Usiadłam.
- Żyjesz?
- Aghh - jęknął.
Poszłam do kuchni i wróciłam z woreczkiem lodu.
- Zdejmij koszulkę, ulże ci w cierpieniu.
Przekrzywił głowę, ale zdjął górne odzienie.
- Myślisz, że to mi pomoże?
- Lód działa kojąco i znieczulająco - usiadłam obok niego, a on odwrócił się do mnie plecami. Dwie, pulsujące, czerwone plamy przy łopatkach były na pierwszym planie... Mały, samotny pieprzyk na drugim.
Przyłożyłam woreczek do zaczereieninego miejsca. Ray syknął cicho, ale po chwili poczułam, że się rozluźnił. Lód zmienił się w połowie w wodę. Poszłam do kuchni wylałam wodę z kawaleczkami lodu, a worek wyrzuciłam do kosza.
Wróciłam do Ray'a. Przytulił mnie, chyba postanowił koszulki nie zakładać.
Zaczęliśmy oglądać tv. Ja siedziałam, a on leżał na boku, głowę mając na moich udach. Miziałam jego włosy. Do salonu weszła babcia.
- Luciiii
- Tak? - odwróciłam głowę by spojrzeć na nią, ale staruszka usiadła w fotelu.
Podała mi jakieś pudełko.
- Co to? - zapytałam.
- Na wasz ślub.
- Jeszcze trochę za wcześnie na jakieś podarki... - powąchałam pudełko po czym podsunęłam Sky'owi pod nos.
- Pachnie znajomo - powiedział.
Ja i babcia uśmiechnęłysmy się.
- O co wam chodzi? - zapytał.
- Tak pachnie w Niebie, Ray - powiedziałam.
- Zwykły człowiek nic nie poczuje, nawet ten z anielską krwią - dodała babcia.
- Czyli jestem coraz bliżej anielstwa?
- Tak - powiedziała.
- Czyli w tym pudełku jest powietrze, tak?
Babcia zakryła oczy dłonią.
- Coś co miałam ja, a daję Luciferce - odparła.
- Zgaduję, że biżuteria w takim małym.
- Nie - odparła. - Zobaczysz przed ołtarzem - zaśmiała się.
- Co.moze być w takim małym...
- Wszystko - uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Ray jak twoje plecy? - zapytała babcia.
- Nieco lepiej, Lucy lodem je schodziła...
- Przyniosę ci jakaś maść - babcia wstała.
Ray?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz