środa, 29 lipca 2015

Od Lucifery CD Ray

- Oo babeczka zniknęła - powiedziała babcia. - Ray'u czy masz z tym coś wspólnego?
Ray uśmiechnął się jak dziecko, niewinnie, ale ze znaczącym błyskiem w oku.
Podeszłam do chłopaka i cmoknęłam go w policzek.
- Lucy, co ty masz na palcu? - zapytała babcia. - Czy to obrączka? 
Uśmiechnęłam się wraz z chłopakiem.
- Od kilku dni ja i Lucy jesteśmy zaręczeni - powiedział, obejmując mnie.
Coś za nami się stłukło. Mama i ojciec Ray'a stali w progu, a pod nimi stłuczona doniczka i reszty kwiatka wraz.z ziemią.


Ray?

Od Viveren Cd Sky

- Dobrze się czuję - wymamrotałam.
Gapiłam się w kawałek ciastka, a na moje kolana wdrapała się White.
Widelczykiem wzięłam kawałek. Smak czekolady wypełnił moje usta. Słodkie ciastko było całkiem smaczne. Wzięłam kolejny kawałek. 
- I jak?
- Dobre...
Mimo, że nie patrzyłam mu w oczy, czułam jak na mnie patrzy. Wzięłam kolejny kawałek.
- Ubrudziłaś się na wardze - nachylił się.
Cofnęłam głowę i wytarłam usta, ale nic na nich nie było.
Chłopak odsunął się, a ja poczułam się głupio.
Odstawiłam ciastko na szafkę nocną, zdjęłam White z kolan i przytuliłam się do Sky'a.
Poczułam ścisk w klatce.
- Przepraszam... - szepnęłam.
Pogładził moje włosy, a ja poczułam się jeszcze gorzej, ciążyło na sercu...
- Sky...
- Tak?
- Kocham cię.



Sky? ^^

Od Sky'a CD Viveren

Opowiedziałem:
- Nie było aż tak źle, ja byłem po prostu zbyt nerwowy, bardziej niż zwykle... Pójdę zrobić coś słodkiego. 
Wstałem i ruszyłem do kuchni. Postanowiłem zrobić ciasto czekoladowe. Wyciągnąłem potrzebne składniki i zabrałem się do pracy... 


***


Gdy ciasto trochę się schłodziło ukroiłem kawałek dla Viveren. Ruszyłem dość wolnym krokiem do pokoju, w którym przebywała. Nacisnąłem klamkę i zajrzałam do środka. Podszedłem do łóżka i podałem jej talerz. Usiadłem na materacu i pogładziłem ją po ramieniu, pytając :
- Dobrze się czujesz? 



< Viveren? >

Od Viveren CD Sky

Z rana poszłam do łazienki, a potem Ryan wszedł do mnie do pokoju, zapytał, czy chcę by mnie odwiózł.
- Tak...
- To budź księcia swego - mruknął.
Sky obudził się sam.
- Zbieraj się - powiedział Ryan do chłopaka.
Kilka minut później byliśmy już pod kamienicą.
- Sky, zaczekaj - powiedział Ryan.. opierając się o maskę.
- O co chodzi?
- Viveren, idź - mruknął wojownik.
Przeszłam przez drzwi, ale ich nie domykając.
Słyszałam wszystko co mówili.
- Sky - Ryan mówił przyciszonym głosem. - Proszę nie pytaj Viveren, czy chciałaby mieć dziecko. 
- Mówiła ci naszą rozmowę?
- Wiem, że powiedziałeś to żartem. Wieczorem przyszła do mnie i musiała to z siebie wyrzucić... Oczywiście Jeff dostał opieprz i karę za to, że drażnił ją, czy jest w ciąży. Wszystko mi powiedziała. Ona cię nie odrzuca, Sky. Mówiła, żebyś ją zostawił, bo... ona sądzi, że kiedy byście weszli w bardzo poważny związek to chciałbyś stworzyć z nią rodzinę i inne pierdoły
- Boi się tego? 
- Tego, że ją odrzucisz, kiedy się dowiesz, że ona jest... - kilku slow nie dosłyszałam, ale domyślałam się... Bezpłodna, cena, którą zapłaciła.Wojnie - z resztą sam zobaczysz jej blizny.
Weszłam do mieszkania, potem do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Zrobiłam kokon z koca i siedziałam.
Usłyszałam pukanie.
- Viveren, żyjesz? 
Poczułam jak siada obok mnie.
- Przepraszam, byłam dla ciebie nieznośna. 



Sky?

Od Raya CD Lucifera

Po pewnym czasie, po tym jak Lucy zniknęła z pokoju poczułem słodki zapach pieczonego ciasta. Wygramoliłem się z łóżka i ruszyłem ostrożnymi krokami w stronę schodów. Zatrzymałem się przed schodami i wciągnąłem zapach jakiegoś ciasta. Zszedłem na dół, przywykłem już do pulsowania na plecach. Doczłapałem do kuchni i gdy babcia z Luciferą mnie zauważyły, usiadłem. Babcia zapytała:
- Co już ciebie nie bolą plecy? To możemy wracać do treningu, prawda? 
- Nie czuję pleców, oprócz pulsowania. A ty babciu przecież wiesz, że jak robicie ciasto to ja zawsze tutaj siedzę i czekam. 
- Co prawda to prawda, zawsze siedział tutaj, nawet jeśli był chory. Nie można było go odgonić, bo jak zaprowadzano go do jego pokoju to po chwili wracał... Kiedyś nawet spadł ze schodów, bo biegł uradowany. - Spojrzała na mnie z morderczym spojrzeniem i dodała- Miał szczęście, że sobie wtedy nic nie zrobił. -Odwróciła wzrok w stronę Lucy -Tylko wstał i śmiejąc się podbiegł do tej kanapy i usiadł w tym samym miejscu... 
- Mieliście szczęście, że nie wyrzuciliście tej kanapy. - Odparłem. 
- Straszył nas, że jeśli ją wyrzucimy on wyjedzie wraz z tą kanapą na wysypisko śmieci... Gdy robiliśmy remont to zamierzaliśmy ją wyrzucić, on od samego początku przyczepił się do niej i przez cały czas trzymał. Wrzuciliśmy ją do wielkiego samochodu, który wywoził śmieci. Uparty z tego Raya chłopak, bo by odjechał z tym samochodem. Samochód ruszył, a on nie wysiadł. Biegliśmy by kierowca się zatrzymał i dopiero gdy zgodziliśmy się by kanapa została to wysiadł. 
Po chwili babeczki chłodziły się na blacie kuchennym, a ja już nie potrafiłem się doczekać. Gdy były jeszcze minimalnie ciepłe zjadłem jedną... 




< Lucifera? >

Od Lucifery CD Ray

- Co ci? 
- Czy wyglądam jak rozjechany płaz?
Stanęłam kilka kroków od łóżka.
- Em... - zaczęłam się śmiać. - Troszkę. 
Usiadłam obok niego i wdaliśmy się w rozmowę...

***

Zeszłam na dół, kiedy zawołała mnie babcia Raya, narzeczony został na górze.
- Tak? - weszłam do kuchni, gdzie stała babcia.
- Lucy,, zrobimy babeczki?
- Jasne - uśmiechnęłam się i zabraliśmy się do pracy.



Ray?

poniedziałek, 27 lipca 2015

Od Raya CD Lucifera

Powiedziałem do babci: 
- Dziękuję, ale nie musisz specjalnie się kłopotać. 
- Jeszcze jestem w lepszej formie niż ty, więc nie ma problemu. 
Ruszyła w stronę schodów. Gdy nie słyszałem już żadnych kroków podniosłem się delikatnie i skradłem całusa z ust Lucy. Szybko ułożyłem się z powrotem na kanapie. Po chwili babcia wróciła trzymając jakiś sztyft w dłoni. Podała to Luciferze. Zapytałem mojej babci:
- Gdy ty byłaś aniołem też tak bolało? 
- Nie. Gdy jest się aniołem wychowanym w Niebie to aż tak nie boli. A rozrost skrzydeł jest rozłożony na długi czas, ty przyjąłeś w bardzo szybkim tempie tą wiedzę. 
- Mhm, chyba rozumiem. 
Anielica zamyśliła się. 
- Och! Muszę iść coś załatwić. 
Wstała i wyszła z domu. Spojrzałem na białowłosą, a później przymknąłem oczy. Stęknąłem i podniosłem się niechętnie. Jakimś cudem wstałem, niestety nie obeszło się bez promieniującego bólu od górnej części kręgosłupa do reszty ciała. Poruszałem ramionami, ale stwierdziłem, że był to zły pomysł. Jakimś cudem udało się mi dotrzeć do łazienki. Wziąłem szybki i ciepły prysznic, mając nadzieję, że jakoś to pomoże... 


***


Doczołgałem się do sypialni i leżałem, Lucy posmarowała bolące miejsca maścią od babci. Nie czułem tamtego miejsca, nie licząc pulsowania. Zaśmiałem się, bo zapewne wyglądałem jak rozjechana żaba na drodze... 



< Lucifera? >

Od Lucifery CD Ray

Usiadłam.
- Żyjesz?
- Aghh - jęknął.
Poszłam do kuchni i wróciłam z woreczkiem lodu.
- Zdejmij koszulkę, ulże ci w cierpieniu.
Przekrzywił głowę, ale zdjął górne odzienie.
- Myślisz, że to mi pomoże?
- Lód działa kojąco i znieczulająco - usiadłam obok niego, a on odwrócił się do mnie plecami. Dwie, pulsujące, czerwone plamy przy łopatkach były na pierwszym planie... Mały, samotny pieprzyk na drugim.
Przyłożyłam woreczek do zaczereieninego miejsca. Ray syknął cicho, ale po chwili poczułam, że się rozluźnił. Lód zmienił się w połowie w wodę. Poszłam do kuchni wylałam wodę z kawaleczkami lodu, a worek wyrzuciłam do kosza.
Wróciłam do Ray'a. Przytulił mnie, chyba postanowił koszulki nie zakładać.
Zaczęliśmy oglądać tv. Ja siedziałam, a on leżał na boku, głowę mając na moich udach. Miziałam jego włosy. Do salonu weszła babcia.
- Luciiii
- Tak? - odwróciłam głowę by spojrzeć na nią, ale staruszka usiadła w fotelu.
Podała mi jakieś pudełko.
- Co to? - zapytałam.
- Na wasz ślub.
- Jeszcze trochę za wcześnie na jakieś podarki... - powąchałam pudełko po czym podsunęłam Sky'owi pod nos.
- Pachnie znajomo - powiedział.
Ja i babcia uśmiechnęłysmy się.
- O co wam chodzi? - zapytał.
- Tak pachnie w Niebie, Ray - powiedziałam.
- Zwykły człowiek nic nie poczuje, nawet ten z anielską krwią - dodała babcia.
- Czyli jestem coraz bliżej anielstwa?
- Tak - powiedziała.
- Czyli w tym pudełku jest powietrze, tak?
Babcia zakryła oczy dłonią.
- Coś co miałam ja, a daję Luciferce - odparła.
- Zgaduję, że biżuteria w takim małym.
- Nie - odparła. - Zobaczysz przed ołtarzem - zaśmiała się.
- Co.moze być w takim małym...
- Wszystko - uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Ray jak twoje plecy? - zapytała babcia.
- Nieco lepiej, Lucy lodem je schodziła...
- Przyniosę ci jakaś maść - babcia wstała.

Ray?

Od Raya CD Lucifera

Pokiwawszy głową, mruknąłem coś na wzór zgody. Wtuliłem się w Lucy jak w przytulankę i od razu zasnąłem... 
***

Obudziłem się rano, otworzyłem zaspane oczy i spojrzałem na zegar. Było za piętnaście ósma. Nachyliłem się nad Luciferą i powiedziałem, łagodnie nią poruszając:
- Lucy wstawaj. 
Pogładziłem ją po policzku i wstałem. Ubrałem się wygodnie, podszedłem do łóżka i spojrzałem na dziewczynę. Właśnie się budziła, nachyliłem się i pocałowałem ją. Powiedziałem:
- Ja idę już do babci. Jeśli chcesz to przyjdź. 
Uśmiechnąłem się i ruszyłem do kuchni. Zjadłem szybkie i syte śniadanie, a później zacząłem rozmawiać z babcią. Podczas gdy babcia przepytywała mnie z przykazań usłyszałem, że ktoś schodzi po schodach. Gdy skończyłem odpowiadać ujrzałem Luciferę. Babcia dała mi znowu notatnik i co chwilę kazała mi coś zapisać... 
***

Staliśmy nad jeziorem, tak jak mówiła dziewczyna moja babcia nie miała nic przeciwko. Tylko się zaśmiała, że dostanę większy wycisk. Tym razem walczyliśmy bambusowymi kijami, miało to jakoś poprawić mój refleks. Lucifera stała z boku i przyglądała się, tak powiedziała jej moja babcia. Oberwałem w szyję, następnie w bok, że aż się skuliłem. Spojrzałem na babcia i "lekko" zirytowany wstałem. Babcia zamierzała dźgnąć mnie w brzuch, lecz złapałem bambusowy pal i wyrwałem go z dłoni przeciwniczki. Nie zamierzałem się jakoś unosić z wygraną. Krążyliśmy w kółko, oczekując na atak drugiego. Gdy w końcu wyskoczyła na mnie, łopata zaczęła mnie boleć, później coraz bardziej. Odchyliłem się w tył i padłem kolanami na ziemię. Lunona podeszła do mnie bez pośpiechu, przykucnęła i powiedziała:
- Za dwa dni zniknie ten ból, ale będziesz miał więcej pracy. Dobra wracajmy do domu. - Wstała i podała mi ramię bym się oparł. Powiedziała do Lucifery - Złapał go po drugiej stronie, bo jedna opora mu nie wystarczy by wrócić do domu... 
***

Leżałem na kanapie, patrząc na telewizor. Byłem za ciężki by mnie wnieść po schodach, więc muszę czekać aż wróci mój ojciec. Moja pozycja była strasznie nie wygodna, jednak nie mogłem leżeć na plecach, ponieważ strasznie piekły. Jakimś sposobem doczołagłem się do kuchni, oparłem się o framugę lodówki i wziąłem sok oraz coś do przegryzienia. Wróciłem bardziej chaotycznym sposobem. Położyłem się na boku i dalej wgapiałem się w ekran telewizora. Usłyszałem kroki za sobą, więc spojrzałem w tamtą stronę. Ujrzałem białowłosą, uśmiechnąłem się i pokazałem by usiadła na przeciwko mnie... 



< Lucifera? >

Od Sky'a CD Viveren

- Mam jedno, zasadnicze pytanie, po co chciałaś bym przyjechał? Od pobytu nad jeziorem mnie odtrącasz, a nie na to przystałem... - Syknąłem lekko zdenerwowany. Wstałem i powiedziałem nieco łagodniej- To dobranoc. 
Wyszedłem z pokoju i ruszyłem do kuchni, w której przesiadywał Yuu. Gdy mnie zobaczył od razu zapytał:
- Coś taki zdenerwowany? 
- Nie jest ważne. Pomóc Ci zmywać? 
- Jasne! Przy tylu gębach do wykarmienia, przy tylu brudnych talerzach, sztućcach, kubkach każda pomoc się przyda... Dobrze, że nie było dzisiaj żadnej bitwy na żarcie, jak się często zdarza.- Odetchnął z wyraźną ulgą -Zwykle zaczyna ten cały Jeff... Mam za krótkie szmaty by go walnąć w ten świrnięty łeb, a magii nie będę na razie używał... Wybacz, ty pewnie też go chcesz walnąć, jak każdy, prawda? 
- Nie, jakoś nie. - Podwinąłem rękawy i podszedłem do kranu, koło którego stał niebiesko-włosy.- Jeszcze mnie jakoś nie irytuje, może dlatego, że przywykłem do jednego idioty. 
- Wilkołak. Śmierdziałeś nim na kilometr, ale teraz już mniej. Coś się zmieniło? 
Spojrzałem na chłopaka i odparłem: 
- Prawdopodobnie zmienił obiekt zainteresowań. - Spojrzałem przed siebie. 
- Och już rozumiem. No niestety, a może stety trzeba się teraz liczyć z tym, że nawet twój przyjaciel z dzieciństwa, facet podkochuje się w tobie... - Dugnął mnie ramieniem - Czy tylko mi się wydaje, że twoja historia przypomina jakieś anime, albo mangę? 
Zaśmiałem się. 
- Nie tylko tobie, tylko moje życie nie jest aż tak kolorowe, jakby się zdawało, lecz fakt niezaprzeczalny, że pewnie byłoby ciekawe anime z tego.. 
Mam przeczucie, że ulubioną postacią wszystkich byłby Joe... 
- Kto? 
- No ten wilkołak. 
- Aa, zapewne wśród nastolatek. Ale coś mi się wydaje, że one wolą wampirów. 
- Może, ale gdyby ten wampir był taki jak ja to byłby po prostu... Hmm nudny? Chyba odpowiednie słowo. 
- Nie jest aż tak źle. 
Spojrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy się śmiać. Chłopak zabrał się za wycieranie i wsadzanie talerzy do szafki, a ja zacząłem wycierać stoły. Gdy umyłem górne blaty, spytałem:
- Ryzykować mycie pod blatem? 
Spojrzał w moją stronę, przekalkulował coś w głowie, przybierając zamyślony wygląd i odpowiedział:
- Nie, lepiej nie. 
- Dobra. 
Ruszyłem do schowka na różne sprzęty i wziąłem miotłę, szufelkę oraz małą szczotkę do zamiatania. Zamiotłem wszystko w jedno miejsce i kilkoma turami wyrzucałem do śmieci. Padłem na krzesło, po chwili opętany chłopak zrobił to samo. Wystawiłem dłoń nad stołem do piątki. Chłopak przybił i siedzieliśmy chwilę w ciszy. Powiedział:
- Dzięki za pomoc, pewnie siedziałbym nad tymi naczyniami aż do teraz. 
- Spoko, nie ma sprawy. Wolałem zrobić to niż siedzieć albo sam w pokoju, albo na korytarzu, czy dworze. 
- Kumam... Ech muszę już spadać, bo pobudka o czwartej.
Westchnąłem, ale uśmiechnąłem się. 
- Rozumiem... Szczerze to cieszę się, że nie przyjąłem tej pracy, pewnie bym padł już po tygodniu... Dobra to dobranoc. 
Wstałem i ruszyłem w stronę pokoju Viveren. Po drodze chłopak powiedział:
- Tobie również dobrej nocy! 
Szedłem lekko oświetlonym korytarzem, gdy byłem blisko zdawało mi się, że drzwi od pokoju Viv dopiero się zamknęły. Delikatnie zmęczony przebrałem się w świeżą, a co najważniejsze suchą piżamę i położyłem się... 


< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

- Nic nie zrobiłeś, tylko się dąsam z własnych powodów.
- Możesz mi powiedzieć, jeśli...
- Nie, Sky... Jest dobrze... Ufam ci i swoje problemy będę ci mówić, ale nie ten.
Przytuliłam go, a on to odwzajemnił. 
- Wracamy do nich, czy chcesz się przejść? - zapytałam.
- Możemy wrócić, jeśli chcesz, ale wezmę koty.
- Okey.

Wróciliśmy, a koty od razu zainteresowały się wojownikami. Pięcioro grało w karty na podłodze, troje oglądało jakiś film, a Nox gadał z Yuu.
Koty pobiegły do tych grających w makao wojowników.
- Kociak... Jakie maleństwo - jeden z nich wziął White na kolana. - Jakie urocze stworzonko.
- Miau - przygarnęła kotka.
Killy przechodził z kolan do kolan.
- Prawdziwa natura wojowników - zaśmiałam się.
- Kociaczku - powiedział jeden z nich, kiedy Killy zaczął łasic się o jego policzek' - jesteś taki milusi i puchaty...
- Zaadoptujmy jakieś koty - powiedział Ryan. - Kiedyś chyba jakiś był...
- Tsa, Pchlak - mruknęłam. 
W drzwiach pojawił się dowódca z żoną Azjatka i ośmioletnią córka, która była typowo europejskiej urody jak dowódca, ale włosy miała po mamie. Prawie czarne ( jaśniejsze od moich)
- Viveren - dziewczynka podbiegła i przytuliła się do mnie. 
- Rei - wzięłam ja na ręce.
Zapiszczała z radości i zacisnęła nogi pod moimi rzebrami. Trzymałam ją ramieniem. Wtuliła się we mnie.
- Nauczyłam się dziś tworzenia świecącej kulki - powiedziała.
- Pokażesz? - zapytałam.
Kiwnęła głową i wyciągnęła rękę. Po chwili nad nami zabłysła świecąca kula.
- Śliczna - powiedziałam i poczochrałam ją po włosach wolną ręką.
Wraz ze Sky'em i Rei usiedliśmy na podłodze na poduszkach.
Podsunęłam jej kartkę i kredki, a ona zaczęła rysować.
Po pewnym czasie Kirisaki, żona Cartera powiedziała:
- Skarbie! Zapomniałabym ci powiedzieć. Jestem w ciąży - japonka złapała się za brzuch z uśmiechem, a nasz dowódca zemdlał, lecz po chwili wstał i przytulił kobietę.
Oklaski trwały kilka sekund.
- No Viveren - odezwał się Jeff. - a ty kiedy powiesz Sky' owi? - wyszczerzyl ząbki.
Rzuciłam w niego poduszką.
- Viv, jesteś w ciąży? - zapytał Sky.
- Nie. Nie jestem - powiedziałam. 
- Na pewno? 
Teraz i on oberwał poduszką. Spojrzałam na Jeff'a.
- Nienawidzę, kiedy pytasz czy jestem w ciąży, skoro oczywiste jest, że nie jestem - powiedziałam z mordem w oczach i głosie.
Spuścił wzrok.
- Viveren - Rei weszła na moje kolana. - Nie mów tak, boję się.
- Przepraszam - szepnęłam i pogodziłam ją po włosach.
Oparła głowę o moją pierś.
- Też będę miała takie poduszeczki? -zapytała.
- Każdą kobieta ma.
Uśmiechnęła się.
Po kolacji, Rei siedziała mi na kolanach, kiedy z piatką towarzyszy grałam w remika.
Uczyła się i czasem mi pomagała.
Sky grał razem z nami i wygrał pierwszą partię.
Rei zasnęła przytulona do mnie.
- Rezygnuję - położyłam karty. - Idę położyć Rei - wzięłam ją i wyszłam.
Poszłam do części dowódcy. Carter i jego żona siedzieli przytuleni.
- Viv? 
- Rei zasnęła - szepnęłam, a dowódca wziął ją ode mnie.
- Dzięki - odszepnął.

Wróciłam do swojego pokoju i przebrałam się do snu. Koty wbiegły do pokoju, za nimi wszedł Sky.
- Nie mogłem odwrócić od ciebie wzroku, kiedy zajmowałaś się Rei. 
- Nie rozumiem.
- Ślicznie wygładałyście. Przez chwilę myślałem, że to twoja córka.
- Nie mam dzieci.
Znalazł się nade mną i pocałował mnie.
- A chciałabyś? - uśmiechnął się znacząco.
- Może tak, może nie - mruknęłam. - Zejdź ze mnie.
- Znowu się smucisz?
- Nie. Spać chce...

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Zapytałem, przykładając bok twarzy do policzka Viveren:
- Przejdziemy się? 
Złapałem ją delikatnie za dłoń, splatają z nią palce i pociągnąłem łagodnie w stronę wyjścia. Wyszliśmy na zewnątrz, ja wtedy puściłem jej dłoń i włożyłem ręce do kieszeni. Niebo zaczęło się po woli ściemniać, mimo tego było dość ciepło, a my szliśmy chwilę w ciszy. Podczas tejże chwili zirytowałem się, złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem w swoją stronę, tak by stała na przeciwko mnie. Spojrzałem w jej oczy i zapytałem, kładąc dłonie na jej szyi:
- Zrobiłem coś? Jeśli tak to zrobiłem to nie umyślnie.
Pogładziwszy jej policzek nachyliłem się i pocałowałem ją delikatnie...



< Viveren? >

piątek, 24 lipca 2015

Od Viveren CD Sky

- Idę się przejść - wymamrotałam, założyłam, wyglądający jak kimono, szlafrok z satyny. Czerwoby zdobiony w rybie, karpie Koi.
Wyszłam i niespiesznie ruszyłam do kuchni.
- Viveren - Yuu wychylił się z pod blatu. - Chcesz arbuza? - podsunął mi talerz .
- Jasne, dzięki - wzięłam kawałek.
Kiedy się w niego wgryzlam, sok poleciał mi po dłoni.
- Uwielbiam je...
Stałam długo gadając z Yuu i sześcioma towarzyszami. 

Zwinęłam gazetę i pacnęłam Jeffa.
- Ał - mruknął.
- Twoje komentarze są zbędne.
Spojrzał na mnie jak zbity szczeniaczek.
- Ej Viv? - zaczął Nox. - Sky planuje zostać wojownikiem? Często tu przylazi.
- Zapraszam go, nie lubię być daleko od niego...
- Kim on dla ciebie jest - zapytał Crux. - Bratem?
Liu się załamał wraz z Ryanem i Jeffem.
- Oni od tygodnia jesteśmy parą - odezwał się Sky, obejmując mnie od tyłu.
Uśmiechnęłam się słabo.
- Tak - odwróciłam się, pozostając w jego objęciach.
Zagłębilam się w jego oczach.

Sky?

Od Lucifery CD Ray

Pochyliłam się nad łóżkiem, nad nim.
- Mój biedaczku. Tak ciężko pracujesz... - cmoknęłam go w blond czuprynę.
- Brałaś prysznic?
- Tak... Jestem nieco śpiąca. Przebierz się, skarbie... Moja przytulanko.

***

Przytuliłam się do Ray'a i okryłam nas kołdrą.
- Obudź mnie jak wstaniesz pierwszy - pocałowałam go na dobranoc.

Ray?

Od Sky'a CD Viveren

Przewróciłem dziewczynę na plecy, sam kładąc się na boku by móc na nią spojrzeć. Powiedziałem:
- Moim zdaniem już ją znalazłem, Viv. Więc jak mam ciebie zostawić, by być z tobą? Może mówię to zbyt pochopnie, pewnie tak jest, ale trudno. - Uśmiechnąłem się lekko i położyłem się obok. Czułem jakby cisza mnie zabijała, więc wyciągnąłem komórkę ze słuchawkami i zacząłem słuchać muzyki. Pierwszą jaka się wylosowała była piosenka If You Can't Hang, zespołu Sleeping With Sirens. 




Zaśmiałem się, bo tekst przypominał moje położenie, oprócz fragmentu, że w wieku dwudziestu trzech lat, u mnie było to trochę później, ale możliwe, że to tylko moje odczucia. Mimo, że powinienem był być zmęczony po wycieczce nad jezioro, jakoś nie byłem śpiący. Usiadłem na łóżku i rozejrzałem się po lekko zaciemnionym pokoju. Wstałem i wziąłem koty na spacer. Trzymałem je w ramionach i ruszyłem korytarzami na zewnątrz. W końcu znalazłem drzwi na zewnątrz. Wyszedłem i wypuściłem kotowate na ziemię. Odetchnąłem głęboko i usiadłem na bardzo małym tarasie, choć bardziej wyglądało to na zwykłą, drewnianą kładkę pod drzwiami. Koty szybko wróciły do mnie, ale nie chciało mi się wstać. Po pewnym czasie pozbierałem Killa oraz White i ruszyłem do pokoju Viveren. Położyłem Killiego na brzuchu dziewczyny, a White na moich kolanach. Nie chciało mi się leżeć, ani spać, więc ponownie usiadłem pod papierową ścianą, gładząc białe, mruczące futerko. Czarnowłosa po pewnym czasie podniosła się i rozejrzała po pokoju, jakby czegoś szukając. Spojrzała na mnie, a ja zapytałem:
- No co? To, że jestem leniem nie oznacza, że będę cały czas leżał w łóżku. 
Kotka wyciągnęła się na moich kolanach i zaczęła głośniej mruczeć. Zaśmiałem się z tego powodu i spojrzałem na dziewczynę... 



< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

Siedziałam miedzy jego nogami, oparta plecami o jego klatkę. Obejmował mnie. Odchylilam się i pocałowałam go w policzek.
- Obiecaj mi coś - szepnęłam.
- Co takiego?
- Zostawisz mnie, kiedy znajdziesz tę jedyną miłość swojego życia.


Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Zaśmiałem się i zapytałem:
- To mam tylko jedno ważne pytanie; co ci we mnie przeszkadza? 
- Och, nie jest tego dużo. Najbardziej mi przeszkadza w tobie, że jesteś skomplikowany i czasem myślisz jak baba. Oczywiście nie jak wszystkie. 
- Mhm. Jednak nie zmienię tego, bo taki już jestem i musisz z tym żyć. 
Usiadłem po turecku i zastanawiałem się o co go jeszcze zapytać, jednak nic nie wpadało mi do głowy. Położyłem się i zapytałem:
- Masz jeszcze jakieś pytania? Moje wypadły mi z głowy. 
- Dlaczego jesteś taki wybredny co do kobiet? 
Zatkało mnie, nie wiedziałem co odpowiedzieć. Wydałem z siebie niepewnie:
- Mówiłem przecież, że nie chciałem być zraniony. 
Położyłem się na materacu i jeszcze chwilę porozmawiałem z Killem. Po chwili Viveren odebrała panowanie nad swoim ciałem. Przytuliłem ją i pocałowałem w czoło... 



< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

~Ren~ miauknął.
- Co, kocie? - zapytałam.
~Weź mnie na rączka!~ 
- Spadaj - mruknęłam. 
- Killy nie drażnij Viveren... miała rybkę w majtkach - powiedział Sky.
~Przynieśliście trochę? ~ - zapytał Killy.
- Nie, kocie - odparłam. - Sky, masz cały pokój do dyspozycji, a wybrałeś siedzenie pod ścianą - westchnęłam i usiadłam na materacu. - Tak daleko ode mnie...
Przewrócił oczami i usiadł obok mnie.
~Vivuś, ubierz się~ miauknęła White ~Nie ładnie tak w bieliźnie paradować~
- To bikini, White - westchnęłam.
~Cio to bikini?~ zapytał kociak.
- Czuję się odrzucony, jakbym dalej był pod ścianą - mruknął chłopak.
- A chciałbyś z Killim chwilę pogadać? - zapytałam.
- O ile nie zacznie mnie obrażać.
~To tylko komplementy~ syknął kot.
- Widzisz, znowu mnie obraża - powiedział Sky.
- Teraz powiedział, że to tylko komplementy - przetłumaczyłam i wzięłam Killy'ego na ręce. - Sky, przygotuj się na to psychicznie i nie przestrasz się. Wszystko co teraz powiem i zrobię, będą czynami Killy'ego, nie będę miała na to wpływu, dopóki nie postanowię końca przejecia - powiedziałam, moje oczy przybrały kolor oczu Killyego i skośne źrenice, poszerzające się tak jak jego, moje uszka zmieniły się na kocie, czarne. Killy zemdlał, wciąż będąc na moich kolanach. Wyrósł mi też czarny ogon, paznokcie zmieniły się w pazury, a zęby w kiełki. Twarz pozostała normalna. Moja świadomość pozostała we mnie, tak, że słyszałam co mówi kot, przez moje usta.
- Pytaj o co chcesz, Sky - powiedział przeze mnie Killy, przeciągając samogłoski. Miał ładny mruczący męski głos.
- Viveren, trochę to dziwne - powiedział Sky.
- Słyszę jej głos w głowie, mimo ,że to jej ciało. Mówi, że mamy kwadrans - spojrzał na moje kolana. - Więc to jestem ja? - wskazał na czarnego, śpiącego kota, którym był. 
Podniósł stworzenie. -Wiec tak ludzie widzą koty - zmarszczył [ moje] brwi. - Sky, nie przeszkadza ci, że mówię przez twoją dziewczynę, co nie?
- Troszkę - mruknął chłopak.
- Inaczej byśmy nie pogadali. Na początek zmień mi karmę, ale sam dla mnie gotuj... Ren czasem pozwala, bym wylizał jej talerz. Pychotka. 
- Mówisz do nie Ren? - Sky przekrzywił głowę.
- Zawsze, a White mówi na nią Vivuś - przewrócił [moimi] oczami. - Więc, Sky? Jest tyle rzeczy o których chciałbym z tobą pogadać, a ty ze mną...


Sky? XD

Od Sky'a CD Viveren

Powiedziałem z lekko wrednym uśmiechem:
- Tak bardzo dobre, tylko ja bym bardziej ją przypiekł. - Uśmiech zszedł mi z twarzy gdy spojrzała na mnie z morderczym spojrzeniem. Dodałem szybko - Ale nie chcę byś się bardziej denerwowała i złościła. 
Usłyszałem jak Jeff niby odkaszluje, mówiąc:
- Pantoflarz... 
Poszedłem w ten sam kierunek, odkaszlnąłem jednocześnie mówiąc:
- Wielka gęba... 
Uśmiechnąłem się w jego stronę ukazując kły. Wgryzłem się w kawałek ryby i spojrzałem na Viveren. Gdy wszyscy skończyli jeść podszedłem do Viv i wtuliłem się do niej. Słyszałem jak chłopaki zaczynają się o coś kłócić. Pocałowałem dziewczynę w policzek. Zaczęliśmy rozmawiać... 


***


Wróciliśmy do obozu, Jeff z limem pod okiem. Usiadłem pod papierową ścianą i przymknąłem oczy. Koty zaczęły się łasić o mój bok, a później Kill poszedł do Viveren... 



< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

- Nie wiem... chyba pół godziny, jeśli zasnąłeś od razu jak wyszedłeś z wody.
Moje mokre włosy opadały na jego szyję i obojczyki.
- Łaskocze - powiedział.
Wyszczerzyłam ząbki i w tedy męskie dłonie złapały mnie w tali.
- A ty gdzie uciekasz? - zapytał Ryan.
Podniósł mnie i zaniósł do wody, trzymając mnie w tali jedną ręką, pod pachą. Moje kończyny zwisały bezwładnie.
Chłopak napiął mięśnie i rzucił mną na jakieś dziesięć metrów.
- No proszę, jak leci!
Wpadłam do wody na Liu. Wynurzyłam się, a on zaraz po mnie. Odgarnęłam mokre włosy z twarzy.
- Przygotuj się na rewanż, Ryan! - warknęłam.
- Pff ty mnie nawet nie uniesiesz - machnął ręką.
- Zapominasz, że mam na imię Wojna, Zwycięzco.
Znalazłam się na przeciw niego.
- Ważę ponad siedemdziesiąt, może osiemdziesiąt... mięśnie są ciężkie...
- No błagam - przewróciłam oczami i wzięłam go jak pannę młodą. 
- Tam tam, tadam! Tam tam, tadam! Tam tara rara! - Jeff nucił głośno melodię weselną.
- Vivieńko, zawsze wiedziałem - mówił teatralnie Ryan - że jesteśmy sobie przeznaczeni. Dawaj dziubaska, skarbelku!
Zrobił dziubek i próbował nim dotknąć moich ust.
- Nie nazywaj mnie Vivieńkom - wycedziłam przez zęby. - Zabawmy się w statki! Zaraz zatopię Jeff'a.
Rzuciłam Ryanem. Jeff pisnął, a Ryan pociągnął go pod wodę, kiedy na niego wpadł.
Rozejrzałam się za Liu, ale coś mnie uniosło, oplatając mnie mocno pod cyckami.
- Muhahaha! Pozbyłem się rywali, teraz jesteś tylko moja! - powiedział z brytyjskim akcentem.
- A może weźmiesz albinosa, albinosie?
- Hę? Hihi, okey - puścił mnie i podreptał do Sky'a.
Odetchnęłam, ale na wszelki wypadek poszłam za nim.
- Eeem, Viveren.. - Sky poczuł się niepewnie, kiedy albinos zwany Śmiercią objął go ramieniem.
- Spędziliśmy całą noc do góry nogami, Sky. Jak ma im nie odbijać? Liu...
Właśnie w tej chwili Liu oberwał karpiem po głowie. 
-O nie, Jeffrey - powiedział z grozą. - To oznacza wojnę!
-Wypraszam sobie - mruknęłam.
Zaczęli się bić biednymi, wielkimi karpiami które za pewne wyłowił Jeff z Ryanem.
Spojrzałam na Sky,a. Leżał na plecach, wsparty na łokciach.
Znalazłam się nad nim. Moje ręce i nogi znalazły się po obywdu jego stronach.
Uśmiechnął się. Złączyłam z nim wargi. Złapał moje uda, a ja wypięłam bardziej tyłek.
- Masz zwariowaną rodzinę... 
- Na całe szczęście więzy krwi są tylko pomiędzy bliźniętami Jeffem i Liu. 
- Nie są podobni.
- Nigdy nie byli...
Nachyliłam się nad chłopakiem, wypinając się bardziej. Poczułam jak dolne bikini, na pośladkach odklejają się od mojej pupy. 
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Ryan'a trzymającego za ogon małego karpia, trzepocącego na każdą stronę, uśmiechał się wrednie. 
- Nie odważysz się... - powiedziałam powoli. 
- Założymy się? - przekrzywił głowę, puszczając karpia.
Dodatkowo, puszczając moje bikini, strzelił cieniutką gumką.
Pisnęłam, a potem wrzasnęłam i zerwałam się z miejsca, biegnąc na oślep i piszcząc.
Moja skóra zapłonęła na lędźwiach i pośladkach.
Karp zaczął bardziej... wierzgać. Pisnęłam.
- Zabierzcie go - piszczałam jak dziesięciolatka. - On się rusza! 
- Chciałbym być teraz tym karpiem - powiedział Jeff.
- Ona go ewidentnie piecze na pupie - wymamrotał Liu.
- Głodny się robię - mruknął Jeff.
- Zabiję was - krzyknęłam, biegając w każdną możliwą stronę, a potem walnęłam w Ryana. Czołem w jego obojczyk.
Złapał mnie bym nie upadła, a Jeff wyciągnął idealnie wysmażoną rybkę.
- Zginęła tak piękną śmiercią, ówcześnie przeżywajac najlepsze chwile w swoim rybim życiu - powiedział i wgryzł się w nią.
- Szkoda, że nie ma soli... Vivi może się spocisz nieco...
- Odwal się!
- No już, spokojnie - powiedział Ryan. - No i ja też jestem głodny... ta rybka nam nie wystarczy...
Liu pokazał dwa spore karpie, które trzymał za ogon. 
- Dopiero co wyłowiłem - powiedział.
Spojrzeli po sobie.
Skończyłam stojąc na czworaka, trzymana za kark przez Jeff'a. Ręką podtrzymywałam stanik, który mi rozwiązali, by ryba się idealnie dopiekła. Liu trzymał moje kostki. Ryan stał przy moim boku i pilnował ryby. Moje plecy płonęły. 
- Viveren, zwiększ ten ogień - mruknął Ryan.
- Odwal się!
Kiedy się wkurzam moja ciało samo się zapala, a mój ogień samoistnie się zwiększa. 
Sky usiadł po turecku, przy moim drugim boku, kiedy słońce schowało się za chmurami.
- Viveren... zostałaś grillem - powiedział.
Spojrzałam na niego smutno.
- Nie patrz tak na mnie - powiedział. - Też jestem ciekawy jak smakuje ryba z twojego ognia.
Zacisnęłam zęby.
Cmoknął mnie w policzek.
- Ale szczerze mówiąc, nie lubię patrzeć jak oni cię wykorzystują... więc teraz ja będę pilnował ryb.
- Zamorduję was z zimną krwią...
- Aktualnie to chyba masz gorącą - zauważył Liu.
- Zabiję...
- Sky, może lepiej pilnuj swojej dziewczyny - powiedział Ryan.
- Chyba masz rację.
Sky dotknął mojego policzka. 
- Vivi, nie wkurzaj się - uśmiechnął się.
- Co? Nie, nie! - powiedział Jeff- Ogień zgaśnie!


***

- Smakuje wam? - mruknęłam, zawiązując bikini.
- Idealnie wysmażona, Viv - odparł Liu.
- Pyszna - odparł Jeff.
- Zgadzam się, szkoda, że nie ma przypraw - westchnął Ryan




Sky? A tobie smakuje? XD

Od Sky'a CD Viveren

Podpłynąłem do dziewczyny, położyłem dłonie na jej talii i pocałowałem ją. Spojrzałem w jej oczy i głową wskazałem powierzchnię jeziora z pytającym wzrokiem. Viveren kiwnęła delikatnie, złapałem ją na ten gest za dłoń i wypłynąłem na powierzchnię. Słońce zaczęło świecić coraz mocniej, a ja powiedziałem: 
- Ja pójdę się już schować. Jak już się wymoczysz to przyjdź do mnie. 
Ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem w czoło. Popłynąłem na plecach do brzegu i ułożyłem się w cieniu na plecach. Ogarnęło mnie ciepło i zachciało mi się spać. Ziewnąłem i położyłem dłoń na włosy. Zamknąłem oczy i zapadłem w letarg... 

***

Obudził mnie ciężar na klatce. Otworzyłem oczy i ujrzałem Viv nachyloną nade mną. Na mojej klatce spoczywała jej dłoń. Rozejrzałem się i zapytałem:
- Jak długo spałem?... 



< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

O świcie, zanim promienie padły na drzewo, obudził mnie głos Sky'a. Drzewo, było za ścianą mojego pokoju, kilka metrów dalej.
- Killy, White starajcie się nie zdemolować tu niczego - powiedział chłopak.
Ziewnęłam i chciałam się rozprostować, ale wisiałam na drzewie, powieszona z akostki, a moje nadgarstki były związane za moimi plecami.
- Już wstałaś - zauważył Ryan, wiszący obok mnie, po mojej lewej.
- Tsa... - mruknęłam i zerknęłam na Jeff'a, wiszącego po mojej drugiej stronie i na Liu, obok niego.
Skupiłam się, co nie było łatwe, kiedy wisi się głową w dół. W końcu odnalazłam umysł kota, kazałam mu przyprowadzić Sky'a w to miejsce.
- Killy? Gdzie ty leziesz? - zapytał Sky.
Przymknęłam oczy.
- Ryan, ile jeszcze? - zapytałam.
- Kwadrans... nie. Teraz czternaście minut.
Otworzyłam oczy i zauważyłam Killy'ego. Od mojej twarzy do ziemi dzieliło dokładnie półtora metra, może trochę więcej.
~Znalazłem Ren! ~ miauknął, głośno.
Sky, zjawił się po chwili.
- Miałem nadzieję, że już zeszliście - powiedział, patrząc mi w oczy. - Już świt.
- Czekamy, aż poczujemy na stopach ciepłe promienie słońca... - odparł zaspany Liu.
- Viv, czemu nie macie ubrań? - zapytał Sky.
Mieliśmy na sobie dolną bieliznę, a ja dodatkowo obwiązane piersi bandażem.
- Większa koordynacja ruchowa - odparłam.
Do chłopaka dotarło, że się jeszcze ze mną nie 'przywitał'.
Podszedł i ujął moją twarz w dłonie. 
-Dobrze ci się stało? - zapytał, dotykając wargami moich ust.
- Wolę przytulona do ciebie - odparłam i pocałowaliśmy się
Liu, Jeff i Ryan zrobili słodkie ,,Ooo!''
Zarumieniłam się.
- Czuję się zazdrosny - powiedział Liu.
- Sky, poczekasz z czułościami, do czasu aż się uwolnię? - zapytałam.
- Jasne - odsunął się i usiadł na trawie, trzy metry ode mnie.
Minęło kilka minut podczas których zbierałam w rękach moc Wojny.
- Teraz - powiedział Ryan.
jako pierwszy spadł Liu [wyślizgnął się z kajdan wykorzystując swoją magię manipulacji wielkością], druga byłam Ja [napięłam mięśnie i rozerwałam kajdany.. siła Wojny], Ryan trzeci [ magia manipulacji rzeczami] a ostatni Jeff [gałęź się złamała]. Wszystko to trwało trzy sekundy.
Patrzyłam na Jeff'a obejmując Sky'a.
Wstał.
- Daruję ci karę - odparł Ryan.
- Ał - wymamrotał Jeff, pocierając kark. -Głodny jestem...
Kiedy szliśmy do jadalni, zauważyliśmy poranny trening reszty oddziału.
- Sky - ucieszył się Yuu.
- Hej, Yuu - odparł mniej entuzjastycznie Sky.
Yuu postawił przed nami talerz kanapek.
- Jedz, Sky - cmoknęłam albinosa w policzek.

***

- Jakie macie plany na dziś? - zapytał Sky.
- A jak myślisz, dlaczego Viveren po ciebie posłała? Idziemy nad jezioro -powiedział Jeff.
Apokalipsi poszli od swoich pokoi, przebrać się. Ja nie wpuściłam Sky'a, dopóki nie założyłam mojego ciemno zielonego bikini.
- Chodź - powiedziałam, a od wszedł. - Masz - podałam mu męskie kąpielówki.
- Skąd to masz?
- Jeff se kupił,a ja mu ewidentnie ukradłam... to było rok temu, więc nie pamięta.
- Skąd wiesz?
- On nie pamięta nawet co wczoraj było na kolację
Sky przebrał się w nie, a potem z Ryanem, Liy i Jeffem wyszliśmy z obozu.
- Gdzie to jezioro? - zapytał Sky.
- W głębi lasu. Jest tam piaszczysta plaża. Małe jeziorko.
- Ale... cień tam jest? Zapowiadali dziś bezchmurne - mruknął.
- Znajdziesz bez problemu cień.
***

Koc rozłożyliśmy w połowie w cieniu w połowie na słońcu, które jeszcze nie wychyliło się zza czubków drzew.
- Chodź, póki nie świeci bezpośrednio - pociągnęłam chłopaka i weszłam z nim do wody.
- Lodowata - jęknął.
Liu, Jeff i Ryan również weszli. Liu wszedł głębiej bez problemu, ja ciągnęłam za sobą Sky'a, a Jeff i Ryan wchodzili powoli.
- Viveren, morderco - jęknął Sky. - Tu jest lodowato,poczekajmy aż woda się nagrzeje.
Przyciągnęłam chłopaka do siebie. Woda sięgała nam do obojczyków.
- Rozgrzeję cię - powiedziałam obejmując go.
- Masz ogień na karku - powiedział.
Woda zrobiła wokół nas się wokół nas ciepła, jakby nagrzało ją Egipskie słońce.
- Viveren, moja grzałko - uśmiechnął się.
Przewróciłam oczami, ale po chwili się uśmiechnęłam.
Reszta [ bez zimno uwielbiającego Liu] skorzystała z mojej magii ognia . Ryan i Jeff przytulili się do moich pleców.
- Ej!
- Ciii... jesteś cieplutka - powiedział Jeff.
- Gorąca - poprawił go Ryan.
Zirytowałam się, a woda za moimi plecami stała się wrzątkiem i zaczęła gulgotać.
Odsunęli się ode mnie gwałtownie.
- Viv, nie wkurzaj się - powiedział Sky, gładząc moje włosy.
Posłałam mu słaby uśmiech.
Zanurkowałam i pociągnęłam go pod wodę.
Spojrzał na mnie zdziwiony, kiedy znalazł się obok mnie, a ja posłałam mu podwodny uśmiech.


Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Westchnąłem i od razu zabrałem się za sprzątanie. Przez ten czas zrobił się lekki bałagan. Włączyłem radio na najwyższy poziom głośności, po mieszkaniu rozeszła się piosenka Iris, zespołu Sleeping With Sirens. Za każdym zaskakuje mnie głos wokalisty. Po chwili zdałem sobie sprawę, że nie miałem wcześniej tego na składance, wzruszyłem tylko ramionami i zacząłem zamiatać podłogę w całym mieszkaniu. Później przetarłem blat w kuchni... 


***


Leżałem wykończony na kanapie, spojrzałem na ekran telefonu, było dwadzieścia po dwudziestej. Wstałem i ruszyłem po kartkę z numerem Viveren. Wybrałem odpowiedni numer i czekałem aż ktoś odbierze. Po dość długim czasie, gdy już miałem "odłożyć słuchawkę" ktoś odebrał. Zapytałem:
- Halo? To numer Viveren? 
- Tak. I co, będziesz? - Zapytał lekko przekształcony głos Viv. 
- Mogę przyjechać, tylko nie wiem co zrobić z kotami... Ale coś wykombinuję. No to trzymaj się i do zobaczenia... Kociaku...
Rozłączyłem się i poszedłem do łazienki. Wziąłem ciepły prysznic, jednocześnie zastanawiając się co zrobić ze swoimi kotowatymi. Nie mogłem zostawić ich na długo, z doświadczenia wiedziałem, że to się źle skończy. Oparłem ręce o ścianę, z której wystawał natrysk. Woda spadała na moją twarz gorącym strumieniem. Wyszedłem z kabiny i złapałem za ręcznik, wytarłem się tylko częściowo i obwiązany ręcznikiem ruszyłem do sypialni. Wziąłem swoją piżamę i przebrałem się. Koszulka delikatnie kleiła się do mojego ciała, ale nie obeszło mnie to. Włączyłem radio na cichym poziomie i spakowałem kilka rzeczy do torby na ramię. Położyłem się i praktycznie od razu zasnąłem. 


***


Wcześnie rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Wywlekłem się i otworzyłem drzwi. Wpuściłem go i poszedłem się umyć i ubrać. Wziąłem swój bagaż i ruszyłem za nim... 


***


Dojechaliśmy na miejsce, a ja ruszyłem do pokoju Viveren. Usiadłem na materacu, z torby wyciągnąłem dwa koty i postawiłem je na ziemi... 



< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

- Chodź, skarbie - pociągnęłam go do salonu. - Ty byś tylko leniuchowal.
Opadł na fotel, a ja na sofę. Po kilku.minutach ogladsnia Comedy Central, znudzona wstałam.
Podeszłam do Sky'a i usiadłam mu przodem na kolanach.
- Czas na czułości? - zapytał z uśmiechem.
Zamruczałam, biorąc jego twarz w dłonie. Pocałowałam go, a potem zsunęłam dłonie na jego ramiona i przygryzłam skórę na jego obojczyku, przeszłam do jeho ust przez szyję, na której wyznaczyłam ścieżkę ustami i śliną
- Sky... 
- Koteczku - uśmiechnął się. - Znów wsuwasz mi języczek..
- Ty mi też...
Podniósł brew.
- Ze swoim panem się nie dyskutuje, kociaku.
- Panem?
- A znasz jakieś synonimy?
Przewróciłam oczami i Przytuliłam się do niego.
Po godzinie usłyszałam pukanie do drzwi.
Wstałam i podeszłam do drzwi.
Otworzyłam je. Jeff stał, opierając się ramieniem o ścianę.
- Zbieraj się mała - powiedział.
Poszłam po torbę.

Sky stał i chyba rozmawiał z Jeff'em.
- To wyślij esa do dwudziestej, jeśli się zdecydujesz przyjechać - powiedziałam patrząc wampirowi w oczy.
- Przemyśle to.
- Mógłbyś zostać w tedy na noc...
- Jasne - złapał moje biodra - Jak to przemyśle, to wyśle esa,, albo zadzwonię.
Pocałowaliśmy się 'na do widzenia'.
- Pa, skarbie - powiedziałam.
- Narka... Kociaku.
Wyszłam i z Jeffem zeszłam do terenówki.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Złapałem koty i przytuliłem je do siebie i powiedziałem:
- Och! Kociaki, kociaki! Ale jednego brakuje. - Złapałem Viveren przytuliłem ją do siebie. Uśmiechnąłem się i dodałem - No to teraz jest komplet moich kociaków.
Położyłem się na łóżku i czułem jak koty próbują się wydostać. Udało się Kill'owi i White, lecz Viv trzymałem nadal. Zaśmiałem się i powiedziałem:
- Nie puszczę cię, kociaku. 
Pomiziałem ją po włosach i trzymałem w objęciach. Po chwili przewróciłem ją na plecy i zacząłem łaskotać. Zaczęła się śmiać głośno. Przerwałem, słysząc, że woda się zagotowała. Wstałem i ruszyłem zrobić herbatę. Wróciłem z dwoma dużymi kubkami gorącego napoju i ostrzegłem, podając naczynie dziewczynie:
- Gorące, więc pij ostrożnie. 
Usiadłem obok i wyczarowałem drobny podmuch chłodnego powietrza, który skierowałem na swoją herbatę. Spojrzałem na czarnowłosą i zrobiłem to samo co u siebie. Zacząłem pić herbatę, ale po chwili wstałem. Wziąłem swoje rzeczy do przebrania i ruszyłem do łazienki. Szybko się przebrałem i wróciłem do sypialni. Wziąłem swój kubek i zacząłem pić. Gdy wypiłem całą zawartość kubka zapytałem:
- To co chcesz robić do czasu aż pojedziesz na trening? Może najlepiej jak poleniuchujemy przed telewizorem... 



< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

Zarzuciłam ręcznik na głowę Sky'a i zaczęłam wycierać mu włosy.
- Viveren... 
- Nie marudź - powiedziałam.
- Czemu gorąco mi w głowę? Podpalasz ręcznik?
- Nie. Wypuszczam gorące powietrze z rak... Magowie z żywiołem powietrza i ognia yak potrafią... manipulacja temperatury... Nie wiedziałeś? 
- Prościej powiedzieć, że zostałaś moją suszarką - powiedział.
Zdjęłam ręcznik. Przeczesałam palcami jego suche już i ciepłe włosy.
- Poduszka, suszarka... Co jeszcze?
Uśmiechnął się, a jego spojrzenie mówiło ,,Jeszcze coś wymyślę, moja pluszowa przytulanko''
Wyszłam z sypialni i wzięłam White na ręce.
~Vivuś - miauknęła.
~Ren! Ja też chcę na rączki- Killy łasił się o moją łydkę.
Wzięłam go na ręce i wróciłam do sypialni.
Usiadłam obok przebranego Sky'a.
- Otoczyły mnie - spojrzałam na koty. - Nie miałam wyjścia i je wzięłam.
Miauknęły i zaczęły łasić się do Sky'a.



Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Złapałem trochę mocniej dłoń dziewczyny i powiedziałem, ciągnąc ją i przyśpieszając kroku:
- Chodź, coś ci pokażę. 
Zacząłem biec, lawirując między ludźmi. O mało nie zrobiłbym koziołka na rowerze cyklisty. Skręciłem w odrobinę węższą dróżkę wydeptaną przez ludzi i zwierzęta. Nad nami rozpościerały się drzewa o lekko wysuszonych liściach, powodem tego był brak deszczu od pewnego czasu. Po chwili wybiegliśmy na wzniesienie, ukazujące część panoramy miasta. Usiadłem na ziemi i gdy ujrzałem, że Viveren czyni to samo odezwałem się:
- Powiedzieć ci dlaczego nie zwracają na mnie tak dużej uwagi? 
- Tak.- Odpowiedziała po krótkiej chwili jakby zastanowienia. 
- Mieszkam tutaj pięć lat, najdłużej od ukończenia piętnastu lat. I obszedłem praktycznie każdy zakamarek tego miasta i ludzie mnie kojarzą i już nie obrzucają mnie nieżyczliwymi spojrzeniami, jak było do końca pierwszego roku. A patrzą na ciebie z trzech powodów. Pierwszy, że jesteś ładniejsza od tych ludzi, drugi to twoje oczy, a trzeci to, to, że wyglądamy jak Jing i Jang, głównie kolorystycznie, a ludzie nie specjalnie przepadają za takim połączeniem, mimo wszystkiemu co mówią. 
Przymknąłem oczy grzejąc się w zasłoniętym przez chmury Słońcu. Niestety po chwili obłoki rozpłynęły się ukazując złotą tarczę gwiazdy. Wstałem i powiedziałem: 
- Chodźmy, nie mam ochoty leczyć oparzeń. 
Viveren wstała, podałem jej dłoń i zeszliśmy z pagórka. Ruszyliśmy wąskimi uliczkami i oznajmiłem:
- Obejdziemy moje ulubione restauracje. Pierwsza będzie za rogiem. - Wyszliśmy z uliczki i skręciłem w lewo. Wskazałem głową stary, lekko podniszczony budynek i powiedziałem:
- To tutaj. Wygląda nie ciekawie, ale mają tutaj najlepsze potrawy z mięsa... 


***


Obeszliśmy wszystkie moje ulubione restauracje, były to cztery miejsca. Wracaliśmy wolnym krokiem do mieszkania gdy zaczęło padać. Praktyczne od razu powstała ściana deszczu. Osoby wokół ukrywały się pod wystającymi dachami budynków, lub pod plastikowym daszkiem przystanku autobusowego. Pobiegliśmy uliczką, by być tylko we dwoje. Rozejrzałem się uważnie, przytuliłem mocno do siebie Viveren i przeniosłem nas do mieszkania. Ruszyłem szybko do łazienki i wziąłem dwa grube ręczniki. Okryłem jednym dziewczynę i przytuliłem ją. Powiedziałem: 
- Nie chcę byś się pochorowała. 
Potarłem dłońmi o jej ramiona i odsunąłem się. Poszedłem szybkim krokiem do sypialni i wyciągnąłem jakieś ubrania dziewczyny i zaniosłem jej. Powiedziałem: 
- Przebierz się szybko. 
Dziewczyna poszła do łazienki, a ja postawiłem wodę na herbatę. Ruszyłem do sypialni i wyciągnąłem ubrania dla siebie. Ściągnąłem przemoczoną koszulę i położyłem ją na szafce. Poczułem na sobie czyjś wzrok z głębi pokoju, a po chwili wyczułem zapach tej oto osoby. Wykrzyczałem:
- Joe! Do jasnej cholery, co ty tutaj robisz?! 
- No nie denerwuj się tak. Max mnie wpuściła, bo się stęskniłem. Nie zapominaj, że Maxiś to moja przyjaciółka i pierwsze zakochanie w płci żeńskiej. 
- Dobra, dobra. To czemu nie ubiegałeś się o jej względy? 
- Bo się jej bałem. Dziwię się tobie, że jakoś z nią byłeś. 
- Ja teraz może trochę. 
Chłopak podniósł się i usiadł na brzegu łóżka, zamierzał wstać i podejść do mnie, lecz w tym momencie przyszła Viv. Przytuliła się do mnie i po chwili zdała sobie sprawę, że mamy gościa. Joe powiedział:
- Cześć Viveren! Nie próżnujecie jak widać. - Spojrzał na mnie i powiedział do mnie - I znowu jesteś zajęty. Och! Chyba muszę znaleźć sobie kogoś innego, bo coś czuję, że nic z moich starań nie wyjdzie. No dobra napatrzyłem się na was, więc już pójdę. No to do zobaczenia. - Wyminął nas i gdy już miał wychodzić dodał - A i wszystkiego najlepszego, wiem, że mówię z lekkim wyprzedzeniem, ale raczej mnie już tutaj nie będzie. Wyszedł...



< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

- Sky?
- Tak?
- Szczerze mówiąc to chętnie pójdę z tobą na spacer... to dla mnie żaden wysiłek. W sumie.. nawet dobrze mi zrobi. Mam dziś nocny trening.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Zobaczysz jak przyjedziesz rano... przed świtem.
- Tak wcześnie?
- Kiedy pierwsze promienie słońca padną na drzewo, zaczyna się wyścig, kto pierwszy się uwolni z kajdan lub więzłów...
- Nie rozumiem.
- Żona dowódcy przykuwa nas do drzewa, głowami do dołu... 
Spojrzał przed siebie, nie wyrażając emocji.
- Żartujesz?
- Nie - cmoknęłam go w policzek. - Wytrzymujemy tak cała noc, najgorsze jest obudzenie się, czujesz się jak na kacu i jeszcze musisz się uwolnić... hyh. Kilkakrotnie widziałam świat w czerwonych barwach.
- Chodźmy na ten spacer i już nie mów nic o tego typu rzeczach.
- Dobrze.

***

Wyszliśmy.
- Gdzie chcesz iść? Las czy park?
- Park - odparłam, chowając ręce do kieszeni bluzy.
***

Przeszliśmy przez całkiem ładną bramę parku. Park też był niezły. Było tam kilka babć-gołębiowych na ławeczkach. Kilka par, przechadzających się powoli i ludzie w psami.
Wyciągnęłam dłonie z kieszeni i złapałam dłoń Sky'a. Splótł ze mną palce, kątem oka patrząc na mój zabandażowany nadgarstek
- Na co patrzysz?
- Na nic - cmoknął mnie w skroń.
Zaczęliśmy się przechadzać. Widziałam spojrzenia ludzi skierowane w naszą stronę. Czarnowłosa dziewczyna o... krwisto czerwonych oczach.
- Znowu coś cie gnębi? -zapytał, kiedy spuściłam głowę.
- Nie... tylko... ludzie dziwnie patrzą na mnie... moje oczy przykuwają aż taka uwagę? Ty albinosku, przynajmniej wyglądasz normalnie.
- Wiesz... ludzie zazdroszczą odmienności.
- Ciesze się, że żyję wśród odmieńców.
Poczochrał moje włosy z uśmiechem.
-Sky! - zaśmiałam się cicho i przeczesałam je palcami. Czarne włosy... yh...
- Podziwiasz swoją nową fryzurę? - zapytał z uśmiechem.
Przewróciłam oczami, mimowolnie uśmiechając się.



Sky? [Nie jedzcie na mieście fast foodów - Vivi ich nie lubi]

Od Sky'a CD Viveren

Odparłem:
- Nie wiem. Możemy iść na spacer, ale skoro masz trening to może lepiej nie...- Zamyśliłem się, ale w końcu coś wpadało mi do głowy- Wiem! Nie będzie to nic nowego, ale możemy pooglądać telewizję, a później pójść coś zjeść na miasto. Decyzja należy do ciebie.
Pocałowałem ją w policzek i uśmiechnąłem się delikatnie. Rozejrzałem się po szaro-białym pokoju, do którego wpadało jasne światło dnia. Rozłożyłem się na łóżku, kładąc ręce pod kark. Wpatrywałem się w sufit, a później spojrzałem na Viveren. Czarne pasma włosów opadały bezwładnie na ramiona dziewczyny, tworząc lekkie fale na końcówkach. Podniosłem się do pozycji siedzącej i odgarnąłem jej włosy, odkrywając szyję. Położyłem dłoń na karku Viv i pocałowałem dziewczynę, kładąc ją łagodnie na łóżko. Odsunąłem się i patrzyłem w jej oczy. Wstałem, podałem Viveren dłoń i podniosłem. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor... 



< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

Podniosłam głowę.
-Co tak pachnie? - zapytałam.
- Śniadanie - odparł chłopak.
Na czworakach przeszłam przez łóżko. Oparłam brodę na ramieniu Sky'a. Wgryzł się w naleśnik, a ja zrobiłam to samo. Uniósł brew, a ja uśmiechnęłam się słodko, wgryziona w jego naleśnik.
- Masz swój - mruknął.
- Słodkie... za słodkie...
- Nie pasuje ci?
- Za słodkie jak na śniadanie - stwierdziłam. - Takie rzeczy jedzą syreny... to dla nich jak poranna kawka.
- Naleśniki? 
- Cokolwiek, byleby słodkie.
Wzięłam drugi naleśnik.
-Marudzisz, a bierzesz - mruknął.
- Mam skomplikowaną osobowość - odparłam.

***

- Dziś też zamierzasz przeleniuchować cały dzień? -zapytał Sky, kończąc swoje śniadanie.
- Nie wiem - odparłam, oblizując palce.
Chłopak przyjrzał mi się.
- Mam coś na twarzy? - zapytałam.
- Masło czekoladowe - odparł i pocałował nie w policzek, zbierając czekoladę.
Spojrzał mi w oczy z lekkim uśmiechem, a ja złączyłam nasze wargi.
- Słodziutki pocałunek - powiedziałam.
Przytaknął. Zerknęłam na mój mały, podręczny kalendarzyk w formie notesu.
- O piętnastej przyjeżdża po mnie Jeff. Jadę do obozu i nie będzie mnie... trzy dni - zamyśliłam się. - Licząc oczywiście dzisiejszy dzień, czyli wrócę po jutrze o... hm... o osiemnastej... jakoś tak wczesnym wieczorem - odparłam.
- Czemu trzy dni?
- A co?
- Za długo.
- Jeśli będziesz chciał, jutro rano podjedzie po ciebie Pollux - powiedziałam. - Wystarczy, że zadzwonisz.
-Nie am twojego numeru, Viv.. nawet nie wiedziałem, że masz komórkę.
Zmierzyłam go wzrokiem i wyciągnęłam z pod łóżka torbę z bronią. Z bocznej kieszeni wyciągnęłam dotykowy telefon, nie większy niż moja dłoń.
- Czas w moim obozie płynie tak samo jak po tej stronie magicznego muru... szczerze mówiąc czas w obozie jest uniwersalny... długo by tłumaczyć - westchnęłam. - Mój numer masz na szafce nocnej, pod szklanką wody.
Chłopak sięgnął po mała karteczkę.
- Trzynasto-cyfrowy numer?
- Tak... A ty? Masz jakieś plany?
- Nie wiem - westchnął.
- A na co chcesz teraz robić? - zapytałam.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Rozerwałem kąt saszetki i szybko wypiłem jej zawartość. Kropla krwi spłynęła po mojej wardze, przetarłem ją wierzchem dłoni. Położyłem się, Viveren ułożyła głowę na mojej klatce piersiowej. Zacząłem ją gładzić po ramieniu, a później pocałowałem ją. Powiedziałem:
- Dobranoc. 


***


Obudziłem się jako pierwszy, nachyliłem się i pogładziłem ją po włosach. Po chwili gdy otworzyła oczy uśmiechnąłem się szeroko i przywitałem się:
- Dzień dobry. Dobrze ci się spało? 
Kiwnęła lekko głową i przeciągnęła się. Wstałem i poszedłem do kuchni. Po drodze ujrzałem Max, trzymała coś za plecami, więc zapytałem:
- Co tam trzymasz? 
- A nic specjalnego. Trzymaj. - Wręczyła mi jakiś pakunek. - To na twoje urodziny, mnie już tutaj nie będzie więc masz z wyprzedzeniem. Otwórz dopiero w dzień urodzin. 
- No dobra. Dzięki. - Uśmiechnąwszy się lekko spojrzałem na opakowanie. Ciekawiło mnie co tam jest, ale zamierzałem dotrzymać danego słowa. Nagle dziewczyna się odezwała:
- Trochę się przeciągnęło to co mam załatwić, więc wyniosę się dopiero po południu, ale i tak nie będzie mnie w twoim mieszkaniu. Nie chcę nosić wszędzie swojego bagażu, gdy będę to załatwiać. Wybacz, że robię ci problem.
- Nie ma sprawy, mi to aż tak nie przeszkadza, choć jest to niekomfortowe... 
- Tak, masz rację... No to ja pójdę do swojego pokoju, a później wychodzę. 
- Dobra. 
Wyminąłem ją i ujrzałem jak Kill idzie szybszym krokiem do mojej sypialni. Zrobiłem naleśniki, jedne były z masłem czekoladowym i bananami, a drugie z dżemem i twarogiem. Zaniosłem talerz Max, a później poszedłem do sypialni. Uśmiechnąłem lekko i zabrałem się za czekoladowego naleśnika... 



< Viveren? >

Od Viveren Cd Sky

- Sky - dotknęłam jego policzka i przegryzłam skórę swojego nadgarstka, tym samym przecinając żyły. - Teraz ci nie pozwolę wyjść - powiedziałam, kiedy moja krew spływała mu do ust.
- Jeny - westchnęłam. - Jak mogłeś zapomnieć o piciu krwi, wampirze?
Oddałam mu pół litra mojej krwi,po czym owinęłam nadgarstek leczniczą wstążką którą dostałam od jednego z moich towarzyszy.
- Sky? Obudź się - powiedziałam, po czym lekko go spoliczkowałam.
Otworzył oczy.
- Ten smak - powiedział i odsunął się nagle ode mnie. - Twoja dłoń.
Spojrzałam na moją rękę od nadgarstka po palce skąpana we krwi.
- Ja to zrobiłem?
- Nie - uśmiechnęłam się. - Przynajmniej się ocknąłeś...
- Czemu to zrobiłaś? - zapytał.
- Zrobiłam to, bo... to było pod wpływem impuldu, kiedy upadłeś... Nieco się przestraszyłam.
Wstałam i poszłam umyć dłoń.
- Wracaj do łóżka, Sky - powiedziałam. - Sama pójdę po krew.
- Ale Viveren...
- Wiem, że mi ufasz, Sky - pomogłam mu wstać z podłogi i zaciągnęłam go do sypialni. - Zaraz wrócę, Sky.
Poszłam się przebrać i wyszłam.

***

W postaci trzech błyszczących kamyczków przekupiłam doktorka, który dał mi dziesięć saszetek.
Wróciłam do mieszkania.
- Aż tak się poświęcasz dla tego wampira? - zapytał Max.
- Ja tylko się o niego troszczę - odparłam z lekkim uśmiechem.

Wszedłem do sypialni.
Sky siedział na łóżku.
- Chcesz jeszcze? - zapytałam siadając obok niego i podając saszetkę z krwią. Reklamówkę z resztą postawiłam na szafce nocnej.
- Pokaż nadgarsek - powiedział.
- Nie ma na co patrzeć, pójdę opatrzyć ranę... Wstążka nie wystarczy.
- Viveren...
Spojrzałam mu w oczy i odwinęłam wstążke, która zatamowała wcześniej krwawienie. Pod nią byla paskudna rana.
- Jak ty to zrobiłaś?
- Przegryzłam nadgarstek - wstałam i poszłam opatrzyć ranę.
Wróciłam znów w piżamie.
- Czemu nie pijesz? - zapytałam. - Sky? 
- Wskoczyłabyś dla mnie w ogień?
- By cię ratować? Zrobiłabym wszystko, ale podałeś zły przykład. Jako Wojna jestem niewrażliwa na ogień - sprawiłam, ze moje przedramię zapłonęło (te, gdzie nie miałam bandaża).
Pocałowałam Sky' a w skroń.
- Wypij te krew i chodźmy spać - objęłam go. 
Ziewnęłam.

Sky?

Od Sky'a CD Viveren

Odpowiedziałem:
- Jak wolisz. To ja zaraz wracam... - Uśmiechnąłem się lekko i mrugnąłem jednym okiem. Złapałem za uprzednio przygotowaną koszulkę, bieliznę i spodnie dresowe. Ruszyłem szybko do łazienki i jeszcze szybciej się przebrałem. Ruszyłem do swojej sypialni. Rzuciłem się na łóżko i wtuliłem się w poduszkę, pachnącą Viveren. Powiedziałem przytłumionym przez poduszkę głosem:
- Muszę przynieść więcej poduszek by przesiąknęły twoim zapachem. Będę miał się do czego wtulać jak będziesz na treningu. - Podniosłem głowę z zamkniętymi oczami i dodałem - Zrobię Viv-poduszkę. 
Zaśmiałem się i znowu uderzyłem twarzą w poduszkę. Zacząłem rozmyślać nad różnymi rzeczami dnia codziennego i przypomniałem sobie, że jestem wampirem, a co za tym idzie muszę spożywać krew. Zacząłem rozliczać kiedy ostatnio przyjąłem odpowiednią dawkę i zdałem sobie sprawę, że to było dawno. Stwierdziłem, że zapewne przez niedobór krwi cierpię tak jakby na anemię, podobne objawy, dlatego byłem taki zmęczony. Podniosłem się i podszedłem do szuflady. Viveren zapytała:
- Co robisz? 
- Ubieram się. Muszę wyjść do pewnego miejsca... - Poczułem na sobie wzrok Viv i westchnąłem, powiedziałem - Muszę iść do szpitala... Po krew... Ja wiem, że ty pozwalasz mi z siebie pić, ale ja sam się dziwnie z tym czuję, a teraz może być jeszcze gorzej, bo dawno nie wziąłem odpowiedniej dawki... Spojrzałem na korytarz i ujrzałem tam Max. Światło z okna w kuchni zaczęło mnie dziwnie mocno razić, a później pojawiły się czarne plamy, zasłaniające cały widok. Powiedziałem:
- Co do...? A no jasne, zemdle... 
Pamiętam, że upadłem i ktoś złapał mnie za kark. Coś czułem, że dostanę kazanie od kogoś gdy się obudzę, miałem nadzieję, że to będzie Kill... 



< Viveren? VIV-PODUSZKO >

Od Viveren Cd Sky

Odstawiłam pustą szklankę na szafkę, obok szklanki Sky'a.
Objęłam go od tyłu, kiedy jeszcze siedział na skraju łóżka.
Wtuliłam twarz w jego plecy.
- Co się tak tulisz? - zapytał, dostrzegłam uśmiech na jego twarzy, kiedy odwrócił głowę, by na mnie zerknąć.
- Miau - uśmiechnęłam się.
Wziął mnie na kolana bokiem, mimo, że siedział po turecku.
Poczochrał mi włosy.
- Ej - uśmiechnęłam się i przeczesałam włosy palcami.
Pociągnął mnie za ramiona tak, że opadliśmy na łóżko.
Nachyliłam się nad nim, ale on przekręcił nas, że byłam pod nim.
Teraz on nachylił się nade mna.
- Jak sprawuje się Yuu?
- Jest świetny, ale wolę twoją kuchnię - odparłam.
- Nie podlizuj się - zaśmiał się cicho.
Złączyłam z nim wargi i obróciłam nas tak, że znów byłam na górze.
Spojrzałam mu w oczy i po chwili mój język znalazł się w jego ustach.
Namiętny pocałunek przerwał Killy, drapiąc w drzwi i miaucząc.
Odkleiłam się od Sky'a i chciałam wstać, ale mi na to nie pozwolił.
- Leż - szepnął.
Podszedł do drzwi i wpuścił kota, który wskoczył mi na brzuch.
- Miau!
Westchnęłam.
- Tylko się całowaliśmy, kocie - mruknęłam. - Nie musisz przypominać o... Takich rzeczach...
Sky usiadł na łóżku.
- Śpiąca jestem - ziewnęłam i położyłam się.
- Śpiąca? - zdziwił się chłopak.
- Przez tą drzemkę obudził się we mnie wewnętrzny kot, leniuch... 
Położył się obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Leniuszek...
- Wojownikowi zabronisz? Nie wytrzymałbyś mojego treningu...
Uśmiechnął się.
- Oczywiście, że nie zabronię...

***

Obudziłam się około piętnastej. Sky spał. Wygramoliłam się z łóżka i poszłam do kuchni napić się wody.
Może dziś ja spróbuję coś ugotować?
W dwie godziny zrobiłam dziczyznę z warzywami. Degustując, stwierdziłam, że wyszło mi lepiej niż ojczymowi.
Ktoś objął mnie od tyłu.
- To ty umiesz gotować? - zapytał sennym głosem. 
- Wiesz... Heh... Jak byłam mała to często pomagałam przybranym rodzicom, kiedy przyrządzali upolowaną zdobycz. Myślałam, że będziesz dłużej spał...
- Mmm. Obudził mnie ten zapach...
Nałożyłam nam do misek.
- Gdzie Max?
- Wyszła kwadrans temu - odparłam. - Mówiła, że za godzinkę wróci.
***

Wyszłam z pod prysznica, a potem w ręczniku z łazienki.Sky minął mnie w drzwiach.
W sypialni przebrałam się i usiadłam na łóżku, czekając na chłopaka.
Max zaglądnęła do środka.
- Czego chcesz? - zapytałam.
- Jesteście parą... Czemu nie bierzecie wspólnie prysznic?
- Hę? Po co pytasz o takie błahe rzeczy?
Uśmiechnęła się.
- Nie spałaś z nim, prawda? Mogę ci co nie co podpowiedzieć na ten temat... Widzę że jesteś bardzo młoda...
- Hyh... Mam jakieś dwadzieścia lat. Od ciebie młodszą jestem, ale... Nie musisz mi doradzać - uśmiechnęłam się wrednie - Jestem zdecydowanie bardziej doświadczona.
- Z iloma facetami spałaś?
- Przez cztery lata... Co tydzień...
- Boże... Chwila... Straciłaś dziewictwo w wieku szesnastu lat?
- Co cię to interesuje? Myślisz, że zdam ci raport?
Wyszła zdegustowana. Trochę z 'ilością' przesadziłam, ale co mi tam... Sky wie, że dotychczas miałam faceta tylko na jedną noc... Wie, że nabrałam złych nawyków przez cztery lata bycia w oddziale... Sky wie, ale dał mi szansę, której nie zmarnuję, bo go koch...
Sky wszedł do pokoju, co obudziło mnie z zamyślenia.
Wycierał mokre włosy ręcznikiem.
- Coś taka przybita?
Uśmiechnęłam się.
- Za długo bierzesz prysznic, stęskniłam się.
- Znowu się podlizujesz? - uśmiechnął się i będąc w samym ręczniku, usiadł obok mnie.
- Może najpierw się ubierzesz? Nawet ja nigdy nie spałam w ręczniku...
Zaśmiał się, krótko.
Nachylił się i pocałował mnie, a jego mokre włosy łaskotały mi twarz.
Odsunęłam się.
- Co jest?
- Łaskoczesz mnie włosami - odparłam. - Dziwne odczucie...

Powód tak naprawdę był inny: Zapragnęłam Sky'a, ale przyrzekłam sobie, że najpierw poczekam aż nasz związek umocni się nieco bardziej. Czyli jakieś dwa tygodnie. Do tego czas nie tknę go. 

- No juz... ubierz się, golasku - posłałam mu uśmiech.

Sky?