wtorek, 30 czerwca 2015

Od Raya CD Lucifera

- A co chcesz robić do tego czasu zanim wyjdziesz do pracy? Ja wiem, nie potrafię organizować czasu. Może... 
Przerwało mi miauczenie kota na oknie i wołanie mojej mamy. Wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół. Zapytałem odrobinę zirytowany:
- Tak? 
- Wychodzimy, więc zostajecie sami. Tylko nie rozrabiajcie za bardzo...
Mama uśmiechnęła się i wraz z ojcem wyszła. Zapomniałem, że wtedy mieli rocznicę ślubu, przypomniało mi się wtedy gdy zobaczyłem obcasy na stopach mojej mamy. Uśmiechnąłem się i wróciłem do pokoju. Lucy siedziała z kotem na moim łóżku. Zapytałem kota:
- Ty zawsze wracasz, prawda? Och ty kocie. - Pomiziałem go po głowie i usiadłem koło Lucifery. Oboje głaskaliśmy kotowatego, który był z tego powodu wniebowzięty. Uśmiechnąłem się i przez przypadek przejechałem dłonią po ręce dziewczyny. Kot wyciągnął się na naszych nogach, a ja zaproponowałem:
- Może nadasz mu imię? 
Spojrzałem na dziewczynę, a później na czarno białego kota, którego maść futerka przypominała garnitur... 



< Lucifera? >

Od Lucifery CD Ray

- O dwudziestej, wrócę przed północą - odparłam. 
Ray wtulił twarz w moją szyję.
- Wiesz, że smoki podróżują między wymiarami? - zapytałam cicho.
- Nie wiedziałem.
- Mam dla ciebie prezent.
- Tak?
- Wisi na oknie.
Chłopak spojrzał na drewnianego wiverna wiszącego na oknie. nie był duży dwadzieścia na dwadzieścia centymetrów.
- Widziałem podobnego w twoim londyńskim domu. Tylko, że...
- Tam wisi miniaturka smoka europejskiego.
- Więc tamten parapet nie był przeżarty kwaśnymi opadami?
- Nie... Moczem małych smoków. Tu też ci przylecą. Nie wiem, czy uda ci się z jakimś wivernem zaprzyjaźnić, są płochliwe. 
- Czemu mi to dajesz?
- Byś podziwiał małe smoki. Rano obudzi cię skrzeczenie. 
- A ty...
- O siódmej wychodzę i wrócę o trzynastej. Muszę się udać do administracji, a potem do archiwum.

Ray?

Od Raya CD Lucifera

Powiedziałem:
- Nie, nie muszę odpocząć. Ty odpocznij, ja czuję się lepiej. 
Kiwnąłem lekko głową do Lucy i uśmiechnąłem się. Wyszedłem za moją mamą i babcią zamykając drzwi... 


***


Skończyliśmy sprzątać po szesnastej. Wszedłem po schodach i poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku, a po chwili przyszła Lucifera z łazienki. Przyglądałem się jej uważnie, a później wstałem i przytuliłem się do niej od tyłu. Nachyliłem się przez jej ramię i pocałowałem ją. Zapytałem:
- Kiedy wychodzisz do pracy? 



< Lucifera? >

Od Lucifery CD Ray

Przeciągnęłam się i złapałam ramię Ray'a.
- Ray... 
- Tak?
- Nic, po prostu mamrotam twoje imię - otworzyłam ślepka i wtuliłam się w chłopaka. - Która godzina?
- Dwunasta.
- Źle... Godzina porannych czułości.
Przeciągnęłam się i pocałowałam go, więcej niż raz.
- Ray jak możesz tyle spać! - do pokoju weszła matka, a za nią babcia. - Już południe!
Lucy, przepraszam. Wiem, że masz teraz nocki. śpij dalej, dziecinko - powiedziała babcia. - No Ray! Ruszaj się! Ręce do pracy potrzebne! 
Cmoknęłam Ray'a w policzek.
- Też mogę pomóc - powiedziałam. - Nie chcę spać bez mojej ukochanej przytulanki. A z resztą... To Ray powinien odpocząć.

Ray?

Od Raya CD Lucifera

Odparłem:
- To dobrze, ale teraz jednak muszę iść spać. 
Przytuliłem się do Lucy i wróciłem do sypialni, gdy przechodziłem przez drzwi szepnąłem: 
- Przepraszam... 


***


Budziłem się kilka razy w środku nocy i za każdym razem dowiadywałem się, że jestem sam. Ostatnim razem usiadłem na brzegu łóżka, ale zrezygnowałem ze wstania. Leżałem wpatrzony w sufit. Nie wiedziałem co mam robić, nie mogłem wstać, ani siedzieć. Czekałem aż będzie poranek... 


***


W pewnym momencie usłyszałem ciche trzeszczenie desek podłogowych i spojrzałem w tamtym momencie na źródło dźwięku. Ujrzałem Lucy wchodzącą do pokoju. Uśmiechnąłem się lekko i czekałem aż położy się obok. Gdy to uczyniła przytuliłem ją i powiedziałem:
- Dzień dobry.- A później ją pocałowałem. Gdy się odsunąłem zauważyłem, że Lucifera zasypia. Po pewnym czasie powiedziałem- Wyśpij się... 
Wtuliłem się i próbowałem zasnąć. Szło mi to bardzo opornie, ale się udało... 


***


Obudziłem się i spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę dwunastą w południe. Wtulony byłem w dziewczynę, pocałowałem ją w czoło i pogładziłem po włosach. Wygramoliłem się z łóżka i poszedłem do toalety. Po chwili wróciłem i położyłem się do łóżka... 



< Lucifera? >

Od Lucifery Cd Ray

- Twój organizm jest słaby, ale zasłabłeś przez tą ranę.
- To tylko draśnięcie.
- W tym pokoju unosi się aura śmierci, Ray. Rany w takim otoczeniu nie sprzyjają zdrowiu.
Spojrzał w ziemię, a ja wyciągnęłam z kieszeni spodni mały flakonik z białą cieczą, wyglądającą jak woda po płukaniu ryżu.
- Co to? - zapytał.
- Przyśpieszy gojenie rany. Za trzy-cztery dni będziesz miał już tylko bliznę.
Powąchał zawartość.
- Pachnie cukrem.
- Mieszanka ziół z mojego świata. Wypij wszystko.
Zrobił to o co prosiłam.
- Macie jakiś domek letniskowy, czy coś?
- Czemu pytasz?
- Rana nie może się goić czując śmierć.
- To znaczy, że znowu znikniesz?
Posłałam mu smutny uśmiech.
- Nie, Ray. W tym tygodniu... będziesz się budził obok mnie - odparłam. - Mam na wieczorne godziny. Kosę będę zostawiała w moim świecie, zbyt intensywnie pachnie trupami.

Ray?

Od Raya CD Lucifera

Po około trzydziestu minutach obudziłem się. Spojrzałem na Lucy i uśmiechnąłem się lekko. Po chwili zapytałem:
- Naprawdę jestem niedożywiony? Przecież jem co chwilę, prawda mało ćwiczę, ale moim zdaniem nie jest mi to potrzebne... Muszę iść do łazienki. 
Wstałem i odrobinę chwiejnym krokiem ruszyłem do łazienki. Przymknąłem drzwi, jednak ich nie zamknąłem. Odkleiłem zakrwawioną gazę i przykleiłem nową. Przemyłem twarz chłodną wodą i ruszyłem do sypialni. Gdy wyszedłem z łazienki ujrzałem za drzwiami Luciferę... 


< Lucifera? >

Od Lucifery Cd Ray

Położyłam rękę na czole Ray'a. 
- Nie ma gorączki - mruknęłam, a jego rodzice byli za mną.
- Wzywać lekarza?
Zaśmiałam się cicho.
- Nie ma co go fatygować - powiedziałam unosząc jednym placem wargę Ray'a i oceniajac jego dziąsła. Potem szczypnęłam jego przed ramię. 
- Jest niedożywiony - westchnęłam. - Ray, skarbie, będę musiała ci ustalić nową dietę i treningi. Jesteś strasznie słaby.
Ray otworzył jedno oko. Słyszał mnie przez cały czas. Pocałowałam go w czoło. 
- Śpij, skarbie - pogładziłam jego włosy, a on wtulił swoja twarz w moją rękę i zasnął.
- Lucy... - zdziwiła się matka.
- Domyślam się jakie pani zada pytanie... tak, ukończyłam medycynę, nekrologię i dietetykę.
- Trzy kierunki?
- Jeden. Nekro i dietetyka były poboczne. 
Przyciągnęłam koc Ray'owi pod szyję, by nie zmarzł.
Jego rodzice wyszli, a ja siedziałam przy Ray'u. Moja ręka wciąż byłą pod jego policzkiem, ale nie przeszkadzało mi to.

Ray?

Od Raya CD Lucifera

Odpowiedziałem:
- Rozumiem... Tylko, że... Oni będą mówili, że mam fetysz do śmierci... No, ale trudno... Chcesz coś robić, czy musisz ponownie się zbierać do pracy? Przeczesałem włosy i usiadłem na łóżku. Lucy wyszła z pokoju, ja wyszedłem za nią, jednak jej już nie było. Zaczęło kręcić mi się w głowie, oparłem się o ścianę, ale nic to nie dało. Upadłem na podłogę, nie potrafiłem przeciwstawić się swojemu organizmowi...


***


Ocknąłem się w swoim łóżku, nade mną stała moja mama z resztą rodziny. Nie widziałem Lucifery. Oparłem się na łokciu, lecz od razu zostałem położony. Mama powiedziała:
- Leż, nie ruszaj się, bo będzie gorzej. 
Miała rację, znowu zaczęło kręcić mi się w głowie. Po chwili usłyszałem otwierane drzwi, niestety znowu straciłem przytomność. Strasznie dudniło mi w głowie, obroty były szybkie i gwałtowne...



< Lucifera? Wiem, że beznadziejne >

Od Sky'a CD Viveren

Powiedziałem z uśmiechem i z ulgą, że nie muszę siedzieć sam na sam z brunetem: 
- Mówiłem Ci, że masz się tak nie pojawiać znikąd. 
Sięgnąłem po kolejne ciastko, starając się zrobić jak najmniej ruchów. Oparłem się o oparcie kanapy i zajadałem ciastko. Joe ziewnął i "przez przypadek" przełożył rękę za ramię Viveren. Zaśmiałem się cicho na tanie podrywy wilkołaka. On nachyliwszy się obrzucił mnie morderczym spojrzeniem i zapytał:
- Co ciebie tak śmieszy?! 
- Ty. - Ponownie zaśmiałem się cicho, co wywołało u wilkołaka wściekłość. Wziął jakiś kubek i rzucił nim w moją stronę. Powiedziałem:
- Nie wyżywaj się na mnie z powodu, że nikt nie chce się z tobą przespać. - Uśmiechnąłem się i wstałem. Powiedziałem:
- Viv odgrzeję ci kolację, a ty pogadaj z Joe'm. 
Poszedłem do kuchni i odgrzałem spaghetti, które przełożyłem na talerz i postawiłem na stole przed dziewczyną. Powiedziałem:
- Joe chodź, weźmiesz sobie pościel i kołdrę, będziesz spać na kanapie. 
- Ale Sky, ja nie chcę spać sam na kanapie. 
- No to wychodź z mojego domu. Droga wolna jeśli ci nie pasuje spanie na kanapie. 
- No dobra, dobra, już się nie wkurzaj. 
Zaprowadziłem go do swojej sypialni, a dokładniej do szafy. Przytknąłem go do ściany i szepnąłem:
- Jeszcze raz ci powtórzę, nie zarywaj do niej. Nie zasługujesz na nią, zrozumiałeś? Nikt nie zasługuje. 
- Dobra, już rozumiem. Chciałem się tylko pobawić. 
- Ale nie możesz nią, ja już wytrzymam z tobą jeśli nie będziesz próbował się z nią przespać... - Brunet wskazał głową w stronę drzwi, ja odwróciłem się odpychając chłopaka. W drzwiach stała Viveren z pytającą miną. Miałem nadzieję, że nie słyszała całej rozmowy. Nie wiem dlaczego, ale wolałem by pomyślała o mnie coś dziwnego, albo, że jestem gejem, niż usłyszała to co powiedziałem. Odezwałem się jako pierwszy:
- Zdenerwował mnie i chciałem mu przywalić, ale nie udało się... - Zastała cisza. Strasznie się zmieszałem, nie wiedząc czy ona to usłyszała. Ujrzałem, że w dłoni trzyma talerz po kolacji. Praktycznie wykrzyknąłem:
- Ja posprzątam! 
Rzuciłem się na talerz i nie chcący rzuciłem go na ziemię. Pomyślałem w myślach, że jestem totalnym idiotą. Przykucnąłem i zacząłem zbierać kawałki podróbki porcelany... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

Na moje nieszczęście byli za głośno, potem, kiedy Sky zaproponował wilkowi jedzenie - ucichło wszystko.

Kiedy się obudziłam miałam ochotę na coś słodkiego. Nie czułam już bólu, ale nie chciało mi się wstać. Tak jak mnie ostatnio uczono - koncentracja. Zmieniłam formę na czarny, błyszczący dym.
Przeleciałam pod drzwiami i dotarłam do salonu. Zmaterializowałam się na sofie, między Sky'em a wilkiem. Chwyciłam ciasteczko ze stolika i zaczęłam je cicho chrupać, siedząc po turecku.
Poczułam jak w jednej chwili na mnie spojrzeli. Zadrżałam z ciasteczkiem zjedzonym do połowy.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Podszedłem do Joe i odepchnąłem go od Viveren. Powiedziałem:
- Daj jej spokój, przynajmniej po treningu. Wszystko ją boli pacanie. Nie wyczułeś tego? Och! Zapomniałem, że jesteś niedorozwinięty. 
Zaprowadziłem dziewczynę do pokoju gościnnego i powiedziałem do niej:
- Wytworzę wokół tego pomieszczenia barierę ochronną. Ty będziesz mogła wchodzić i wychodzić, ale nikt tutaj nie wejdzie, nawet ja. Ta bariera zniknie po jednej dobie. A teraz odpocznij. 
Wyszedłem i stworzyłem barierę, której nie wyczuje ten idiota. Gdy skończyłem poczułem na swoich biodrach ciepłe dłonie, a później, że ktoś mnie obejmuje od tyłu. Wymruczał wkładając twarz w moje włosy:
- Sky'uniu nie bądź zazdrosny, wiesz przecież, że tylko ciebie chc... 
Przerwałem mu kopniakiem w krocze. Skulił się na ziemię. Uśmiechnąłem się ledwo zauważalnie i powiedziałem:
- Jeśli musisz już tutaj zostać to nie zaczynaj z takimi rzeczami. Nie jestem już tak słaby jak w dzieciństwie i mogę się obronić... A z innej beczki, ile razy mam ci mówić, że wolę kobiety? 
- Niby jak mam ci uwierzyć? Mieszkałeś z dwoma kobietami i z żadną z tego co mi wiadomo się nie przespałeś, ani nie byłeś w związku.- Podniósł się i oparł ręce na swoich kolanach. Odpowiedziałem:
- To masz złe informacje, z jedną z nich byłem...
Facet przekrzywił głowę w stronę pokoju Viv z pytającą miną. Odparłem:
- Nie Joe! Z Max. Viv to przyjaciółka. 
On szybko się pozbierał i pokazał cudzysłów. 
- Nie Joey! To tylko i wyłącznie przyjaciółka! Dlaczego ty wszędzie szukasz jakiś związków i spania z innymi?!
- Och, Sky martwię się, tak? Skoro wolisz dziewczyny to musi jakaś być, musi mieć atuty i w ogóle. Musi i mi się podobać, fakt i Viveren i Max są niczego sobie... 
- Do czego ty zmierzasz?... Nie swataj mnie z nią! Dobrze jest tak jak jest, jak będę chciał się z kimś przespać to sobie znajdę kogoś innego niż ją. Viv woli facetów "na jedną noc", a ja tego podziękuję... 
- Uuu ciekawe... 
- Nie, nie możesz do niej zarywać. Wszyscy tylko nie ty, naprawdę wszyscy. 
- No, ale Sky!
- Nie i koniec... Chcesz coś zjeść? 
- Nom, a mogę jednego kota, masz dwa? 
- Nie! Tylko nie kota! Żadnego! Nie... Odgrzeję ci lasagne...
***
Siedziałem na kanapie, starając się być jak najdalej od bruneta. Przełączałem różne kanały, ale nie było nic ciekawego. Włączyłem pierwszy lepszy film na DVD i poszedłem do kuchni po ciasteczka. Ponownie usiadłem na miękkim meblu i patrzyłem na ekran telewizora, co jakiś czas zerkając na wilkołaka czy aby nie zamierza zrobić czegoś w moją stronę... 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

- Nie uprzedzaj mnie do ludzi, Sky - mruknęłam, wchodząc.
- Ale to nie człowiek. Wilkołak - odparł.
- Jestem zmęczona - mruknęłam odstawiajac torbę na podłogę przy drzwiach.
Zmierzyłam zmęczonym wzrokiem mężczyznę.
- Trochę milcząca ta twoja dziewczyna 
Zerknęłam z uniesioną brwią na Sky'a.
- Jestem Viveren, nie jestem dziewczyną Sky'a - powiedziałam.
- Mam uwierzyć, że między wami nic się nie dzieje?
- Tak, uwierz.
Nastawienie wilka zmieniło się. Uśmiechnął się nonszalancko. Złapał mnie w biodrach i przyciągnął.
- Słodko pachniesz - wymruczał i przedstawił się, ale nie zrozumiałam jego imienia. - Sky? Pozwolisz, że ci ją ukradnę na wieczór?
Zrezygnowałam z powiedzenia, że nie jestem rzeczą, by mnie kradł. Byłam ciekawa odpowiedzi Sky'a, ale zanim się jej doczekałam, wilkołak przewiesił mnie przez swoje ramię.
- Sky?! - pisnęłam, po treningu bolała mnie każda część. W innych okolicznościach przygryzając wargę, pozwoliłabym wilkołakowi mnie uprowadzić, ale teraz mialam ochotę paść na łóżko i nic nie robić.
Co prawda miałam sztylet w rękawie, ale nie moglam używać broni bez poważnego zagrożenia. A napalony wilkołak nie był zagrożeniem. 

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Obudziłem się po jedenastej rano. Wstałem i przeciągnąłem się. Wziąłem jakieś ubrania i ruszyłem do łazienki... 


***


Robiłem tosty gdy ujrzałem kartę na lodówce. Szybko przeczytałem jej tekst i dowiedziałem się, że będę tylko z kotami. Westchnąłem i wyciągnąłem tosty. Usiadłem przed telewizorem i przełączałem różne kanały. Po zjedzeniu umyłem talerz i wyszedłem z domu. Ruszyłem do szpitala po krew...


***


Po wizycie w szpitalu wróciłem po koty do domu i ruszyłem na swoje ulubione miejsce. Kill i White na samym początku biegali po polanie, ale pod sam koniec ułożyły się koło mnie. Gładziłem zwierzaki po grznietach. Po dwóch godzinach siedzenia na trawie postanowiłem wrócić. Szedłem przez zacieniony las by nie poparzyć się na słońcu. Podłoże było miękkie, a stopy zapadały się delikatnie. Szybko przebyłem odległość dzielącą mnie od domu. Położyłem zwierzaki na ziemi i poszedłem się wykąpać... 


***


Po wyjściu z łazienki ugotowałem sobie spaghetti. Nie miałem pomysłu na nic innego. Usiadłem przed telewizorem i zacząłem jeść. Gdy skończyłem potrawę zaniosłem talerz do zlewu i wróciłem na jasno szarą kanapę. Położyłem się i przeglądałem kanały. Przemknęły mi między kanałami wiadomości, mówiono w nich o jakimś wybryku wilkołaka, którego nazwano "Człowiekiem nie zrównoważonym psychicznie, przebranego za psa". Zaśmiałem się i ziewnąłem cicho. Nie wiadomo kiedy zasnąłem. Mój sen był dziwny i odrobinę irytujący... 

***


Obudziłem się następnego dnia po południu. Byłem sam, nie wliczając do tego dwóch kotowatych leżących na moim ciele. Przeciągnąłem się, jednak nie wstałem, położyłem się na plecach i zamierzałem pójść spać, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Wstałem i ruszyłem krokiem przypominającym zombie. Otworzyłem drzwi, myśląc, że to Viveren, lecz się pomyliłem. Stał za drzwiami mój stary znajomy, który przywiał się:
- Cześć Sky! Nie spodziewałeś się mnie tutaj, prawda? - Na jego ustach pojawił się uśmiech. Przeczesał swoje brązowe włosy i oparł się o framugę drzwi. Odparłem:
- Szczerze? Nie, nie spodziewałem się ciebie tutaj. Byłeś ostatnią osobą, której tutaj oczekiwałem, Joe. 
- Och! Ale Sky przecież jesteśmy ze sobą blisko, co nie? - Złapał mnie za podbródek. 
- Nie.- Odepchnąłem jego rękę i postanowiłem zatrzasnąć drzwi, jednakże mi się to nie udało. Wparował do mojego mieszkania i zaciąganął się. Powiedział:
- A czyj to zapach? Jest taki słodki, ale z dodatkiem krwi... Pomińmy, że ty podobnie pachniesz. 
- Och! Jesteś takim niedorozwiniętym wilkołakiem, czy tylko udajesz? 
Obrzucił mnie tylko morderczym spojrzeniem i ponownie się zaciągnął. Powiedział:
- O! Dziewczynę masz, przepraszam, że tak wparowałem bez uprzedniego zbadania terenu. 
- Powinieneś przeprosić za to, że tutaj jesteś. 
- Nie przesadzaj Sky. Wiesz, że... 
I wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem do nich, obrzucając Joey'a morderczym wzrokiem. Otworzyłem drzwi i zastałem za nimi Viv. Powiedziałem:
- Cześć Viv. Mamy gościa i to nie jest ktoś sympatyczny... 



< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

Podłoga na całe szczęście nie trzaskała pod moimi bosymi stopami. Killy szedł za mną. Gdy przekroczyłam próg pokoju odwróciłam się i ujrzałam małe wpatrzone we mnie ślepka. Nie musiałam pytać czego chce kocurek. Westchnęłam.
- No już chodź i nie patrz tak na mnie - powiedziałam cicho.
Wbiegł do pokoju i rozwalił mi się na łóżku.

***

Wyszłam wcześnie rano zostawiając kartkę w kuchni 


,,Idę na trening - do mojego obozu. Wrócę jutro w południe lub wieczorem.''

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Odpowiedziałem, przenosząc wzrok z telewizora na Viveren:
- Ja ciebie też lubię i to jako przyjaciółkę. 
Uśmiechnąłem się delikatnie, ukazując kły. Przełożyłem ostrożnie Killa na kanapę i podszedłem do szafki, wyciągnąłem ciastka z kawałkami czekolady. Ponownie usiadłem na kanapie i zapytałem, podsuwając opakowanie pod nos dziewczyny:
- Chcesz? 
Viv wzięła jedno ciastko. Ja wziąłem dwa i odłożyłem pudełko na stolik... 


***


Po skończeniu oglądania filmu posprzątałem w salonie i spojrzałem na zegarek, była druga pięćdziesiąt trzy. Ziewnąłem i poszedłem się przebrać. Zapomniałem wziąć małą, białą kulkę zwaną White, więc poszedłem do salonu po nią. Zabrałem ją do swojej sypialni i położyłem na środku łóżka. Położyłem się i przykryłem kołdrą. Kotka położyła mi się na brzuchu i zaczęła cicho mruczeć. Patrzyłem chwilę na nią, a gdy zamknąłem na chwilę oczy usłyszałem kroki... 



< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

Usiadłam obok niego.
- Nie jestem głodna - mruknęłam biorąc kolana pod brodę, oplotalam je rękoma i zapytałam w podłogę.
Killy szturchnął mnie łapką.
~ Ren, nie dołuj się~
Nie odpowiedziałam. Biały kocurek przeczołgał się w moją stronę. Opuściłam nogi, a stworzenie weszło na mnie.
~ Ładnie pachniesz ~ powiedziała.
- Sky?
-Mm?
- Lubię cię.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Viveren i Killy o czymś dyskutowali, a ja wraz z kotką usiadłem na kanapie. Zacząłem ją gładzić po grzbiecie, a ona zaczęła mruczeć. Położyłem White na kanapie i poszedłem po stare zabawki Killa, które były w pudełkach pod moim łóżkiem. Wziąłem podniszczoną, plastikową kulkę, której Kill nigdy nie ruszył i dałem to małej. Zapytałem:
- Ktoś jest głodny? 
Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Wzruszyłem ramionami i zauważyłem, że czarny kot jest przybity. Przykucnąłem przy nim i zapytałem:
- Killy co jest? Jesteś zazdrosny?... Nie masz o co. A mówiłem Ci przecież, że zamierzam adoptować kolejnego kota, pamiętasz? Dwa lata temu podczas świąt Bożego Narodzenia. 
Pogładziłem go po grzbiecie, później za uszami i pod brodą. White zeskoczyła z kanapy, niestety wylądowała na nosie, i podbiegła do Killa. Obwąchała go uważnie i zaczęła się łasić głową o jego głowę. Pogłaskałem oba zwierzaki i wstałem. Poszedłem się wykąpać po bieganiu... 




***


Siedziałem po turecku na kanapie zajadając lasagne i oglądając film. Na moich kolanach leżały oba koty i było mi ciężko, bo nie chciałem żadnego zrzucić. Jakimś sposobem położyłem talerz na stoliku i szybko zabrałem pilota. Zmieniłem kanał i w tym momencie weszła Viv. Pogładziłem na początku Killa, który się wyciągnął, a później White. Zapytałem dziewczynę gdy usiadła:
- Coś chcesz Viv? Odgrzać ci kolację? 



< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

,,Już tyle razy mogłem ciebie wykorzystać...'' przygryzłam wargę na tę myśl, wychodząc z jego pokoju.
***

Killi zabił cykadę, którą potem wyrzuciłam przez okno. Położyłam się i przykryłam kołdrą, pozwalając kotu, by położył się obok mnie.

***

Obudziłam się i spostrzegłam kota liżącego mój nos.
- Hej, Killy - wymamrotałam.
Zamruczał ~Wstawaj~
- Nieee - chwyciłam go jak pluszaka i spałam dalej, ale tylko kwadrans, bo usłyszałam trzask drzwi.
~Sky wyszedł. Głodny jestem. Viviiiiii~ miauknął przeciągle.
Zrzuciłam go z łóżka, ale musiałam mu przyznać. Też byłam głodna. Wygramoliłam się i poszłam do kuchni. Dałam kotu Koci Pasztet,a sama zjadłam płatki. Posprzątałam i poszłam się umyć, potem ubrać. Kiedy to zrobiłam, do pokoju w paradował Killy.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam go głaskać. Uwielbiam koty.

***

Stałam obserwując białą kulkę, trzymając Killy'ego na rękach. Kot dygotał w moich objęciach.
~Gdybym był człowiekiem, to bym zaczął płakać~ przesłał mi myśl, kocur.
-Co tak milczycie? -zapytał chłopak.
- To małe coś co trzymasz. Gdzie to znalazłeś?
Opowiedział w skrócie.
- Co o niej myślicie? - zapytał.
- Killy nie chce odpowiedzieć, aj według mnie to coś to straszny tchórz. Nie zdziw się, jeśli to małe białe zrobi sobie krzywdę, jeśli ktoś kichnie.
Wróciłam do pokoju. Killy był całkowicie przybity i nie chciał się ruszyć, siedząc na łóżku.
- Kocie, rozchmurz się - mruknęłam.
~Sky zawsze myśli, że ja lubię każdego oprócz niego. Chlip Chlip. TO nie prawda. Zawsze szukałem kolejnej osoby, która by polubiła Sky'a i mnie zarazem. Ale nie znam ulubionych typów urody, które lubi Sky! Łasiłem się do każdego chłopaka i dziewczyny mając nadzieję, że zaiskrzy... no chyba, że ten ktoś nie lubił kotów. ~
Przytuliłam kota.
- Nie przejmuj się tak...
~Nie... wszystko jest okey. Przecież już znalazłem taką osobę. Prawda?~
- Hę?
~ Lubisz mnie, a ja ciebie, a to jest sens friendzone. Sky cię polubił,a ty jego... ale wiesz w jakim sensie~
Teraz ja byłam przybita.
- Killy... nie jestem zakochana w Sky'u -powiedziałam cicho, ale wydawało m się, że ten wampir mimo wszystko to słyszy. - Nie potrafię się zakochiwać, ani kochać.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Powiedziałem nim zasnąłem:
- Nie jestem zboczony, albo uważaj co tam chcesz, może i jestem, choć tego nie widzę, już tyle razy mogłem ciebie wykorzystać, a jednak nie zrobiłem tego. A ter... - Zasnąłem... 


***


Obudziłem się następnego dnia całkowicie wyspany. Nie zwróciłem uwagi czy Viveren śpi koło czy nie, jakoś mnie to nie obeszło. Wziąłem rzeczy do biegania i poszedłem do łazienki. Przebrałem i gdy już uchyliłem drzwi wymyśliłem, że napiszę notatkę do Viv. Umieściłem na kartce samoprzylepnej, którą następnie przykleiłem do lodówki:

"Wyszedłem pobiegać. Czas powrotu: Nieokreślony. W lodówce masz dużo jedzenia

P.S. Dzięki za mleko na senne" 

I wybiegłem z mieszkania, po drodze wkładając słuchawki przeznaczone do biegania. Leciała jakaś piosenka, której zapomniałem tytułu. W cztery godziny obiegłem całe miasto do okoła i skręciłem do miasta po wodę i coś do jedzenia. Poszedłem wolnym krokiem do swojego ulubionego miejsca. Gdy usiadłem na trawie zawiał wiatr, który przywiał pewną myśl. Zdałem sobie sprawę, że mój kot mnie nie lubi. Z zamyślenia wyrwał mnie skrzeczenie orła. Trochę zaintrygowało mnie to zjawisko, ponieważ one tutaj nie występują naturalnie. Pobiegłem za tym dźwiękiem i ujrzałem orła, który atakował małego, kilku miesięcznego, białego kotka. Bez namysłu stanąłem w obronie kotowatego. Wyczarowałem szaro-czerwony promień i zarzuciłem go przed dziobem ptaka. Orzeł szybko zrezygnował i tylko klapnął dziobem, a później odleciał. Spojrzałem na wystraszonego kota. Schyliłem się i powiedziałem:
- Już dobrze, już nic ci się nie stanie... Wiem, że mi nie zaufasz... - Mimo swoich słów wystawiłem dłoń przed zwierzę by ją obwąchało. Delikatnie poruszyło nozdrzami przed palcami. Po chwili pogładziłem go po głowie, a on zaczął cicho mruczeć. Zaproponowałem:
- Może pójdziesz ze mną? Zawsze możesz odejść jeśli ci się nie będzie podobało. 
Patrzyłem uważnie na kota by ujrzeć u niego jakiś drobny ruch. Po jakimś czasie kotka zamrugała dwukrotnie. Wziąłem ją na ręce i wróciłem na swoje ulubione miejsce. Usiadłem tam i głaskałem zwierzę po grzbiecie. Po jakimś czasie postanowiłem wrócić do mieszkania. Po około dwudziestu minutach byłem w domu. Przeszedłem przez drzwi i zawołałem:
- Wróciłem i mam niespodziankę! 
Po chwili zjawiła się Viv wraz z Killym. Z torby wyciągnąłem małe zwierzątko i wystawiłem je przed przed siebie. Powiedziałem:
- To jest White. 
Postawiłem ją na ziemi, lecz gdy kotka ujrzała Viveren i Killiego schowała się za moimi nogami i zaczęła lekko dygotać. Podniosłem ją i przytuliłem. Poinformowałem:
- Trzeba dać jej czas... 


< Viveren? Mamy nowego współlokatora!!! >

OD Viveren CD Sky

Przetarłam oczy ręką i poczułam ciężar na żebrach.
- Co do chol... - mruknęłam i urwałam w połowie zdania, widząc rękę Sky'a.
Mój podkoszulek był podwinięty pod piersi tak, że tylko je zasłania. Zaczerwieniłam się.
- Zboczeniec - szepnęłam.
~Hihi~ zaśmiał się Killy ~On to słyszy~ miauknął.
- Gomi, jesteś zdrajcą własnego pana - mruknęłam. - Sky, wiem, że nie śpisz.
Wampir otworzył oczy i spojrzał na mnie. Zamrugał robiąc niewinne ślepka.
- Nie macałem cię - zaczął się bronić.
- Killy twierdzi, że nie widział przez kołdrę. Ja spałam. Mogę się tylko domyślać - zmierzyłam go wzrokiem. - Gomi, przestań się śmiać.
Kot prychnął, ale wyciągnął się na mojej szyi i zaczął mruczeć.
~Dobrze, że Sky nie jest fanem zoofilii~ wymruczał. ~Miałbym kłopoty jak ty... no wiesz... łapałby mnie kiedy bym spał. Hihihi~
Wzięłam kota i ściągnęłam go z szyi, po czym zrzuciłam z łóżka.
- Nie zamierzał słuchać twoich pie*doł Gomi - mruknęłam. - Sky....
- Tak?
- Zabierz rękę zboczeńcu!

***

Wyszłam w szlafroku z łazienki. Wcześniej, przed prysznicem, zdjęłam bandaże. Rany miałam już płytkie. Zasługa wewnętrznej magii.
Sky dalej próbował zasnąć.
Weszłam do kuchni i zagotowałam mleko, dodałam do tego kilka składników, robiąc mleczny napar. Taki sam, który robiła mi przybrana matka, kiedy nie mogłam zasnąć. Potem spałam pół dnia i całą noc, ale przynajmniej byłam wyspana.
Weszłam do sypialni wampirka, nie pukając.
- Już prawie zasnąłem - syknął i usiadł.
Zmierzyłam go morderczym wzrokiem.
- Pij - podałam mu kubek, a on wziął go w dłonie.
- Co to?
- Lek na dobry sen - mruknęłam kucając przy łóżku, kiedy on pił.
~Hihihi~ Gomi zaczął ocierać się o moje udo.
Nie zauważyłam, kiedy na mała wredna bestia rozwiązała mi szlafrok.
- I jak? - zapytałam.
- Mmm... dobre.
- Za kilka minut zaśniesz - odparłam. Wzięłam pusty kubek. Zrobiłam dwa kroki, a szlafrok spadł na ziemię ukazując moje ciało.
- Wredny kocur - powiedziałam przez zęby, czerwona na twarzy.
Wolałam nie odwracać się, by zerknąć na chłopaka. agią podniosłam szlafrok i założyłam go.
Wyszłam z pokoju, biorąc kota.
~Miauuu co ty chcesz mi robić?~
Wrzuciłam go do mojego pokoju.
~ Póki nie zabijesz tej cykady, która siedzi na łóżku, nie wypuszczę cie z tond - przesłałam wiadomość do kota, w myślach.
~Nooo dobraaa~
Usłyszałam swoje imię zza drzwi Sky'a.
Wróciłam do jego pokoju i podeszłam do łóżka. Oczy mu się zamykały. Jeszcze chwila i zaśnie.
- Tak, Sky? - zapytałam.

Sky?

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Od Sky'a CD Viveren

Wstałem i przekroczyłem jej nogi w kolanach. Powiedziałem:
- Nie chodzi o to, że mi przeszkadza, że tutaj śpisz... Tylko... ja się nie wysypiam ostatnio! Dlatego byłem zły, bo się przestraszyłem jak się tutaj położyłaś, a teraz jestem rozbudzony i nie zasnę, a potem będę chodził jak zombie... Eh, no trudno... I jeśli chcesz to możesz spać w tym łóżku, kiedyś też spałem w tym samym z inną osobą i nie przeszkadzało mi to, teraz też nie... - Ziewnąłem i dodałem- Jeśli pozwolisz spróbuję zasnąć, a jak mi się nie uda to... Zrobię coś, ale nie wiem co. 
Wszedłem pod kołdrę i położyłem się na boku, twarzą do Viveren. Zamknąłem oczy, jednak było dla mnie za cicho. Przechyliłem się w stronę szafki nocnej i włączyłem odtwarzacz muzyki na najniższym poziomie głośności. Ponownie się ułożyłem i próbowałem zasnąć. Jednak udało mi się zapaść tylko w letarg... 


***


Ocknąłem się gwałtownie godzinę później. Spostrzegłem, że jedną ręką obejmowałem Viv. Odsunąłem ją ostrożnie, ale moja pobudka również ją obudziła. Wziąłem taktykę oposa - udawałem, że nie żyję, a w tym przypadku, że śpię. W myślach zaśmiałem się, że pasuję do roli oposa, przynajmniej w sensie kolorystycznym. Miałem przeczucie, że ona wie, że nie śpię i tylko udaje... 


< Viveren? Myry myry xD >

Od Viveren CD Sky

- Przepraszam, Sky - powiedziałam nie otwierając oczu. - Nie powinnam wchodzić do twojego łóżka. Naprawdę... przepraszam, że się boję - spojrzałam na niego.
- Przepraszasz, bo się boisz? - zdziwił się.
- Wyczułam złość w twoim głosie, kiedy pozwoliłeś mi zostać. Więcej tego nie zrobię, bo widzę, że nie chcesz być blisko mnie.
Odwrócił wzrok.
~ GŁUPIAŚ~ miauknął do mnie kot.
Przymknęłam oczy, ale po chwili znów je otworzyłam. Zamrugałam i usiadłam na łóżku. Miałam zamiar wstać, ale czułam się dziwnie skrępowana.

Sky?

Od Charlotte CD Will

-Masz swojego gada- spojrzałam z uśmiechem na Willa.
Powoli podeszliśmy do stworzenia, dokładnie mu się przyglądając. Smok nie zwracał na nas najmniejszej uwagi. Czarnowłosy po chwili wahania dotknął pyska brązowej istoty. Jej reakcja byłą dość dziwna. Spojrzała ona na Willa z pogardą i ponownym prychnięciem zabrała łeb. 
-Nie znam się wprawdzie na smokach, ale ten jest jakiś dziwny- stwierdziłam.
W tym momencie zauważyłam na ziemi coś błyszczącego. Podeszła, by to podnieść, jednak smok spojrzał na mnie z morderczą miną i zasłonił przedmiot ogonem. 
-Tknijcie tu cokolwiek, a zabiję was bez wahania- warknął.
-Tylko, że tu nie ma co dotykać- mruknęłam, rozglądając się. 
Smok ponownie prychnął i wstał, by zmienić pozycję. Usiadłam przy ogniu, pokazując Willowi by zrobił to samo.
-Niech Jormund chwilę nas poszuka, a my tu sobie posiedzimy w ciepełku- uśmiechnęłam się.
Chłopak usiadł koło mnie, dalej spoglądając na smoka.
-Co tak właściwie tutaj robisz?- zapytał gada, który kompletnie go zignorował. 
-Milusi...- stwierdziłam.

<Will?>

Od Willa CD Charlotte

Charlotte stała nade mną, a ja zacząłem się cicho śmiać. Po chwili wyprostowałem się i powiedziałem:
- Miałaś dobry pomysł. Dobra chodźmy, bo zaraz wróci z tymi ziołami. 
Poszliśmy w stronę lasu... 


*** 


Poprawiłem kurtkę i szal, a później zapytałem:
- Masz pomysł gdzie pójdziemy? 
Po moich słowach ujrzałem wielką jamę, a tam poruszający się koniec ogona jakiegoś gada. Byłem wyraźnie zaciekawiony i podekscytowany. Zaproponowałem z chwilą zamyślenia:
- Chodźmy sprawdzić co tam się kryje. Proszę... 
Charlotte spojrzała na mnie miną mówiącą "To zły pomysł", jednak na jej twarzy gościło również lekkie zaciekawienie. Zacząłem ją błagać i prosić, aż w końcu powiedziała:
- No dobrze, ale jak coś nas zaatakuje to twoja wina. 
Uśmiechnąłem się i ruszyłem pierwszy w głąb jaskini. Zapaliłem niebieski płomień na swojej ręce i ruszyłem przed siebie. Cuchnęło tam wilgotną ziemią i grzybami, później dołączył jeszcze zapach siarki.


***


Po około czterdziestu minutach bezowocnych poszukiwań znaleźliśmy wielką grotę oświetloną jednym, wielkim ogniskiem z lewej strony. Po chwili ujrzałem głowę wielkiego, brązowo-czerwonego smoka, a później resztę jego ciała. Ziewnął głośno i ujrzał nas. Prychnął tylko i położył się przy ognisku... 



< Charlotte? Zdecyduj co będzie się dalej działo... >

Od Darkness Cd Azazel

- Darkness - zawołał ktoś za mną.
Michael odwrócił mnie ku sobie i przytulił.
-Nic ci nie jest? - zapytał.
- Wszystko dobrze... - odparłam melancholijnie
- Wyglądasz blado.
- Michaelu, naprawdę nic mi nie jest...
Przeniósł nas do nieba.
- Choć, zrobię ci kakao - pociągnął mnie w stronę kuchni.

***

Z żołądkiem wypełnionym kakao weszłam do swojego pokoju. Padłam na twarde łóżko [ lubię twarde]. 
Nie mogłam przestać myśleć o Azazelu. Szarpnęłam się za włosy, ale to też nie pomogło. 

~Dwa tygodnie później~

-Michael, czemu ty bierzesz udział w takich mało ważnych sprawach jak ''walka o duszę''? - zapytałam.
- Mmm... by kłócić się z Azazelem. A co? Chcesz mnie dziś zastąpić siostrzyczko?
- Nie, chce towarzyszyć.

***

Po tym jak przyłączyłam się do kłótni z mocnymi argumentami, sędzia ogłosił przerwę. Co dziwne miała ona trwać półgodziny. Chyba będzie trzeba zmienić sędzię. Podsunę tę myśl Rafałowi.
Siedząc na ławce w ogrodzie obok budynku w którym była ta ''walka'', czułam się samotna. Nie wiem czemu. Wydawało mi się, że to przez Daylight, która dostała urlop i wraz z kilkoma anielicami pojechała na wyspy tropikalne.
Poczułam dym papierosów i obecność za plecami.
- Mogę się przysiąść? - zapytał.
- Siadaj.
- Chcesz? - podsunął mi papieros pod usta.
Skrzywiłam się z wyrazem niesmaku i odwróciłam głowę odchylając się w tył.
- Coś się smuci? - zapytał.
- Czemu tak sądzisz?
- Czuję to.
- Nie będę się widziała z moją bliźniaczką przez najbliższe dni - nie wiem czemu, ale mu to powiedziałam.
Nie odpowiedział.
- Co u tego pieska...?
- Polepszyło mu się - odparł.
Kosmyk włosów opadł mi na twarz. Upadły wciągnął rękę i zagarnął go za moje ucho, dotykając przy tym mój policzek.
- Łapy precz od mojej siostry - odezwał się grobowo Michael, pojawiając się przed nami.
- Michael, nie potrzebuję cało-wiecznego nadzoru - powiedziałam.
- Póki adoratorzy się do ciebie kleją... potrzebujesz. Chyba nie chcesz być taka jak on? Nie chcesz upaść, prawda?
Spuściłam głowę.
- Nie chcę - powiedziałam cicho i zadrżałam.
Michael opatulił mnie jakąś białą bluzą i zaciągnął kaptur na oczy, po czym mnie poklepał mnie po głowie.
- No, sis. Lecę po kawę. A ty Azazel...
- Tak, tak... bla bla bla... łapy od niej precz, bo odetnę mym zajebiaszczym mieczykiem, którym szpanuję na lewo i prawo.
Sięgnęłam, by zdjęć kaptur i wyczułam, że bluza ma jakieś trójkąty na kapturze - kocie uszka. 
Spojrzałam na Az'a kiedy Mich poszedł. Nie zdjęłam jednak kaptura.

Azazel?

Od Azazela CD Darkness

- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo – wyjaśniła Dark, pijąc kawę. Wzruszyłem ramionami.
- Pójdę po to mleko – wstałem i ruszyłem do lady. Nagle do środka zaczęło wchodzić pełno ludzi. Wyjrzałem przez okno, lekko zaciekawiony. No tak… Zaczęło padać, a pomysł schowania wydawał się świetny. Z dzbaneczkiem mleka, dopchałem się do naszego stolika. 
- Nie trzeba było – mruknęła dziewczyna, jednak sięgnęła po naczynie. – Niezły tłok się zrobił.
- Mamy towarzystwo – zignorowałem anielicę, wpatrując się w trzy postacie ponad jej ramieniem. Michael i jeszcze jakaś dwójka aniołów. Rozglądali się po kawiarni, szukając nas wzrokiem. – Pochyl się – pouczyłem ją, zsuwając się na podłogę. Dark po chwili do mnie dołączyła. – Nadopiekuńczy braciszek? – Uśmiechnąłem się nonszalancko. 
- Cicho bądź – mruknęła. 
- Musimy wyjść tyłem, tak by nas nie zauważyli.
- A co? Nie chcesz z nim rozmawiać?
- Myślałem, że tobie to będzie przeszkadzać… - Zaczynałem się podnosić. Dziewczyna pociągnęła mnie w dół. Jej lodowaty wzrok bez większego problemu mógłby mnie zabić. 
- Kieruj – warknęła. Przechodząc między nogami ludzi i robiąc nie małe zamieszanie, prawie przedostaliśmy się do tylnego wyjścia. Prawie. 
- Tam są! – zawołał Michael, przepychając się przez tłum. Zerwałem się na nogi. Chwyciłem Darkness za nadgarstek i pociągnąłem ją za sobą na ulicę. Uciekaliśmy pustymi alejkami. Na szczęście goniący nas aniołowie kilka razy poślizgnęli się na mokrym bruku. Skręciłem za budynkiem miejscowej piekarni. 
- ChoIera… - Warknąłem na widok ślepego zaułku. 
- Co za problem? Przecież możemy przelecieć – zauważyła Dark, rozkładając skrzydła. 
- Nie mogę – pokręciłem głową, rozglądając się panicznie dookoła. 
- Jak to nie możesz? Musisz tylko – zaczęła tłumaczyć wściekła. 
- Nie mam skrzydeł! Okej?! - Warknąłem. Przez chwilę jakby ją zamurowało. Obudziły ją krzyki Michaela, za jej plecami. 
- Chodź. Spróbuję cię przenieść – mocno chwyciła mnie za ramiona. Zacisnąłem gwałtownie powieki, kiedy tylko oderwaliśmy się od ziemi. Otworzyłem oczy dopiero, kiedy moje stopy znowu dotknęły mokrej kostki brukowej. – Masz lęk wysokości?
- Zostawmy to – poprosiłem, biegnąc przed siebie. Michael na pewno zrozumiał, że przedostaliśmy się jakoś przez mur. Przestało padać i wyszło słońce. Skierowaliśmy się w stronę głównego placu, gdzie pewnie będzie dużo ludzi. Nie myliłem się. – Złap mnie za rękę – wyciągnąłem dłoń w stronę Anielicy. 
- Po co? – Spytała. Ruchem głowy wskazałem na niebezpiecznie szybko przybliżającą się postać archanioła. Odwróciła się i nic więcej nie mówiąc, złapała mnie. Wbiegłem w tłum, który zebrał się by wspólni oglądać tęczę. 
- Chyba nam się udało – zaśmiałem się, kiedy wbiegliśmy do parku. 
- Ledwo – kąciki ust Dark uniosły się odrobinę. – Fajny bieg. 
- Musisz się trochę wyluzować – pouczyłem ją, poprawiając wpadające mi na oczy, włosy. - Wtedy ludzie bardziej cię polubią. I nie możesz tak wszystkich gromić swoim spojrzeniem. O właśnie tym – uśmiechnąłem się, widząc lodowate oczy Dark, wbite we mnie. – Chodź złośnico – ruszyłem przed siebie. Nagle stanąłem. 
- Ludzie nie muszą mnie lubić. Co jest znowu? – Warknęła, jednak umilkła. – Biedne zwierzę… - Spojrzała na leżącego pod ławką małego, czarnego owczarka. Przykucnąłem przy nim, ostrożnie wyciągając dłoń w jego stronę. Trącił ją nosem. Przejechałem palcami po jego boku. 
- Sama skóra i kości – szepnąłem, czując żebra. – Chodź mały – chwyciłem go ostrożnie, wyciągając spod ławki. Ściągnąłem z siebie marynarkę i owinąłem nią zwierzę. Wziąłem trzęsącego się z zimna, przemoczonego psa na ręce. 
- Jednak masz jakieś serce – rzuciła Dark żartobliwie. 
- Nie mogę patrzeć, jak zwierzę cierpi. Nie zasługuje na to. Będę musiał się zbierać – westchnąłem. – Dziękuję za spotkanie. Powinienem się zając tym maluchem. 
- W Piekle?
- A czemu nie? – wzruszyłem ramionami. – Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy – skłoniłem się przed nią i zniknąłem. 


<Dark?>

Od Darkness CD Azazel

Stałam w umówionym miejscu, czekając na upadłego. Nie wyglądałam jak jakaś anielska rewelacja, włosy miałam rozpuszczone, brak makijażu [ po co mi on - jestem aniołem], założyłam na siebie błękitną togę, która nie sięgała za kolana na jednym ramiączku od której odchodził jedyny rękaw sukni. Sandały typu czarne rzymianki.
Znudziłam się i sama już poszłam do kawiarni. 
- Coś podać? - zapytała kelnerka.
- Czekam na drugą osobę, więc na razie nie - odparłam. - Dziękuję.
Skinęła głową i odeszła.
Czekałam na Az'a, aż ten łaskawie się zjawił.
- Witaj, Azazelu - powiedziałam, kiedy stanął nade mną.
- Hej, Dark - odparł nonszalancko i podsunął mi różę pod nos.
Wzięłam czarną roślinę.
- Ośmielasz się mi dawać piekielną różę? - zapytałam cicho.
- Jestem bardzo odważny - posłał mi nonszalancki uśmiech, siadając na przeciw mnie.
Westchnęłam i nawet nie zauważyłam, kiedy postawiono przed nami kawę i ciastko.
- Mało oryginalnie... mogłeś mi dać kota - stwierdziłam.
- Kota? - zdziwił się.
- Nie dosłyszałeś?
Znów się uśmiechnął.
- Michael mnie zabije jeśli się dowie, że tu jestem - powiedziałam i napiłam się trochę kawy. - Za mało mleka jak dla mnie... - westchnęłam.
- Pod władzą braciszka?
- Jesteś pierwszym aniołem w dodatku upadłym, któremu udało się mnie zaprosić na kawę czy co innego.
- Widać jestem wyjątkowy.
-Inne anioły już teraz ci pewnie zazdroszczą, więc nie zepsuj tego.
- Dajesz mi jakieś szanse?
- Na przeżycie kolejnych dwóch godzin? Nie wiem.
- Dzięki - powiedział z nutką grozy.

Azazel?

Nowa Postać




IMIĘ I NAZWISKO: Elizabeth Clavens
PSEUDONIM
: Eli
PŁEĆ
: Kobieta

WIEK
: 17 lat 

POCHODZENIE
: Wieś

CHARAKTER
: Dziewczyna działa zgodnie ze swoimi poglądami na świat. Dba o tradycję, ceni sobie lojalność i porządek. Wierzy w dobro i sprawiedliwość, ale nie ma poszanowania dla praw i przepisów. Uznaje silną, dobrze rządzącą władzę - bez względu na to, czy jest to tyrania, czy demokracja. Nie zwraca zbytniej uwagi na to, czego oczekują od niej inni. Posiada własny moralny "kompas", według którego wytycza swoją ścieżkę. Jest uprzejma i dobroczynna, jednak nie da sobie wejść na głowę. Na chamstwo odpowie chamstwem. 
WYGLĄD
: Eli jest drobną dziewczyną, o kruczoczarnych włosach sięgających do ramion. Ma Bladą cerę oraz fioletowe oczy. 
MOTTO
: Kobieta jest przyszłością mężczyzny
SYMPATIA
: Brak
NAŁÓG
: -

HOBBY/ZAINTERESOWANIA
: Brak jakichś konkretnych

UMIEJĘTNOŚCI
: Elizabeth posługuje się różnymi typami broni białej. 
BROŃ
: Najczęściej można ją ujrzeć z mieczem.
RODZINA
: Jest naprawdę spora, więc trochę by zajęło wymienianie... 

MIEJSCE ZAMIESZKANIA
: Jak na razie przemieszcza się z miejsca na miejsce 
HISTORIA
: Dziewczyna wychowywała się na wsi. Już jako dziecko rozpoczęła trening władania bronią białą, pod czujnym okiem czterech starszych braci. Po ukończeniu 16 roku życia i zdobyciu wysokich umiejętności fechtunku, opuściła rodzinną wioskę, by trochę poznać świat. W czasie podróży napotykała wielu wojowników, z którymi chętnie toczyła pojedynki. Podróżuje do tej pory.
INNE
-Mimo swojego młodego wieku ma słabość do alkoholi
-Uwielbia wszelkie opowieści o rycerzach 
-Jest przekonana, że kobiety górują nad mężczyznami




AUTOR: Bianchi

środa, 24 czerwca 2015

Od Sky'a CD Viveren

Odpowiedziałem sennie i odrobinę zirytowany:
- Rób co chcesz, nie przeszkadza mi...- Spojrzałem na Viveren i dodałem- Wiesz nie wyglądasz na osobę, która boi się burzy... Dobranoc Vivi...
Uśmiechnąłem się i lekko poprawiłem pozycję pomimo mocnego uścisku dziewczyny. Patrzyłem w okno i przez długi czas nie potrafiłem zasnąć. Czułem na plecach jak Viveren oddycha. Po jakimś czasie, gdy już sobie odpuściłem próby zaśnięcia udało mi się zasnąć...
***

Obudziłem się nad ranem przez promienie słoneczne próbujące przebić się przez szybę. Wygramoliłem się z łóżka i już osłabionego uścisku Viveren, podszedłem do okna i zasłoniłem okno grubą zasłoną. Wróciłem do łóżka i po chwili wskoczył na mnie Kill. Połasił się o moją głowę i ułożył się na czarnowłosej. Ziewnąłem cicho i przeczesałem włosy dłonią i patrzyłem na sufit. Nadal czułem senność, jednak nie potrafiłbym ponownie zasnąć. W całym mieszkaniu słychać było tylko mruczenie kota i oddech Viv...


< Viveren? >

Od Azazela CD Darkness

Dziewczyna uderzyła mnie w twarz włosami.
- Ble – mruknąłem, wyjmując biały włos z ust.
- Jeśli już skończyłeś flirtować z Aniołkami i narażać się bratu, to możemy iść? – Spytał Ryan zza moich pleców.
- Do Piekła też mi się nie śpieszy – westchnąłem. – Daj ogień – wyciągnąłem rękę w jego stronę.
- Trzymaj – podał mi srebrną zapalniczkę zippo. Wyciągnąłem ostatniego papierosa z paczki i zapaliłem go. Zaciągnąłem się głęboko, po czym powoli wypuściłem dym z płuc.
- Wracajmy - powiedziałem, kiedy skończyłem palić. Chłopak chwycił mnie za ramię. Zamknąłem oczy. Poczułem jak żołądek skręca mi się w supeł. Kiedy uniosłem powieki, byliśmy w piekle, a dokładniej w kościanym ogrodzie Lucyfera.
- Ty do niego idziesz – zawołał Ryan, odskakując ode mnie.
- Kuźwa…. – warknąłem, drapiąc się po karku. Po każdej rozprawie jeden z wytyczonych aniołów szedł zdać sprawozdanie Lucyferowi. Zazwyczaj nie był zbyt zadowolony. Szczególnie jeśli dusza przeszła mu koło nosa. – Wisisz mi za to paczkę fajek jasne? - Spytałem, kierując się do drzwi.
- Na ciebie nie będzie aż tak zły - zawołał chłopak za mną.
- W co ty wierzysz? On zawsze jest zły. Czasem tylko odrobinę bardziej - powiedziałem bardziej do siebie niż do niego i ruszyłem korytarzem.

***

- Jak to ci się nie udało? Tobie? - Lucyfer uśmiechnął się wrednie, popijając wino, zapewne zmieszane z odrobiną krwi. - W końcu coś, czego nie umiesz zrobić...

- Nie jestem idealny - odparłem lekko. Obok mnie rozbiło się szkło.
- Oczywiście, że nie - warknął, sięgając po drugi kieliszek. - Nawet tego nie umiesz zrobić. Jutro zostaniesz po godzinach.
- Ale.. - zacząłem, przypominając sobie o spotkaniu z Darkness.
- Tak? Coś ci nie odpowiada?
- Skąd. - mruknąłem, skłoniłem się i wyszedłem. Po jakiejś godzinie znalazłem Thomas'a. Siedział niedaleko izolatki dla dopiero co złapanych stworzeń. Obok niego leżała Malva z wiankiem jakiś kwiatów na głowie. - Weźmiesz ode mnie jutro nadgodziny? - Spytałem bruneta. We dwójkę zajmowaliśmy się wszelakimi stworzeniami, które kazał złapać Władca Piekieł
- Spoko. Odpracujesz je potem za mnie - machnął ręką i wrócił do rozmowy z Upadłą. 
- Szybko poszło - odetchnąłem, odchodząc kawałek. 
<Dark?>

Od Charlotte CD Will

-Przecież go tu nie zostawimy...- mruknęłam.
-Czemu nie?- Will spojrzał na mnie świecącymi oczami.
Spojrzałam na chłopaka, rozważając wszystkie za i przeciw. Zaczęłam go ciągnąć na bok, mówiąc Jormundowi, że za momencik wrócimy. Zatrzymaliśmy się kilka metrów dalej.
-Udawaj, że cię brzuch boli- powiedziałam.
-Że co?- zdziwił się czarnowłosy.
W tym momencie w naszą stronę zaczął iść troll, krzycząc coś o lakierze na swoich paznokciach. Szybko uderzyłam Willa w brzuch, tak by Jormund nie widział. Chłopak lekko się zgiął, a ja zaczęłam iść w stronę naszego przyjaciela. 
-Will nie czuje się najlepiej- wyjaśniłam- Musisz wrócić do babci i przynieść mu trochę ziół.
-Nie! Nie wrócę do tej wiedźmy!- krzyknął wystraszony.
-Nie zrobisz tego dla przyjaciela?- zapytałam smutnym tonem- Wiesz. Poszłabym sama, ale jeszcze muszę nakarmić te lisy śnieżne, które czekają na nas na tej drodze.
-Li-lisy?!- krzyknął jeszcze głośniej- Niedługo wrócę!
Troll zaczął szybko "biec" w stronę miasta, a ja podeszłam do Willa. 

<Will?>

Od Lucifery CD Ray

Położyłam się obok niego i zerknęłam na plaster.
- Coś ty dzisiaj robił, Ray? - westchnęłam i zasnęłam.
Wstałam wcześnie rano i ruszyłam na ,,żniwa''. Wróciłam o piętnastej. W salonie siedzieli rodzice Ray'a.
- Och, Lucy? - zdziwiła się matka.
- Dzień dobry.
- Gdzie byłaś? - zapytała babcia nagle wyrastając przede mną.
- W pracy - odparłam.
- W pracy? Och, to tylko nasz Ray taka pierdołka, że sam sobie nie poradzi? - zaśmiała się staruszka z niego, ale to ja poczułam się urażona. - Czym się zajmujesz dziecinko?
- Pracuje z zakładzie pogrzebowym - odparłam.
- Czyli, że...
- Kopię groby, ustalam gdzie kto spocznie, przygotowuję trumny...
- Och... to taka brudna robota. Nie boisz się przebywać przy martwych?
- Ich zimne ciała już nigdy się nie poruszą, czemu mam się bać? Na choroby mam alibi - dodałąm, choć nie wiedziałam co to znaczy.
- Lubisz robić to co robisz? - zainteresował się ojciec.
- Tak, uwielbiam.
Nie wiedziałam, że Ray stoi na schodach. Wyczułam go po jakimś czasie i pobiegłam za nim do jego sypialni.
- Czemu to powiedziałaś?
- Musiałam skłamać - odparłam przepraszającym tonem. - Nie mogę mówić na lewo prawo, że jestem Śmiercią.

Ray?

Od Raya CD Lucifera

Zaśmiałem się cicho i również zamruczałem:
- Luciferko. 
Pocałowałem ją namiętnie, przyciągając do siebie. Po chwili poczułem jej język. Położyłem ręce na jej talii...


***


Lucifera zbierała się do wyjścia, niestety czas minął szybko. Przytuliłem ją i pocałowałem na do widzenia. Powiedziałem:
- Będę czekać. 
Lucifera wyszła, a ja patrzyłem na drzwi. Po jakimś czasie ruszyłem do salonu i włączyłem telewizor. Patrzyłem bez celu na ekran telewizora...


***


Nagle się obudziłem, nie wiedząc o co chodzi. Wstałem i postanowiłem się przejść. Zaczęło zmierzchać, założyłem bluzę i zostawiłem osamotniony dom. Poszedłem na dwór i poszedłem między drzewa. Po przejściu jakiejś części lasu usłyszałem głośny tupot rozejrzałem się po okolicy i ujrzałem biegnącego mężczyznę. Na twarzy i bluzie miał kilka kropel krwi. Popchnął mnie, a ja upadłem na jakiś kamień. Ocknąłem się kilka minut później. Stwierdziłem, że to był zły pomysł by iść na spacer. Wróciłem do domu i poszedłem do łazienki. Ujrzałem z tyłu głowy krwawiącą ranę. Westchnąłem i przykleiłem plaster. Poszedłem do sypialni i położyłem się. Szybko zasnąłem... 


< Lucifera? >

Od Lucifery CD Ray

- Nie nazywaj tego wyjazdem - mruknęłam. - Twój sąsiad, stary Winches umrze. Więc praktycznie nie ruszę się z tej wiochy, potem o szesnastej ileś tam muszę jechać do miasta, potem o dziewiętnastej dwadzieścia dusz w centrum nadal w mieście, no i dwudziesta druga, pięć dusz, obrzeża miasta.
- Och... tyle ludzi umiera? A w centrum jakiś...
- Nie wiem, Ray. Wiem, że umrą od postrzału, wiec możesz się domyślać. A dziś jest bardzo spokojny dzień.
,,Zrzuciłam się'' na Raya. Przygniotłam go do kanapy
- Rayuniu - zamruczałam.

Ray?

Od Raya CD Lucifera

Rodzina westchnęła i wszyscy zasiedliśmy do stołu. Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Smacznego! 
Zabrałem się za robienie kanapek dla siebie i Lucy. Zjedliśmy wszystko co było na talerzach i postanowiłem, że posprzątam. Zebrałem wszystkie rzeczy i resztki wyrzuciłem do kosza, a talerze i kubki umyłem i postawiłem na suszarce do naczyń. Przeszedłem z kremowej kuchni do brązowego salonu. Na środku stały dwie kanapy, a między nimi stolik do kawy. Usiadłem na jednej z nich i rzuciłem wzrokiem na półki z książkami. Po chwili przyszła Lucifera i również usiadła. Byliśmy dzisiaj sami w domu, bo rodzice musieli coś załatwić, a babcia umówiła się z jakimś starym znajomym. Zapytałem:
- To co chcesz robić do twojego wyjazdu? Mamy cztery godziny... 


< Lucifera? >

Od Lucifery CD Ray

- Dobrze się spało?
- Spać - wymamrotałam i przyciągnęłam do siebie Ray'a niczym pluszowego misia. Przytuliłam go troszkę za mocno.
- Lucy... udusisz mnie - wyjąkał.
- Przepraszam, skarbie - puściłam go i przykleiłam się do jego klatki piersiowej. - Ale nie pozwolę ci wstać...
- Doprawdy? - zaczął mnie łaskotać, a ja śmiać.
Starałam się być cicho, a Ray skorzystał z okazji i wstał, kiedy zelżał mój uścisk.
- Wstawaj leniuszku - powiedział. - O której masz żniwa.
- O piętnastej - wymamrotałam.
- Jest dziewiąta - westchnęłam i wstałam.
W samej bluzce Ray'a, którą założyłam wczoraj, zeszłam na dół.
- Dzień dobry - wymamrotałam, widząc jego rodzinę.
Spojrzeli po sobie znacząco.
- Powinniśmy już szykować pokoik dziecięcy? - zapytał ojciec.
- JA i Ray planujemy mieć dzieci nie wcześniej niż za trzy lata - odparłam.
- MOGĘ TEGO NIE DOŻYĆ - zaniepokoiła sie babcia.
Spojrzałam w jej licznik. Staruszka jeszcze zatańczy na grobach rodziców.
- Proszę nie martwić - mruknęłam. - Jestem pewna, że pani przeżyje jeszcze co najmniej trzydzieści lat.
- Kochanieńka, ja mam sześćdziesiąt pięć!
- W takim radzie co najmniej trzydzieści pięć - uśmiechnęłam się śpiąco i poczułam jak Ray mnie obejmuje od tyłu.
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie - szepnął, ale na nasze nieszczęście jego rodzina to usłyszała i zaciekawili się.
- Tak... - odparłam, a oni zaczęli piszczeć - dobrze mi się spało.
Ich zapał zgasił się równie szybko jak zapłonął.
Ray i ja zaśmialiśmy się cicho.

Ray?

Od Raya CD Lucifera

Również poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Po chwili byłem wykąpany, suchy i ubrany. Spojrzałem na Lucy, która dalej głaskała kruka. Położyłem się i patrząc na dziewczynę zasnąłem... 
***
Obudziłem się w środku nocy, wtulony byłem w prawdopodobnie śpiącą Luciferę. Pocałowałem Luciferę w czoło i postawiłem spróbować iść spać. Po jakimś czasie zasnąłem. 

***
Otworzyłem oczy dość wcześnie, po chwili Lucy też otworzyła. Powiedziałem;
- Dzień dobry! 
I pocałowałem ją delikatnie... 


< Lucifera? >