- Twój organizm jest słaby, ale zasłabłeś przez tą ranę.
- To tylko draśnięcie.
- W tym pokoju unosi się aura śmierci, Ray. Rany w takim otoczeniu nie sprzyjają zdrowiu.
Spojrzał w ziemię, a ja wyciągnęłam z kieszeni spodni mały flakonik z białą cieczą, wyglądającą jak woda po płukaniu ryżu.
- Co to? - zapytał.
- Przyśpieszy gojenie rany. Za trzy-cztery dni będziesz miał już tylko bliznę.
Powąchał zawartość.
- Pachnie cukrem.
- Mieszanka ziół z mojego świata. Wypij wszystko.
Zrobił to o co prosiłam.
- Macie jakiś domek letniskowy, czy coś?
- Czemu pytasz?
- Rana nie może się goić czując śmierć.
- To znaczy, że znowu znikniesz?
Posłałam mu smutny uśmiech.
- Nie, Ray. W tym tygodniu... będziesz się budził obok mnie - odparłam. - Mam na wieczorne godziny. Kosę będę zostawiała w moim świecie, zbyt intensywnie pachnie trupami.
Ray?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz