piątek, 24 lipca 2015

Od Sky'a CD Viveren

Złapałem trochę mocniej dłoń dziewczyny i powiedziałem, ciągnąc ją i przyśpieszając kroku:
- Chodź, coś ci pokażę. 
Zacząłem biec, lawirując między ludźmi. O mało nie zrobiłbym koziołka na rowerze cyklisty. Skręciłem w odrobinę węższą dróżkę wydeptaną przez ludzi i zwierzęta. Nad nami rozpościerały się drzewa o lekko wysuszonych liściach, powodem tego był brak deszczu od pewnego czasu. Po chwili wybiegliśmy na wzniesienie, ukazujące część panoramy miasta. Usiadłem na ziemi i gdy ujrzałem, że Viveren czyni to samo odezwałem się:
- Powiedzieć ci dlaczego nie zwracają na mnie tak dużej uwagi? 
- Tak.- Odpowiedziała po krótkiej chwili jakby zastanowienia. 
- Mieszkam tutaj pięć lat, najdłużej od ukończenia piętnastu lat. I obszedłem praktycznie każdy zakamarek tego miasta i ludzie mnie kojarzą i już nie obrzucają mnie nieżyczliwymi spojrzeniami, jak było do końca pierwszego roku. A patrzą na ciebie z trzech powodów. Pierwszy, że jesteś ładniejsza od tych ludzi, drugi to twoje oczy, a trzeci to, to, że wyglądamy jak Jing i Jang, głównie kolorystycznie, a ludzie nie specjalnie przepadają za takim połączeniem, mimo wszystkiemu co mówią. 
Przymknąłem oczy grzejąc się w zasłoniętym przez chmury Słońcu. Niestety po chwili obłoki rozpłynęły się ukazując złotą tarczę gwiazdy. Wstałem i powiedziałem: 
- Chodźmy, nie mam ochoty leczyć oparzeń. 
Viveren wstała, podałem jej dłoń i zeszliśmy z pagórka. Ruszyliśmy wąskimi uliczkami i oznajmiłem:
- Obejdziemy moje ulubione restauracje. Pierwsza będzie za rogiem. - Wyszliśmy z uliczki i skręciłem w lewo. Wskazałem głową stary, lekko podniszczony budynek i powiedziałem:
- To tutaj. Wygląda nie ciekawie, ale mają tutaj najlepsze potrawy z mięsa... 


***


Obeszliśmy wszystkie moje ulubione restauracje, były to cztery miejsca. Wracaliśmy wolnym krokiem do mieszkania gdy zaczęło padać. Praktyczne od razu powstała ściana deszczu. Osoby wokół ukrywały się pod wystającymi dachami budynków, lub pod plastikowym daszkiem przystanku autobusowego. Pobiegliśmy uliczką, by być tylko we dwoje. Rozejrzałem się uważnie, przytuliłem mocno do siebie Viveren i przeniosłem nas do mieszkania. Ruszyłem szybko do łazienki i wziąłem dwa grube ręczniki. Okryłem jednym dziewczynę i przytuliłem ją. Powiedziałem: 
- Nie chcę byś się pochorowała. 
Potarłem dłońmi o jej ramiona i odsunąłem się. Poszedłem szybkim krokiem do sypialni i wyciągnąłem jakieś ubrania dziewczyny i zaniosłem jej. Powiedziałem: 
- Przebierz się szybko. 
Dziewczyna poszła do łazienki, a ja postawiłem wodę na herbatę. Ruszyłem do sypialni i wyciągnąłem ubrania dla siebie. Ściągnąłem przemoczoną koszulę i położyłem ją na szafce. Poczułem na sobie czyjś wzrok z głębi pokoju, a po chwili wyczułem zapach tej oto osoby. Wykrzyczałem:
- Joe! Do jasnej cholery, co ty tutaj robisz?! 
- No nie denerwuj się tak. Max mnie wpuściła, bo się stęskniłem. Nie zapominaj, że Maxiś to moja przyjaciółka i pierwsze zakochanie w płci żeńskiej. 
- Dobra, dobra. To czemu nie ubiegałeś się o jej względy? 
- Bo się jej bałem. Dziwię się tobie, że jakoś z nią byłeś. 
- Ja teraz może trochę. 
Chłopak podniósł się i usiadł na brzegu łóżka, zamierzał wstać i podejść do mnie, lecz w tym momencie przyszła Viv. Przytuliła się do mnie i po chwili zdała sobie sprawę, że mamy gościa. Joe powiedział:
- Cześć Viveren! Nie próżnujecie jak widać. - Spojrzał na mnie i powiedział do mnie - I znowu jesteś zajęty. Och! Chyba muszę znaleźć sobie kogoś innego, bo coś czuję, że nic z moich starań nie wyjdzie. No dobra napatrzyłem się na was, więc już pójdę. No to do zobaczenia. - Wyminął nas i gdy już miał wychodzić dodał - A i wszystkiego najlepszego, wiem, że mówię z lekkim wyprzedzeniem, ale raczej mnie już tutaj nie będzie. Wyszedł...



< Viveren? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz