- Dziękuję, ale nie musisz specjalnie się kłopotać.
- Jeszcze jestem w lepszej formie niż ty, więc nie ma problemu.
Ruszyła w stronę schodów. Gdy nie słyszałem już żadnych kroków podniosłem się delikatnie i skradłem całusa z ust Lucy. Szybko ułożyłem się z powrotem na kanapie. Po chwili babcia wróciła trzymając jakiś sztyft w dłoni. Podała to Luciferze. Zapytałem mojej babci:
- Gdy ty byłaś aniołem też tak bolało?
- Nie. Gdy jest się aniołem wychowanym w Niebie to aż tak nie boli. A rozrost skrzydeł jest rozłożony na długi czas, ty przyjąłeś w bardzo szybkim tempie tą wiedzę.
- Mhm, chyba rozumiem.
Anielica zamyśliła się.
- Och! Muszę iść coś załatwić.
Wstała i wyszła z domu. Spojrzałem na białowłosą, a później przymknąłem oczy. Stęknąłem i podniosłem się niechętnie. Jakimś cudem wstałem, niestety nie obeszło się bez promieniującego bólu od górnej części kręgosłupa do reszty ciała. Poruszałem ramionami, ale stwierdziłem, że był to zły pomysł. Jakimś cudem udało się mi dotrzeć do łazienki. Wziąłem szybki i ciepły prysznic, mając nadzieję, że jakoś to pomoże...
***
Doczołgałem się do sypialni i leżałem, Lucy posmarowała bolące miejsca maścią od babci. Nie czułem tamtego miejsca, nie licząc pulsowania. Zaśmiałem się, bo zapewne wyglądałem jak rozjechana żaba na drodze...
< Lucifera? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz