- Dobrze się spało?
- Spać - wymamrotałam i przyciągnęłam do siebie Ray'a niczym pluszowego misia. Przytuliłam go troszkę za mocno.
- Lucy... udusisz mnie - wyjąkał.
- Przepraszam, skarbie - puściłam go i przykleiłam się do jego klatki piersiowej. - Ale nie pozwolę ci wstać...
- Doprawdy? - zaczął mnie łaskotać, a ja śmiać.
Starałam się być cicho, a Ray skorzystał z okazji i wstał, kiedy zelżał mój uścisk.
- Wstawaj leniuszku - powiedział. - O której masz żniwa.
- O piętnastej - wymamrotałam.
- Jest dziewiąta - westchnęłam i wstałam.
W samej bluzce Ray'a, którą założyłam wczoraj, zeszłam na dół.
- Dzień dobry - wymamrotałam, widząc jego rodzinę.
Spojrzeli po sobie znacząco.
- Powinniśmy już szykować pokoik dziecięcy? - zapytał ojciec.
- JA i Ray planujemy mieć dzieci nie wcześniej niż za trzy lata - odparłam.
- MOGĘ TEGO NIE DOŻYĆ - zaniepokoiła sie babcia.
Spojrzałam w jej licznik. Staruszka jeszcze zatańczy na grobach rodziców.
- Proszę nie martwić - mruknęłam. - Jestem pewna, że pani przeżyje jeszcze co najmniej trzydzieści lat.
- Kochanieńka, ja mam sześćdziesiąt pięć!
- W takim radzie co najmniej trzydzieści pięć - uśmiechnęłam się śpiąco i poczułam jak Ray mnie obejmuje od tyłu.
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie - szepnął, ale na nasze nieszczęście jego rodzina to usłyszała i zaciekawili się.
- Tak... - odparłam, a oni zaczęli piszczeć - dobrze mi się spało.
Ich zapał zgasił się równie szybko jak zapłonął.
Ray i ja zaśmialiśmy się cicho.
Ray?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz