśmiechnął się chłopak. 
-Przy okazji będziesz mógł poznać resztę mojej rodziny- zaśmiałem się.
Po niedługim czasie zaczęliśmy się zbierać i wraz z Qarą wróciliśmy do zamku. Na miejscu skierowaliśmy się do komnat Sandera, jednak tuż przed drzwiami Qara poprosiła mnie bym poszedł z nią do Gilberta. Wiedziałem, że czeka mnie wykład na temat tego, że to ja jestem tu władcą i nie mogę się tak szlajać po świecie. Westchnąłem.
-Kochanie, mógłbyś iść do młodego sam?- zapytałem i spojrzałem na niego prosząco- Jak tylko to załatwię to do was przyjdę. 

<Joe?>

Od Joe CD Leonardo

Uśmiechnąłem się szeroko, uważnie przyglądając się kobiecie. Jej uroda była dość ciekawa, dość męska, wysportowana, ale było w niej coś bardzo kobiecego i pociągającego. Powiedziałem:
- Miło mi ciebie poznać Qaro. Jestem Joe. - Ukłoniłem się delikatnie przed nią, ona tylko przewróciła oczami. Uśmiechnąłem się na jej gest. Spojrzałem na chłopaka i mrugnąłem do niego oraz lekko się uśmiechnąłem. Zdziwiło mnie to, że jakoś szczególnie nie interesowała mnie ta dziewczyna. Usłyszałem za sobą ostrze, spojrzałem w tamtą stronę i zrobiłem krok do tyłu. Potknąłem się o coś i upadłem na ziemię. Usłyszałem jak zaczynają się ze mnie śmiać. Powiedz niby urażony, ale z lekkim uśmiechem:
- Ta bardzo śmieszne. Nadaję się do kariery komika. 
Podniosłem się z podłogi i strzepałem kurz ze swojego ubrania i stanąłem koło Leosia. Zacząłem się zastanawiać co tam u Sky'a, jeszcze kilka dni temu byłem na niego zły i tak jakby fochnięty, ale teraz jakoś nic nie czułem. Miałem nadzieję, że dobrze idzie mu z Vivusią, jeśli by tak nie było zawsze mogę go pocieszyć swoją osobą. Po chwili do rzeczywistości przywrócił mnie głos Leo. Wydałem z siebie:
- Hmm?... Zamyśliłem się, wybacz... - Usłyszałem kroki, kierujące się w stronę tego pokoju. Odwróciłem wzrok w stronę wejścia nim do pokoju wszedł prawdopodobnie brat tej dziewczyny. Zapytał:
- Już jestem... Co to za facet? - Wskazał na mnie głową. 
- To Joe. - Odpowiedział tryton.
- Miło mi.- Powiedziałem i ponownie się lekko ukłoniłem... 



< Leosiu? >

Od Leonardo CD Joe

Ja w przeciwieństwie do wilczka wybrałem biały strój. Podskoczyłem do niego, by się przytulić. Gil przerwał nam na chwilę, by powiedzieć, że musi iść coś jeszcze przyszykować z Vincentem i kilkoma innymi osobami. Gdy blondyn odszedł postanowiłem pokazać ukochanemu zamek, bo w końcu do wieczora mieliśmy jeszcze sporo czasu. Uprzedziliśmy Zevrana, który nadal wybierał marynarkę, że wychodzimy i żeby się nie martwił. W odpowiedzi mruknął coś pod nosem. Pokazywałem chłopakowi różne komnaty, ogrody i stajnie. W którymś momencie natknęliśmy się na wystraszonego Vinca. Zapytany co się stało, wskazał na zakręt, za którym szalała Alex. Znów otaczała ją ta mordercza aura...
Chciałem powiedzieć bratu żeby uciekał, jednak on sam wpadł już na te pomysł. Joe i ja podeszliśmy do dziewczyny, by ją trochę uspokoić. 
-Ty! Ty i twoi bracia jesteście tacy sami!- wrzasnęła gdy mnie tylko zobaczyła. 
Próbowała na mnie ruszyć, jednak ja szybko schowałem się za wilkołakiem, który zapytał ją co się stało.
-Ty już wiesz co się stało! Twój brat skończy gorzej niż ty nad tą rzeką!- krzyknęła i poszła dalej szukać Vincenta.
-Już po nim...- stwierdziłem- Lepiej żeby Gil szybko go znalazł...
-O co jej chodziło?- zapytał zdziwiony Joe.
-Zdradzę ci tylko, że ta kobieta musi mieć niezłe kompleksy...- szepnąłem, bojąc się, że Alex to usłyszy- Ale zapomnijmy o tym i chodźmy dalej.
Nie tracąc czasu na ponowne przebranie się skierowaliśmy się do miasta. Zatrzymaliśmy się dopiero przy koszarach miejscowego wojska. 
-Chciałbym przedstawić ci kogoś równie dla mnie ważnego jak chłopacy- uśmiechnąłem się do chłopaka, po czym weszliśmy do środka. 
Budynek był jak zawsze zatłoczony. Podszedłem do jednego ze starszych mężczyzn i zapytałem o bliźniaki. Po uzyskaniu odpowiedzi skierowaliśmy się do odpowiedniego pokoju. Po wejściu ujrzeliśmy kobietę polerującą kilka sztyletów, która dopiero po chwili raczyła na nas spojrzeć. Uśmiechnęła się do nas kpiąco, po czym podeszła i przytuliła mnie. 
-Coś długo ci zeszło- stwierdziła kobieta- Sand zaraz powinien wrócić.
Oderwała się ode mnie, po czym podała rękę wilczkowi. Miałem nadzieję, że pomimo jej trudnego charakteru dogadają się. To samo tyczyło się jej brata.
-Kochanie poznaj Qarę- uśmiechnąłem się.



<Joe?>

Od Sky'a CD Viveren

Odpowiedziałem, siedząc już w samochodzie:
- Niespodzianka. - Mrugnąłem do niej okiem i zapiąłem pasy. - Zapnij pasy.
Zapaliłem silnik i ruszyłem drogą. Nie lubiłem rozmawiać podczas jazdy, zwłaszcza gdy ja prowadziłem. Na światłach włączyłem, gdy było czerwone światło włączyłem radio, gdzie leciał sam rock. Poleciała piosenka Throne, zespołu Bring Me The Horizon:



Po chwili zaczął padać deszcz...

***
Późniejszym popołudniem byliśmy na miejscu. Było to inne miasto, a my znajdowaliśmy się na obrzeżach miasta, gdzie było tylko pięć domów oddalonych od siebie o dobre pół kilometra. Wyciągnąłem nasze bagaże i stanąłem koło Viveren. Zapytałem:
- Może być? 
Rozejrzałem się po okolicy, wszędzie pachniało świeżością. Przed nami znajdował się średniej wielkości dom o białych deskach. Dość dobrze zachowany, pomimo swoich lat, ale tak przystało na żonę mojego opiekuna. Wszedłem do środka i zawołałem:
- Mono jesteś tutaj?- Usłyszałem trzask górnych desek, co oznaczało, że ktoś jest na piętrze. Położyłem bagaże na wyspie kuchennej i ruszyłem poszukać właścicielki. Po drodze złapałem Viv za dłoń i ruszyłem do góry. Wszedłem do gabinetu i zastałem tam żonę mojego opiekuna. Przyjrzała mi się uważnie i wstała. Podeszła do mnie i zapytała:
- Sky? To ty Sky?
- Tak to ja. - Uśmiechnąłem się lekko. Kobieta podeszła do mnie i przytuliła mnie. To ona pomogła mi z klątwą bycia wampirem, ona również nim była. Odsunęła się i ściągnęła urodę maskującą, wysyłając wokół czarny dym. 

girl illustration art anime



< Viveren? >

Od Raya CD Lucifery

Odparłem z uśmiechem na twarzy:
- Ja też ciebie kocham, wiesz?
- Nie, nie wiem.- Odparła również z uśmiechem.
- Osz ty! Mam focha! - Położyłem się plecami do niej, a później znienacka "zaatakowałem" ją. Złapałem ją w talii i sturlałem się z łóżka, tak, że ja wylądowałem na podłodze. Przewróciłem ją na plecy, uklęknąłem po bokach jej bioder i zacząłem ją łaskotać. Po chwili usłyszałem dźwięk kilku stóp za drzwiami, po chwili do pokoju wparowała moja mama, babcia i ojciec.
Mama zapytała:
- Co się dzieje? Nikt nie zemdlał? Oooł...
- No to my wychodzimy... - Oznajmił mój ojciec zabierając z pokoju moją mamę i babcię. Patrzyłem przez cały ten bardzo krótki czas w stronę drzwi. Gdy wyszli spojrzałem na Lucy z miną mówiącą wszystko co się przed chwilą stało "Co to do jasnej cholery było?". Później położyłem się koło niej i zacząłem się śmiać...


< Lucifera? >

OD Viveren CD Sky

Wycieczka, pomyślałam, a chciałam tylko iść na randkę.
- Jasne - odparłam, trzymając rączkę średniej walizki. - Od kiedy ty masz samochód?
Uśmiechnął się tajemniczo.
Już po chwili stałam przy aucie, a mój mały bagaż zajął sobie część bagażnika. Nie wiedziałam czego się spodziewać. 
Sky otworzył mi drzwi, a ja z lekką niepewnością wsiadłam. Postanowiłam, że będę czujna, mimo ,że najchętniej bym zasnęła, oparta o szybę.
- Gdzie jedziemy? -zapytałam. - Czy chcesz by to była niespodzianka?


Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Powiedziałem:
- Mam pomysł co możemy zrobić... Kiedy masz najbliższy trening, w czasie najbliższych dni? 
- Nie, gdzieś za tydzień, muszę się dokładnie dowiedzieć. 
- Ok to wypali... Spakuj dla siebie rzeczy na cztery dni, ja pójdę coś załatwić. Za piętnaście minut będę z powrotem. 
Wyszedłem szybko z domu i zadzwoniłem pod jeden numer. Gdy usłyszałem dźwięk potwierdzający odebranie połączenia, zapytałem:
- Halo? 
- Tak? 
- Możesz przywieźć mi samochód? 
- A nie motor? 
- Nie, samochód. 
- Przecież jeździsz jak pijany królik... Który na dodatek jest martwy. 
- Wiem i co z tego? Chyba nie może być aż tak źle. Dobra czekam przed domem. 
Rozłączyłem się i usiadłem na krawężniku. Po pięciu minutach zjawił się samochód z kierowcą, z którym rozmawiałem. Pogadałem z nim chwilę i wróciłem do mieszkania. Stanąłem w drzwiach i powiedziałem:
- Może pojedziemy na kilku dniową wycieczkę? - Zadzwoniłem kluczami od samochodu. Miałem nadzieję, że miejsce, do którego chciałem ją zabrać będzie odpowiednie... 



< Viveren czy pojedziesz z tym oto Sky'em na wycieczkę? >

Od Viveren CD Sky

- Jasne, tylko się przebiorę...
Zajęło mi to mniej niż kwadrans. 
- Gdzie chcesz iść? - zapytał, objąwszy mnie od tyłu, kiedy już poprawiłam czarną bluzkę z nadrukiem majestatycznego, białego kruka.
- Chodźmy na randkę - wyrwało mi się, za dużo seriali.
Odwróciłam się przodem do niego, wciąż pozostając w jego objęciach.
- Randkę? - zmarszczył brwi.
Skinęłam głową. 
- Nigdy nie byliśmy na randce - stwierdziłam. - Byliśmy tylko na spacerze i na pikniku z kotami... chyba.
- Gdzie chciałabyś iść na tę randkę?
- Nie wiem... byleby być z tobą... tak sam na sam.

Sky? XD

Od Sky'a CD Viveren

Położyłem Viveren na łóżku, wciąż całując. Przejechałem jej po włosach, a później po ramieniu. Odsunąłem się i podniosłem ją, ciągnąc ją delikatnie za dłoń. Walnąłem się koło niej i powiedziałem:
- Całe szczęście Joe wyjechał, a reszta jest zajęta i raczej nikt nie przyjdzie. - Podniosłem ręce w geście zwycięstwa, zupełnie jak w filmie "Rocki" po wygranej walce. Podniosłem się, opierając na łokciu, spojrzałem na Viv, a później na okno, pytając:
- Może pójdziemy gdzieś? Nie świeci dziś aż tak mocno Słońce, bo są chmury... 


< Viveren? >

niedziela, 16 sierpnia 2015

Od Lucifery CD Ray

Spojrzałam na Ray'a.
- Teraz ją pójdę - Wygramoliłam się z łóżka i poszłam pod prysznic.
do sypialni wróciłam w ręczniku po kwadransie. Przebrałam się w pokoju i położyłam obok Ray'a.
Dotknęłam jego policzka i dotknęłam wargami jego ust.
- Jesteś moim skarbem, Ray. Nikomu cię nie oddam - pogodziłam jego blond włosy. - Kocham cię.



< Ray? >

Od Viveren CD Sky

- Ja nawet nie wiem kiedy mam urodziny - powiedziałam cicho.
- Jak to?
- Naprawdę, nie wiem. W mój dzień urodzin zmarła moja mama, więc moi przybrani rodzice nie podali mi daty urodzin. Ustanowili jako moje urodziny jakaś datę, ale nie pamiętam jej i w sumie dobrze... Nie chciałabym obchodzić fałszywych urodzin, ale prawdziwych też bym nie obchodziła...
Wstałam i poszłam do sypialni.
Usiadłam na środku łóżka i po chwili wszedł Sky.
Usiadł obok mnie. Chciał coś powiedzieć, ale przybliżyłam się do niego i złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Powiedziałem:
- To chyba dobrze, co nie? Przynajmniej nie będzie tak jak w tych książkach, gdzie mówią ze łzami w oczach "Ja będę żył nadal, a ty nie". Znaczy oboje możemy zginąć, bo ja jako wampiro-mag żyję trochę krócej niż pełnokrwiste wampiry. Pewne jest to, że nie przeżyję tysiąca lat, może nawet pięciuset... - Nastała długa, głucha cisza. Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu swoich kotów, jednakże żadnego nie spotkałem. Westchnąłem i zdałem sobie sprawę, że nie wiem w jaki dzień w roku wypadają urodziny Viveren. Zapytałem - A teraz z innej epoki, a może nawet ery, kiedy masz urodziny? 
- A ty? Coś tam słyszałam, że miałeś mieć za niedługo. Kiedy masz urodziny? 
- Jutro. - W czasie mojego mrugnięcia Viv zdążyła złapać za poduszkę, ujrzałem cień nad swoją głową i oberwałem z poduszki. Czarnowłosa zapytała:
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że masz jutro urodziny?! 
Złapałem za nadgarstek dziewczyny i wykręciłem go ostrożnie w tył. Podbiegłem błyskawicznie koło niej i usiadłem za nią, nadal trzymając jej rękę, oznajmiłem:
- Jakoś wypadło mi to z głowy. Nie przepadam za bardzo za urodzinami. Jak powtarzał mój opiekun "Urodziny to co roku bliższa śmierć", lub po mojemu "Co roku, w jeden dzień jesteśmy bliżej śmierci". A nie wiem kiedy umrę, mogę nie dożyć następnych, bo mimo pozorów dobrego obywatela w mojej osobie mam wielu wrogów, mało kto lubi wampiry, a tym bardziej mieszanki z tym stworzeniem. Zwłaszcza z magiem. - Puściłem jej nadgarstek i wstałem... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

- Nie jestem głodna - odparłam i oparłam się o jego klatkę piersiową. Dotknęłam wargami jego policzka,a on się uśmiechnął. - Lubię jak mnie przytulasz.
- Czemu?
- Bo czuję się w twoich ramionach bezpieczna. 
- Tak?
- Tak, świat nie jest bezpieczny, a w twoich objęciach jest bezpiecznie...
- Pod jakim względem świat nie jest bezpieczny?
Spojrzałam na niego z błyskiem w oku.
- Oboje wiemy, że świat nie jest bezpiecznym miejscem...
- Ale ktoś taki jak ty poradzi sobie z każdym niebezpieczeństwem, czyż nie Wojno?
- Nie. Gdybym powiedziała ,,po moim trupie'' to zobaczyłbyś ile ludzi ustawiłoby się, żeby mi to ułatwić. Pamiętasz jak ci mówiłam o pojedynkach na śmierć i życie? Wiesz ile ludzi chciałoby być na moim miejscu? Wiesz ilu wojowników trenuje dzień w dzień by odrąbać mi głowę i przejąć moje przekleństwo-dar? 
Chłopak zadrżał.
- Ale... ty nie dasz się zabić, prawda?
- Nie dam.
Odetchnął i pogładził mnie po głowie i włosach.
- Czemu bycie Wojną nazywasz daro-przekleństwem, czy jakoś tak...
- Bo ma to swoje plusy i minusy. Plusem jest to, że... jako wojowniczka jestem bardziej szanowana. Minusem...
Przyjrzał mi się uważniej.
- Będę żyła póki mnie nie zabije przez pojedynek na śmierć i życie.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Nachyliłem się i patrzyłem na nią, mówiąc: 
- Wiesz, chyba będę zmuszony. Nie wiem ile potrwa załatwianie jego sprawy, a założę się, że nie będzie mógł być dalej lekarzem... Ym... Jakby to powiedzieć, jak za mocno ugryzę odepchnij mnie. Albo walnij w twarz. - Uśmiechnąłem się lekko. Podniosłem ją i posadziłem na swoich udach, bokiem do mojej osoby. Odgarnąłem włosy o ciemnej, smolistej barwie z miejsca na szyi, w które miałem się za chwilę wgryźć. Jak zwykle się denerwowałem, ale mniej niż za pierwszym razem. Położyłem dłoń na boku talii dziewczyny. Nachyliłem się i wgryzłem się ostrożnie, uważając by nie ugryźć w złe miejsce. Poczułem na języku gęstą, ciepłą ciecz, jak zwykle na ułamek sekundy czułem zniesmaczenie, ale po chwili znikało. Złapałem mocniej talię dziewczyny, lecz poluźniłem uścisk, nie chcąc zrobić jej żadnej krzywdy. Zamknąłem oczy, a w mojej głowie pojawiły się okropne obrazy, przypomniałem sobie poprzednie osoby, z których piłem i prawie wszystkie zginęły w kałuży swojej krwi. Odsunąłem się, wyciągając kły z ciała Viveren. Wytarłem palcem stróżki krwi wypływającej z małych ranek. Powiedziałem:
- Na razie mi wystarczy, może później. - Pocałowałem ją w szyję, nad dwoma czerwonymi punkcikami. Zapytałem - Chcesz może coś zjeść?... 


< Viveren? >

wtorek, 11 sierpnia 2015

Od Viveren CD Sky

- Tulimy? - zapytałam cicho.
- Tulimy...
Odwzajemniłam jego przytulenie. Trwaliśmy tak chwilkę.
- Spać mi się chce - mruknęłam.
- To się połóż, ja chyba coś obejrzę - poszedł do salonu, ale ja poczłapałam za nim.
- Nie idziesz spać? - zapytał, siadając na kanapie.
- Odległość między nami będzie za długa - położyłam się na kanapie z głową na udach Sky'a.
- Chcesz się napić mojej krwi? - zapytałam cicho. - Nie chcę byś zasłabł...


Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Ruszyłem szybkim krokiem w stronę szpitala. Minąłem kilka osób i skręciłem w las, swoim skrótem. W koronach drzew rozbrzmiewały piskliwe głosy ptaków. Po pewnym czasie zastałem przed sobą wielki budynek. Ruszyłem do środka, mijając dziewczynkę z bliznami po oparzeniach. Ruszyłem do gabinetu doktora, z którym prowadziłem transakcję. Gdy już miałem skręcić na korytarz, w którym znajdował się jego gabinet ujrzałem jak dwóch policjantów zakłada kajdanki na nadgarstki tego faceta. Wycofałem się i stanąłem za ścianą. Ruszyłem szybszym krokiem w stronę wyjścia, jednak mężczyzna mnie zobaczył. Przeszli koło mnie, a on poruszył ustami, jakby mówiąc:
- Pamiętaj, umowa. 
Odpowiedziałem bezgłośnie:
- Wynajmę tylko adwokata, taka była umowa. 
Poszedłem z powrotem do domu, po drodze wstępując do sklepu... 


***


Wszedłem do mieszkania i położyłem małe zakupy na blacie kuchennym. Po chwili do kuchni przyszła Viveren, pytając:
- Załatwiłeś to z tą krwią? 
- Zamknęli go. -Spiąłem się lekko i spojrzałem na dziewczynę. Oznajmiłem - Muszę wziąć prysznic. Zaraz wrócę.
Ruszyłem w stronę łazienki. Odkręciłem kurek i rozebrałem się. Wiedziałem, że podczas głodu krwi blizna na dłoni boli mocnej niż zwykle i jest bardziej widoczna. Szybko się wykąpałem i ubrałem. Ruszyłem do sypialni i założyłem bluzę z dłuższymi rękawami niż moje ręce. Podszedłem do Viv i przytuliłem się do niej... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

- Chciałbyś - odwzajemniłam uśmiech i wzięłam jeden z kubków i usiadłam na kanapie. 
Zajął miejsce obok mnie. White wskoczyła mu na kolana, a Killy łasił się do moich kostek.
Gdy wypił, wstał i uniósł kubek.
- Wracaj szybko - powiedziałam, a on zanim wyszedł podszedł do mnie.
- Postaram się - odparł.
Dotknęłam noskiem jego nosa.
- Nie każ mi długo być tutaj samą...
- Masz koty do towarzystwa...
Przewróciłam oczami, mając na twarzy lekki uśmiech. Cmoknęłam go i już po trzech minutach byłam sama z kakao w dłoniach i kotami na kolanach, siedząc przed telewizorem.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Złapałem delikatnie za ramiona Viveren i przewróciłem ją na plecy. Patrzyłem w ciszy w jej oczy, barwa tęczówki Viveren przypomniała mi barwę krwi, lubiłem ten kolor. Choć nie miałem w mieszkaniu za dużo czerwieni, pomijając drugą sypialnię, nie ja ją projektowałem. Po dłuższej chwili uśmiechnąłem się lekko i odpowiedziałem:
- Wystarczy, że będziesz ze mną oraz to, że będziesz mówić gdy coś ciebie martwi. 
Pogładziłem ją po włosach i usiadłem u jej kolan. Dziewczyna podniosła się i patrzyła na mnie lekko zdezorientowana. Pocałowałem ją, przyciągając lewą ręką w talii, a prawą przejeżdżając po jej szyi, palcami kończąc na potylicy. Odsuwając się, zdałem sobie sprawę, że bardzo łatwo mógłbym ją teraz uśpić, zaśmiałem się w głębi ducha. Raz jeszcze spojrzałem w oczy czarnowłosej. Miałem wrażenie jakby się zmieniły, choć kolor był ten sam. Nachyliłem się do jej ucha i szepnąłem:
- Piękne...
Wstałem i zabrałem resztki kolacji, po drodze do kuchni powiedziałem, odwracając się w stronę wojowniczki z wrednym uśmiechem:
- Bądź bardziej czujna... - Mrugnąłem do niej okiem i ruszyłem do kuchni. Umyłem naczynia i odłożyłem już suche do szafki. Naszła mnie ochota na kakao, więc zrobiłem dwa kubki, jeden dla mnie drugi dla dziewczyny. Stwierdziłem, że gdyby nie chciała ja bez problemu wypiłbym oba kubki. Wziąłem naczynia i postawiłem je na stole w salonie. Złapałem za swój notes, od ostatniego incydentu z krwią zapisywałem sobie kiedy miałem ostatnią dawkę krwi. Przejrzałem zżółkłe kartki i dowiedziałem się, że dawno nie spożywałem krwi. Gdy dziewczyna wróciła prawdopodobnie z łazienki, ponownie się odezwałem:
- Muszę wyjść. Wiesz sprawy wampira, krew. Ale to jak wypiję kakao. Zrobiłem też dla ciebie, chcesz? Jeśli nie to bez problemu wypiję... - Uśmiechnąłem się delikatnie...



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

Spojrzałam na Sky'a i chwilę się na niego gapiłam.
- Brakuje ci czegoś, że tak na mnie patrzysz?
- Brakuje mi twojej miłości - powiedziałam cicho.
Jego warga drgnęła do góry.
Usiadłam na jego kolana i pocałowałam go.
- Nie wiem jak inaczej mogę okazywać ci uczucia - pocałowałam go znowu.


Sky?

Od Raya CD Lucifera

Powiedziałem swoim zwykłym tonem:
- Fajnie było, musimy tam częściej przyjeżdżać.- Dziewczyna podniosła głowę, spojrzała na mnie z miną mówiącą "Czy ty sobie ze mnie kpisz?!". Uśmiechnąłem się lekko oraz niewinnie. Po chwili zaśmiałem się i dodałem- Żartowałem, choć nie było aż tak źle... Pójdę wziąć prysznic. 
Ruszyłem do łazienki i szybko się umyłem. Gdy wracałem do pokoju złapała mnie babcia i powiedziała:
- Ray jutro wstań wcześniej. Musimy zrobić kilka rzeczy. 
- Dobra. 
Ruszyłem do sypialni i walnąłem się koło dziewczyny. Pocałowałem ją, a później pogładziłem po ramieniu... 



< Lucifera? >

Od Lucifery CD Ray

- Mogę przedstawić cię.mojej matce - powiedziałam.
- Em... nie zabije mnie?
- Nie - uśmiechnęłam się. - Tylko ubierz się ładnie.
- Czyli jak?
- Mmm... - zamyśliłam się. - Biały t-shirt i jeansy - odparłam - czarne jeansy.
- Będę wyglądał jak na szkolny apel - mruknął.
- Moja mama nie lubi koszul, lubi prostotę u mężczyzn, ale mają wyglądać ładnie...
- Okey...

***

- Gdzie twoja mama mieszka? - zapytał przebrany.
Ja ubrałam czarne rurki i czarna bluzka na krótki rękaw z nadrukiem łba wilko-szakala.
- Ty wyglądasz rockowo a ja jak uczniak na rozpoczęcia roku szkolnego - marudził. 
Zignorowałam to.
- Moja mama mieszka w świecie shimigamich - powiedziałam.
- Yym... Jak mam się tam dostać.
Uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Zamknij oczy, nie możesz widzieć, jeszcze, aniołku.
Zrobił to.
- Otwórz - powiedziałam.
Rozejrzał się po okolicy. Staliśmy na zielonej łące. W oddali widać było białe apartamentowce. Niedaleko nas stał budynek administracji i biuro shimigamich i biblioteka. Budynek był wielki, w stylu greckim. Drogi były piaskowe i kamienne.
- Twój świat - powiedział.
- Tak, mój - uśmiechnęłam się.
- Gdzie pracuje twoja mama?
- Nie pracuje - mruknęłam. - Mieszka niedaleko rzeki.
Po kwadransie:
- Rety..
Tu jest tak czysto i pięknie - powiedział. 
- Dzięki, ale twój przyszły świat jest piękniejszy.
- Byłaś tam?
Nie odpowiedziałam.
Weszliśmy do białego apartamentowca.
- Każdy shi...
- Nie. Może wyglądać jak apartamentowiec, ale mieszkanka będą wyglądać jak klitki lub zwykłe mieszkania.
- A ten? - zapytał, kiedy byliśmy na trzecim piętrze.
- Ten to prawdziwy apartamentowiec. Moja matka lubi przestrzeń.
- A twoje mieszkanie jak wygląda?
- Apartamęt nieco mniejszy niż ten, który zaraz zobaczysz. Mieszkam z Nanami i Adrianem w innym apartamentowcu, mamy pół dziewiątego piętra dla siebie. Pokarze ci, ale nie dzis. 
- Czemu?
- Dziś Nan ma noc ze swoim nowym chłopakiem... Adrianowi też dała zakaz wstępu.
Na każdym piętrze było dwoje drzwi do dwóch różnych mieszkań.
Na szóstym piętrze były tylko jedne.
- Tu mieszka twoja mama?
- Tsa... Tu spędziłam swoje dzieciństwo od... Dwunastego roku życia przez trzysta lat tu mieszkałam...
Weszliśmy bez pukania
- Maaamooo - zawołałam. - Wróciłam - dodałam niedbale.
W środku dominowały błękity i granaty.
Moja matka wynurzyła się zza jakiś drzwi.



A za nią moja młodsza siostra.



- Lucifera? - zdziwiła się mama.
- Twoje ulubione dziecko - odparłam z z łobuziarskim uśmiechem.
Rzuciłyśmy się sobie w ramiona.
- Co się z tobą działo, córko? - zapytała tuląc mnie.
- Spotkałam... Ray'a...
Mama spojrzała na mojego ukochanego.
- To on?
- .Tak, mamo. Ray, poznaj moją mamę...
- Mów mi Kioko - uśmiechnęła się, podając drugie imię.
- Mamo, poznaj Ray'a South... mojego narzeczonego - dokończyłam.
Mamę wryło. Zamrugała i przeniosła spojrzenie ze mnie na Ray'a i znowu na mnie.
- Narzeczony? - zachwiała się. - To śmiertelnik, baka...
- Nie nazywaj mnie ''baka''! - zaplotłam ręce pod piersiami. - Ray jest w połowie aniołem i coraz bliżej mu do bycia aniołem w stu procentach...
Odetchnęła z ulgą i podeszła do Ray'a. przyjrzała mu się.
- Rzeczywiście... twój Zegar jest za mgłą... - uśmiechnęła się, tak jak ja nie odsłaniała zębów, kiedy to robiła. - Ray, trafiła ci się niezła szycha wśród shinigamich - spojrzała na mnie - Lucy, jesteś z nim szczęśliwa?
- Tak, mamo.
- Niech wam Śmierć, Życie i Bóg błogosławią - powiedziała i złapała swój czerwony wisior. - Prawda, skarbie? - zapytała cicho.
Wisior zabłysnął.
Uśmiechnęłam się z ulgą.
- Dzięki - przytuliłam ją.
- Ray - zwróciła się do chłopaka. - Jeśli ją kiedykolwiek skrzywdzisz, to wiedz, że nawet anioł sobie nie zdoła wyobrazić do czego jestem zdolna no i narobisz sobie nieśmiertelnych wrogów.
Moja mama potrafiła być straszna, kiedy tylko chciała.
Ray zadrżał.
- Mamo, nie strasz go - powiedziałam cicho.
- Nie straszę, niech wie co go czeka... - zmierzyła go wzrokiem. - Zaczekajcie na kanapie.
Poszliśmy do salonu i usiedliśmy blisko siebie. Ray chciał coś powiedzieć, ale pierwsza odezwała się moja młodsza siostra, siadajac w fotelu.
- Lucy? - zapytała
- Tak?
- Cieszę się, że mogę cię znowu zobaczyć - uśmiechnęła się, a ciotka wparowała do salonu.
I się zaczęło, pomyślałam.
Tysiące pytań, wspomnień i innych rzeczy... przynajmniej się nie powtarzały. 
- Lucy? - odezwała się kuzynka.
- Hmm? - mruknęłam.
- Ty i Ray robiliście To, prawda? - uśmiechnęła się znacząco.
- Nie rozumiem... jakie To? - zapytałam. - Chodzi ci o rozmnażanie? Mmm... tak jakby....
Seria pytań, a kiedy skończyły była dwudziesta.

***

Wróciłam z Ray'em kwadrans po dwudziestej.
Jęknęłam i padłam na łóżko.


Ray?

czwartek, 6 sierpnia 2015

Od Raya CD Lucifera

Odpowiedziałem:
- Eh... Przepraszam... Ja sobie nadwyrężyłem biodro i mam lekkie problemy z chodzeniem. Niech to będzie jakieś pocieszenie dla ciebie, sprawca również został poturbowany. 
Nachyliłem się i pocałowałem dziewczynę w usta. Uśmiechnąłem się lekko i usiadłem na swoje miejsce. Dokończyłem śniadanie. Wstałem i spojrzałem na Lucy. Powiedziałem:
- Lepiej się dzisiaj czuję, nie licząc obolałego biodra, więc chyba dzisiaj potrenuję z babcią. 
- Nie możesz, wychodzę. - Odezwała się za mną babcia. 
- Aha, to do zobaczenia. 
Walnąłem się na kanapę i powiedziałem:
- To nie wiem co będę dzisiaj robić. Lucy masz może pomysł co mogliśmy porobić?... 



< Lucifera? >

Od Sky'a CD Viveren

Ruszyłem w głąb mieszkania, gdy zjawiłem się w salonie Naru wstał i ruszył w stronę drzwi. Gdy nasze drogi się przecięły złapał za materiał mojego ubrania i przyciągnął do siebie. Jego okulary zabłysnęły, gdy powiedział:
- Masz jej pilnować. Mam przeczucie, że jeśli ciebie rzuci to się nie pozbierasz. A wtedy to ja i Ayako będziemy mieli problemy. 
Odepchnął mnie, walnąłem w ścianę i lekko zjechałem po niej w dół. Syknąłem cicho, klnąc pod nosem i spojrzałem w stronę drzwi. Ujrzałem tylko czarne ubranie w zamykającej się szczelinie między drzwiami, a framugą. Podnosiłem się, gdy usłyszałem jak drzwi od sypialni się otwierają. Z pokoju wyszła Viveren i zapytała:
- Wszystko w porządku Sky? 
- Tak, tak, wszystko w porządku... Chcesz jeszcze trochę pizzy?... 
Ruszyłem w stronę salonu i zasiadłem na kanapie. Po chwili przyszła Viv. Usiadła i patrzyła na mnie, wydawało mi się, że coś podejrzewa, choć to co powiedział Naru nie miało wielkiego znaczenia. Sam dobrze to wiedziałem, miałem tylko nadzieję, że nie zostawi mnie tak jak Max. Wziąłem uprzednio nadgryziony przeze mnie kawałek włoskiej potrawy, jednak po chwili odłożyłem nie ruszony kawałek...


< Viveren? >

środa, 5 sierpnia 2015

Od Viveren CD Sky

Sky otworzył mi drzwi. Normalnie sama bym weszła, a teraz byłam zmęczona, głodna i zapomniałam klucza.
Uśmiechnęłam się lekko, kiedy zobaczyłam Sky'a.
- Hej - objęłam go i oparłam czoło o jego ramię.
- Jak ci minął dzień? 
- Ledwo weszłam teraz po schodach, więc jak myślisz?
Pogładził moje włosy, a mi zaburczało w brzuchu.
- Tam jest pizza, głodomorku.
Weszłam do kuchni i zatrzymałam się widząc tego dziwnego faceta. Obdarzyłam go nieufnym wzrokiem.
Wzięłam kawałek pizzy i poszłam do sypialni Sky'a.


Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Odetchnąłem i zrobiłem herbatę. Naru zapalił papierosa, a ja spojrzałem na niego z wyrzutem i złością. Podszedłem do okna i otworzyłem je, mówiąc:
- Mówiłem Ci, nie pal w moim domu. 
Przewrócił oczami i zgasił papierosa pod strumieniem zimnej wody. Wypiliśmy herbatę w ciszy, nie zamierzałem się produkować, po to by tylko przewrócił oczami, czy mruknął coś niemiłego pod nosem. Odetchnął i wypił ostatni łyk naparu. Odłożył szklankę i wyciągnął z kieszeni okulary z czarną oprawką. Ruszył w stronę salonu, masując swoją szyję. Wyciągnął wszystko z szafki i zaczął przeglądać papiery, zapisując najważniejsze dla niego wiadomości na kartkach swojego czarnego notatnika. Ziewnąłem głośno i ruszyłem w stronę sypialni, gdy przerwał mi głos chłopaka:


- Gdzie idziesz? - Spojrzał na mnie znad okularów. - Nie pamiętam by siostra kazała mi sama sprawdzać dokumenty. - Wstał wypuszczając z rąk wszystko co trzymał. Dodał - To jest twoja sprawa, ja zrobiłem to tylko z powodu Ayako. 
- Dobra, już się nie bulwersuj.-Zaczesałem włosy do tyłu. Dodałem - Nie zamierzałem robić ci problemów swoim towarzystwem. 
Ruszyłem w jego stronę i zasiadłem na ziemi. Czarnowłosy po chwili zrobił to samo. Powiedziałem, zabierając jakieś kartki:
- Nie oszukujmy się, nie przepadamy za sobą. Robię to też głównie z powodu Ayako, akademii i tego, że dobrze prowadzisz fundusze. 
- Tak, nie lubię twojego towarzystwa.- Odparł swoim chłodnym głosem, bez jakiegoś okazywania uczucia nienawiści. Wzruszyłem tylko ramionami i przeglądałem resztę papierów. Mag cienia co chwilę chował jakieś papiery do swojej teczki, nie zwracałem na to szczególnej uwagi. Po pewnym czasie wstał i wyciągnął paczkę papierosów z papierośnicy w kształcie trumny. Zapytałem:
- Naru, nie myślałeś by rzucić palenie?
- Nie. 
Czekałem chwilę na jakieś rozwinięcie zdania, ale nie otrzymałem tego. Westchnąłem tylko i oznajmiłem:
- Z tobą się ciężko rozmawia... 
- Wiem, i co związku z tym? 
- A nic, stwierdziłem tylko taką oczywistość. 
- Nie widzę takiej potrzeby. Gdybym chciał słuchać tego co dobrze wiem poszedłbym do domu spokojnej starości by kogoś odwiedzić
- Może powinieneś, może byś się nauczył bycia miłym. 
- Nie widzę powodu by być dla kogoś takiego miłym. - Zgniótł papierosa o blat stolika i wyrzucił do kosza. 
- Znudziło mi się gadanie z tobą, pójdę zrobić coś do jedzenia. 
Postanowiłem zrobić coś czasochłonnego, wypadło na pizze. Zabrałem się za przygotowanie...


***


Położyłem ciepłą pizze na stole. Naru już skończył sprawdzania wszystkich druczków i innych rzeczy tego pokroju. Wziął kawałek i szybko zjadł. Ja zjadłem już kawałek i byłem w trakcie zjadania kolejnego, ale jakoś nie miałem apetytu. Odłożyłem nie dokończony kawałek na talerz i włączyłem telewizor. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Ruszyłem do drzwi i otworzyłem je... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

Patrzyłam na nich podejrzliwie, po czym wróciłam do pokoju. Chwilę głaskałam White i Killy'ego.
Wzięłam torbę i wyszłam z sypialni.
Zajrzałam do kuchni. Sky i ten drugi stali nad stertą papierów walających się na podłodze.
- Sky?
- Chcesz herbaty? - zapytał.
- Nie... Idę na trening.
Podeszłam do mojego chłopaka.
Objął mnie i przyciągnął do siebie. Przytuliłam go, wtulając się w jego wampirze ciało. 
- Wrócę wieczorem. Pa, skarbie - złączyliśmy usta.
- Do wieczora, Viv - puścił mnie, a ja wyszłam z mieszkania. Na dole już czekał na mnie Ryan.

Sky?

wtorek, 4 sierpnia 2015

Od Sky'a CD Viveren

Ułożyłem się na kanapie i wczułem się w fabułę filmu. Pod koniec zacząłem ziewać, poprawiłem swoją pozycję i po chwili zasnąłem...


***

Obudziłem się rano, lekko "połamany" od spania na kanapie nieprzystosowanej do spania ma całą noc. Poszedłem do łazienki i odbyłem poranną toaletę. Postawiłem wodę na kawę i zrobiłem sobie tosty. Wypiłem szybko napój pobudzający i zjadłem kanapkę. Przypomniałem sobie, że muszę się napić krwi, bo znowu dostanę wampirzej anemii. Zabrałem się do przeszukiwania papierów oraz do wywalania niepotrzebnych rzeczy. Otworzyłem pierwszą, górną szafkę i wszystko wyrzuciłem na podłogę, po drodze rozsypując mnóstwo kurzu. Część papierów wyrzuciłem, część odłożyłem na kupkę pod nazwą "Do odesłania dla adresatów". Na początku nie miałem pojęcia skąd wzięły się papiery Joe w moim mieszkaniu, ale po chwili przypomniałem sobie jak zamieszkał tutaj na jakiś czas. Ja byłem przeciwny tej "wspaniałej" i "cudownej" przeprowadzce, ale Max ubłagała mnie by mógł zostać. On oczywiście zmienił się w wilka i zrobił szczenięce oczęta. Zaśmiałem się gdy sobie przypomniałem wszystkie sytuacje, które wtedy się działy. Wtedy nie były zabawne, ale teraz takie były. Zabrałem się za resztę...


***

Gdy przeszukałem wszystkie miejsca i w końcu, w ostatniej szafce znalazłem odpowiednie listy i takie tam, położyłem je na szafce w korytarzu, przypominając sobie, by wysłać list do Rady Czegoś Tam. Wziąłem prysznic i wszedłem cicho do sypialni, sprawdzając po drodze czy Viv śpi. Wyciągnąłem jakieś ubrania i przebrałem się. Złapałem za torbę na ramię i wrzuciłem tam wszystko co było potrzebne. Wiedziałem, że wrócę dopiero następnego dnia i to, że nikt nie będzie miał ze mną kontaktu. Podszedłem do łóżka, zgarniając jeszcze kilka rzeczy, nachyliłem się i pocałowałem Viveren w czoło, gładząc ją po włosach. Pogłaskałem ją po policzku, które było ciepłe, w przeciwieństwie do mojego ciała. Domyślałem się, że mój dotyk nie może być przyjemny, może tylko w najgorsze upały. A w zimy jest okropny, nie pocieszający w szare, chłodne dni. Nie zareagowała żadnym ruchem, więc wyszedłem z pokoju. Zarzuciłem na siebie czarną bluzę i wrzuciłem prawie wszystkie papiery, oprócz listu do Rady. Wziąłem kartkę z kuchni i napisałem list do czarnowłosej wojowniczki. Nie brałem ze sobą komórki, bo na miejscu i tak nie będzie działać, a wrócę samochodem od nich. Wyszedłem z domu i ruszyłem na umówione miejsce spotkania. Na miejscu stał czarny samochód, a przed nim czekała para osób, ubranych również na czarno. Mężczyzna opierał się o drzwi, a dziewczyna siedziała na masce. Byłem lekko zaskoczony, że wysłali bliźniaków, a nie tą osobę co zwykle. Podszedłem do nich i wtedy dziewczyna się odezwała:
- No, później się nie dało co?
- Dało się, ale nie chciałem słuchać waszych kazań. - Odparłem.
- Jak zwykle nie w sosie... - Złapała moją szyję między na zgięciu łokcia i zaczęła pocierać chrząstką palców po wierzchu głowy. Dodała - Przecież wiesz, że muszę na coś ponarzekać...
- Tak, niestety wiem.
- Och weź! - Walnęła mnie w ramię.
Zaśmiałem się.
- No dobra, spoko... - Spojrzałem na chłopaka, ale odwróciłem wzrok. Dodałem - No to jedźmy już.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy na miejsce. Czarnowłosa dziewczyna zadawała mi dużo pytań, jednakże chłopak siedział cały czas bez słowa. Znałem go od pewnego czas i rzadko kiedy się zdarzało by coś powiedział...

***

Dojechaliśmy szybko na miejsce i weszliśmy do wielkiego domu, wielkościowo podchodził pod średniej wielkości zamek. Wszedłem do środka, jak zwykle w salonie było mnóstwo osób. Ten budynek można nazwać azylem dla nadnaturalnych istot. Nie była to jakaś akademia, choć prowadzono lekcje w pobliskim budynku specjalnie dla osób w wieku szkolnym, które miały jakieś moce. Ja również przez pewien czas tutaj przebywałem. Większość pokoi była zajęta, więc planowano jakąś dobudowę. Wszedłem do salonu, teraz przesiadywali w niej sami uczniowie. Było tam dużo istot, znalazłem kilka wampirów, wilkołaków, magów, których było najwięcej i kilka innych istot. Niektóre osoby zaczęły szeptać coś między sobą, a inne nie zwróciły na mnie najmniejszej uwagi. Niektóre dziewczyny przyglądały mi się uważnie, jednak moją uwagę najbardziej przykuła dziewczyna o białych włosach, która siedziała wraz z jakimś chłopakiem w kącie. Uśmiechnąłem się lekko, a gdzieś usłyszałem jakieś piski. 



Spojrzałem za siebie i ujrzałem brata, Ayako, czyli dziewczyny z którą jechałem. Przewrócił oczami, a Ayako wskazała mi schody. Ruszyłem w stronę wielkiego gabinetu, w którym mieliśmy wszystko omówić...


***

Skończyliśmy w środku nocy, cali obolali. Jedynym pocieszeniem było to, że w najbliższym okresie czasu nie będziemy musieli się spotkać. Poruszałem ramionami, by trochę je rozluźnić. Ruszyłem do kuchni, coś sobie przygotować do jedzenia. Przechodząc przez salon, ujrzałem tą samą dziewczynę, która przykuła moją uwagę. Nie zamierzałem podejść. Zajrzałem do dużej lodówki i znalazłem coś co bym mógł sobie odgrzać. Szybko się tym zająłem i po chwili nałożyłem ciepły posiłek na talerz. Usiadłem w salonie i zacząłem jeść. Po chwili przyszła Ayako ze swoim bratem Naru, nie miał tak na imię, ale wszyscy mu tak mówili. Chłopak opadł na kanapę i spojrzał w stronę białowłosej. Po chwili odwrócił wzrok, przyglądałem się jego reakcji. Często wydawał się być bez uczuć, ale jakoś mi to w nim nie przeszkadzało. Wstałem i ruszyłem do kuchni, by umyć talerz. 


Pogadałem chwilę z czarnowłosą i ruszyłem do swojego pokoju. Wybrałem ten, w którym mieszkałem wcześniej. Rzuciłem plecak na podłogę przy łóżku i poszedłem wziąć prysznic. Później położyłem się spać...


***

Obudziłem się po dwunastej, ubrałem się szybko i wyszedłem, zabierając swoje rzeczy. Stanąłem przed drzwiami wyjściowymi, podrapałem się po tyle głowy, podnosząc łokieć. Ziewnąłem cicho, a po chwili przyszła Ayako z Naru. Powiedziała, że Naru pojedzie ze mną by zrobić mi porządek z papierami. Poprzedniego wieczora zrobiła mi kazanie na ten temat. Ruszyliśmy do samochodu, a później pojechaliśmy pod moje mieszkanie. Wysiadłem zabierając swoje rzeczy i ruszyłem w stronę mieszkania. Wyciągnąłem klucz i wszedłem do środka. Położyłem torbę na ziemi, ruszyłem do kuchni by zrobić herbatę dla Naru. Po chwili z pokoju wyszła Viveren. Czarnowłosy chłopak skłonił się na powitanie przed Viv, a ja powiedziałem:
- To jest Naru - Wskazałem na chłopaka - Będzie tutaj do wieczora... To jest Viveren - Wskazałem na dziewczynę...



< Viveren? >