- Mam jedno, zasadnicze pytanie, po co chciałaś bym przyjechał? Od pobytu nad jeziorem mnie odtrącasz, a nie na to przystałem... - Syknąłem lekko zdenerwowany. Wstałem i powiedziałem nieco łagodniej- To dobranoc.
Wyszedłem z pokoju i ruszyłem do kuchni, w której przesiadywał Yuu. Gdy mnie zobaczył od razu zapytał:
- Coś taki zdenerwowany?
- Nie jest ważne. Pomóc Ci zmywać?
- Jasne! Przy tylu gębach do wykarmienia, przy tylu brudnych talerzach, sztućcach, kubkach każda pomoc się przyda... Dobrze, że nie było dzisiaj żadnej bitwy na żarcie, jak się często zdarza.- Odetchnął z wyraźną ulgą -Zwykle zaczyna ten cały Jeff... Mam za krótkie szmaty by go walnąć w ten świrnięty łeb, a magii nie będę na razie używał... Wybacz, ty pewnie też go chcesz walnąć, jak każdy, prawda?
- Nie, jakoś nie. - Podwinąłem rękawy i podszedłem do kranu, koło którego stał niebiesko-włosy.- Jeszcze mnie jakoś nie irytuje, może dlatego, że przywykłem do jednego idioty.
- Wilkołak. Śmierdziałeś nim na kilometr, ale teraz już mniej. Coś się zmieniło?
Spojrzałem na chłopaka i odparłem:
- Prawdopodobnie zmienił obiekt zainteresowań. - Spojrzałem przed siebie.
- Och już rozumiem. No niestety, a może stety trzeba się teraz liczyć z tym, że nawet twój przyjaciel z dzieciństwa, facet podkochuje się w tobie... - Dugnął mnie ramieniem - Czy tylko mi się wydaje, że twoja historia przypomina jakieś anime, albo mangę?
Zaśmiałem się.
- Nie tylko tobie, tylko moje życie nie jest aż tak kolorowe, jakby się zdawało, lecz fakt niezaprzeczalny, że pewnie byłoby ciekawe anime z tego..
Mam przeczucie, że ulubioną postacią wszystkich byłby Joe...
- Kto?
- No ten wilkołak.
- Aa, zapewne wśród nastolatek. Ale coś mi się wydaje, że one wolą wampirów.
- Może, ale gdyby ten wampir był taki jak ja to byłby po prostu... Hmm nudny? Chyba odpowiednie słowo.
- Nie jest aż tak źle.
Spojrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy się śmiać. Chłopak zabrał się za wycieranie i wsadzanie talerzy do szafki, a ja zacząłem wycierać stoły. Gdy umyłem górne blaty, spytałem:
- Ryzykować mycie pod blatem?
Spojrzał w moją stronę, przekalkulował coś w głowie, przybierając zamyślony wygląd i odpowiedział:
- Nie, lepiej nie.
- Dobra.
Ruszyłem do schowka na różne sprzęty i wziąłem miotłę, szufelkę oraz małą szczotkę do zamiatania. Zamiotłem wszystko w jedno miejsce i kilkoma turami wyrzucałem do śmieci. Padłem na krzesło, po chwili opętany chłopak zrobił to samo. Wystawiłem dłoń nad stołem do piątki. Chłopak przybił i siedzieliśmy chwilę w ciszy. Powiedział:
- Dzięki za pomoc, pewnie siedziałbym nad tymi naczyniami aż do teraz.
- Spoko, nie ma sprawy. Wolałem zrobić to niż siedzieć albo sam w pokoju, albo na korytarzu, czy dworze.
- Kumam... Ech muszę już spadać, bo pobudka o czwartej.
Westchnąłem, ale uśmiechnąłem się.
- Rozumiem... Szczerze to cieszę się, że nie przyjąłem tej pracy, pewnie bym padł już po tygodniu... Dobra to dobranoc.
Wstałem i ruszyłem w stronę pokoju Viveren. Po drodze chłopak powiedział:
- Tobie również dobrej nocy!
Szedłem lekko oświetlonym korytarzem, gdy byłem blisko zdawało mi się, że drzwi od pokoju Viv dopiero się zamknęły. Delikatnie zmęczony przebrałem się w świeżą, a co najważniejsze suchą piżamę i położyłem się...
< Viveren? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz