Alex od 2 dni majaczyła. Na przemian spala i bredziła w gorączce. Opowiadała chaotycznie o jakiejś postaci. O człowieku przez którego coś straciła. Czasem krzyczała i wyzywała go od syna zawszonej gamratki a czasem tylko płakała. Rzucała się na tyle wozu albo leżała jak martwa. A ja jechałem, popędzałem konie . Do najbliższego miasta, do wsi. Do znachora. Ktoś na pewno był wstanie jej pomóc. Wiedziałem że uważa mnie za pijaka, pedanta i kobieciarza ale mimo wszystko martwiłem się o nią. Była jeszcze dzieckiem. Może gdybym miał mniej lat patrzyłbym na nią jak na kobietę albo przynajmniej dojrzałą nastolatkę ale kiedy przeżyło się już ponad 200 lat to wszystko wydaje się bardzo młode.
Miałem nadzieje ze kiedyś zmieni zdanie na mój temat. Może kiedyś....
***
Skinąłem głową i wyszedłem. Gospoda również nie była trudna do namierzenia. Światła było widać z kilkunastu metrów.
Skinąłem głową i wyszedłem. Gospoda również nie była trudna do namierzenia. Światła było widać z kilkunastu metrów.
***
Do miasteczka dojechałem wieczorem. Bez trudu znalazłem małą chatkę znachorki. Gdy podjechałem z wnętrza wyszła zagubiona staruszka opierającą się na drewnianej lasce.
- Długo nie było cie w tych stronach. Co Zevran?- zaskrzeczała starowinka.
Zeskoczyłem z kozła i podszedłem. Uchwyciłem jej pomarszczona dłoń i ucałowałem delikatnie.
- Warfnira. Myślałem ze przestałaś się starzec 150 lat temu.- uśmiechnąłem się delikatnie.
Chwile później przede mną stała młoda kobieta średniego wzrostu. Siwe włosy zmieniły się w misternie upięte blond loki. Wyświechtaną chustę i suknie zastąpiła gładka zielona sukienka.
- Czyżbyś przyjechał specjalnie dla mnie? - zapytała słodkim głosem i przyciągnęła mnie lekko za koszule mrużąc oczy.
- Nie tym razem. - powiedziałem twardym tonem ale nie odsunąłem się. - Moja uczennica jest chora. Leży na wozie.- wskazałem głową pojazd. Nie wiedziałem jak nazwać Alex tak aby nie narazić jej na złość zazdrosnej Warfniry.
Kobieta nie chętnie pościła mnie i posłała mi powłóczyste spojrzenie a potem skierowała się ku dziwią chałupki.
- Przynieś ja. - zawołała jeszcze.
Kiedy niosłem Alex na rekach znów zaczęła krzyczeć i wyzywać nieznajomego. Użyła wyzwiska którego nie zrozumiałem, ale musiało być bardzo szpetnie.
Warfnira od kilku godzin odprawiała nad Alex obrzędy. Paliła kadzidła, wypowiadała formułki i smarowała jej ciało wonnymi olejkami. Mnie wygoniła na dwór uważając że będę ja rozpraszał.
W końcu wyszła. Kropelki potu na jej twarzy błyszczały w księżycowej poświacie.
- Będzie żyła. Jest bardzo silnym medium. To co się działo to nakładające się wizje. Powinno jej przejść ale z czasem mogą powracać w nocy. Może krzyczeć albo płakać możne być szczęśliwa ale będą to sny nie wszystkie będą wizjami.- tłumaczyła spokojnie. - możesz do niej wejść. Wszedłem do chatki, znachorka została na zewnątrz. Alex leżała na łóżku w śród dymu pachnideł. Z pod białego materiału wystawiły jej ręce i skora dwa palce po niżej obojczyka. Szamanka widać musiała zdjąć z niej cześć okrycia. Na policzkach i ramionach miała wymalowane zygzaki i pętle. Poczułem że kobieta obejmuje mnie w pasie.
- Idź do gospody. Napij się piwa. Daj nam odpocząć. - mówiąc prześlizgnęła się pod moim ramieniem i stanęła przede mną. - Wróć rano.
Skinąłem głową i wyszedłem. Gospoda również nie była trudna do namierzenia. Światła było widać z kilkunastu metrów.
Wszedłem do zadymionej sali i usiadłem przy stoliku w kącie.
<Alex jak sie czujesz ? >