wtorek, 24 lutego 2015

Od Toma CD Mir

PYTANIE
Rozdzieliliśmy się przed wejściem do domu. Poszedłem, szybszym krokiem do małego "domku" gospodarczego. Oprócz kurzu, pająków i kilku małych zwierzątek, nie mieszkało tu nic. Zajrzałem za drewnianą ścianę. Znalazłem tam krzesła i szkielet huśtawki. Zapomniałem  już o niej. Raz ją schowaliśmy i już nigdy jej nie wyciągnęliśmy. Postanowiłem w końcu wystawić ją na światło dzienne. Poodsuwałem różne graty i po woli, zacząłem wyciągać szkielet. Po pewnym czasie udało mi się ją wydostać. Postawiłem ją w cieniu, pod brzozą. Dostawiłem krzesła do stolika. Usiadłem na huśtawce, zwiesiłem głowę do tyłu i po chwili poczułem jak oczy same się zamykają. Mimo usilnych starań, zasnąłem. 
***
Obudziłem się czując zapach ciepłego kakao. Uchyliłem lekko powiekę i spojrzałem w stronę stolika. Mir stała tam i ustawiała talerze na blacie. Zawołała mnie, ale nie zamierzałem wstać. Dziewczyna wzruszyła ramionami i odwróciła się w stronę drzwi kuchennych. Podbiegłem bezszelestnie do stolika. Złapałem za widelec i zacząłem zajadać się naleśnikami. Mir wróciła z półmiskiem owoców. Spojrzała na mnie, podnosząc delikatnie brew do góry. Zapytałem, patrząc na nią z małym uśmieszkiem na twarzy:
- No co? Grzecznie siedzę i nie rozrabiam...- Spojrzałem na talerz i dodałem.- No nie czekałem. Przepraszam.- Nimfa uśmiechnęła się i nic nie powiedziała. Odłożyła miskę i usiadła na przeciw mnie. Nie miałem jakoś pomysłu na rozmowę. Po dłuższej chwili zapytałem:
- Mir, jak u ciebie jest? W sensie, jak wygląda świat, w którym się wychowałaś?

< Mir i jak wygląda twój świat? >

Od Mir Cd Toma

W zamyśleniu potarłam brodę. 
- Może małe śniadanie na świeżym powietrzy? - uśmiechnęłam się szeroko, spoglądając uwarznie na sylwetkę Toma. 
Włosy w nieładzie upstrzone kilkoma listkami i niewielką gałązką dowodziły, że zrobił sobie nocny spacer po lesie. Cienie pod oczami i blada cera wskazywały na brak snu. Postanowiłam jednak uszanować jego tajemnice i nie poruszać tego tematu. Jeśli sam zechce to mi o tym opowie. 
- Zaczekaj tu i pilnuj Darki. Zajmę się wszystkim. - przechodząc koło psa, podrapałam go za uchem i mrugnęłam do chłopaka.
Zniknęłam w domu, zrzucając po drodze maskę dobrego humoru. Prawda była taka, że krążyłam myślami wokół snu. Powracał do mnie nieprzerwanie każdej nocy. Nie chciałam nim martwić Toma, jak widać miał swoje własne problemy na głowie. Może przez całą noc patrolował najbliższą okolicę? W kuchni nastawiłam rondelek z mlekiem na kakao. Mama Toma, przemiła kobieta, pokazała mi wczoraj gdzie co jest i jak należy posługiwać się sprzętem kuchennym. Byłam pełna podziwu dla zmyślności ludzkiego umysłu i nie omieszkałam jej o tym poinformować. W odpowiedzi pani domu uśmiechnęła się tajemniczo. Było w niej coś niezwykłego co nie dawało mi spokoju. Postanowiłam zastanowić się nad tym później i zająć przygotowaniem śniadania. Naszykowałam dwa kubki, wsypałam do nich kilka łyżek słodkiego kakao i zalałam gorącym mlekiem. W ciągu pięciu minut udało mi się również przygotować ciasto na naleśniki. W moich stronach przyrządzano je nieco inaczej, ale jak się nie ma co się lubi... Nim pierwszy naleśnik był gotowy, przygotowałam naprędce polewę czekoladową z masła, kakao i wody. Kolejnych kilka minut zajęło mi ułożenie na talerzach naleśników i posmarowanie ich grubą warstwą truskawkowej marmolady znalezionej w lodówce w słoiku. Całość polałam gęstym sosem czekoladowym i posypałam odrobiną cynamonu. W jednej z szafek znalazłam jeszcze tackę, zapakowałam na nią naczynia wraz z kubkami i z miną zwycięscy pomaszerowałam w stronę otwartych drzwi do ogrodu.
- Śniadanie na wynos. - rzuciłam w progu.

<Tom?>

poniedziałek, 16 lutego 2015

Od Alex CD Zevran

NATRĘTNY DUCH WARFINY
Mój organizm dziwnie reagował. Wcale nie byłam tak zdenerwowana jak to wyglądało, byłam trochę zdenerwowana, ale nie wiem czym. Śmierci się nie boję. Ale czegoś się wystraszyłam. Pewnie tego że ktoś, a dokładniej mężczyzna dotykał moje ciało. Siedzieliśmy z tyłu wozu. Zevran powiedział dziwne rzeczy :
- Pomogę Ci się ubrać. Tylko się nie denerwuj. Nic ci nie zrobię.- Akurat ci uwierzę. Lecz jakaś dziwna moc zakiwała za mnie, moją głową. Czułam wszystko, lecz sama nie mogłam się ruszyć. Jakiś głos w głowie powtarzał " I tak będziemy razem. Wybaczam ci. Ale jak mogłeś martwić się o tego bękarta nieczystej krwi?" i tak w kółko. Mogłam tylko patrzeć. Głos kierował moim ciałem. Chciałam coś zrobić, ale nie mogłam. Zevran zanim zaczął cokolwiek robić spojrzał mi prosto w oczy. Odszedł. Moje ciało poszło za nim. Dłonie zsuwały z ramion koc. Zevran popatrzył mi jeszcze raz w oczy i podniósł koc. Przykrył mnie nim i zaprowadził do wozu. Głos starał się zrobić wszystko by dobrać się do Zevrana, lecz on zauważył smutek i strach w moich oczach. Nie pozwolił żeby coś mi się stało. Nie wiedziałam że on taki jest.


< Zevran dziękuję >

Od Zevrana CD Alex


Oparzenie na twarzy piekło niemiłosiernie. Poczułem że wyskoczyło kilka niewielkich bąbli. Zacisnąłem powieki i przez chwile oddychałem głęboko.
Znalazłem gąbkę, która Alex mi wytraciła i zamoczyłem ja w zimnej wodzie, przyłożyłem okład do twarzy.
Poszedłem szukać dziewczyny.
***
Alex siedziała w niewielkim pomieszczeniu pod prowizorycznymi schodami. Zapukałem lekko i próbowałem złapać za klamkę ale to co było w jej miejscu wyglądało jak stopione żelazo. Zamka również nie znalazłem.
- Alex? Możesz wyjść? -zawołałem
- Nie, zamek się stopił. -ledwo ja dosłyszałem.

- Odsuń się jak najdalej możesz- krzyknąłem i odczekałem 30 sekund.
Po czym dotknąłem drzwi i wyszeptałem zaklęcie. Drzwi wyskoczyły z zawiasów i odskoczyły w bok.
W najciaśniejszym kacie siedziała skulona elfka. Przykrywała się małym ręcznikiem. Odwróciłem się a kiedy znów na nią popatrzyłem była owinięta materiałem. Niestety ręcznik zakrywał ja tylko od biustu do linii trochę po niżej bioder.
- Nie bój się. - mówiłem łagodnie.- Nie mam zamiaru cie krzywdzić. - wyciągnąłem rękę, która po dłuższej chwili złapała.
Pomogłem jej wyjść, nawet nie zaglądając na jej strój. Poprowadziłem ja do kuchni i wyjąłem duży puchaty koc. Otuliłem ja nim. Oddychała płytko.
Pozbierałem jej rzeczy i zaniosłem na wóz. Potem wziąłem swoją torbę na ramie a druga ręka przytuliłem elfkę. Lekko dygotała.
***
Od godziny siedziałem przy Alex. Konie same prowadziły wóz. Elfka wciąż lekko dygotała ale już chyba nie była taka przestraszona. Była nadal okryta kocem bo bałem się ze nie dałaby rady sama się ubrać.
- Alex. -mówiłem łagodniePomogę ci się ubrać. Tylko się nie denerwuj. Nic ci nie zrobię.
Pokiwała głową.

<Alex czas się ubrać>

środa, 11 lutego 2015

Od Alex CD Zevran

NAGOŚĆ I STRACH
Zemdlałam. Tym razem śniło mi się że leżałam w czarnej pustce. Byłam naga. Włosy oplatały moje blade ciało, zawsze było takie. Wstałam i zachwiałam się lekko, lecz się nie przewróciłam. Poszłam przed siebie. Nic się nie zmieniło. Nadal było ciemno. Przewróciłam się na mokrą ziemię. Gleba okazała się być wodą, spadłam. Była zimna, lecz przyjemnie. Leciałam w nieskończoność...
***
Nagle obudziłam się. Znowu byłam naga. Poczułam zimną gąbkę na twarzy. Otworzyłam oczy. Nad mną stał Zevran i mył moją twarz i resztę ciała. Momentalnie zareagowałam. Uderzyłam Zevrana, a na jego twarzy pozostał ślad, ale nie taki normalny jak po uderzeniu, tylko wyglądający jak oparzenie pomiędzy pierwszym, a drugim stopniem oparzenia. Trochę się wystraszyłam. Zevran popatrzył trochę przerażony. Złapałam za cokolwiek czym można się przykryć. Uciekłam do innego pomieszczenia. Po drodze poczułam że się rumienie. Schowałam się w schowku pod schodami. Zakładałam jakiś płaszcz, lecz zrobiło mi się nie wyobrażalnie ciepło. Jeszcze nigdy tak nie miałam. Czułam że coś wypala mi ciało. Próbowałam wyjść, ale coś stopiło zamek. Byłam zamknięta.

< Zevran? >

poniedziałek, 9 lutego 2015

Od Zevrana CD Alex

Wyszedłem z karczmy kiedy słońce było już wysoko. W skórzanej torbie ruszało się male stworzono. Niespodzianka dla Alex.



Wyszedłem z za zakrętu i zobaczyłem Warfnire ciągnącą za ręce, po ziemi Alex.

- Co się stało?- zapytałem podchodząc i biorąc elfkę za nogi.
- Oh. Dobrze że jesteś.- powiedziała z ulgą znachorka.- Obudziła się, kiedy byłam w kuchni i uciekła. Chyba miała kolejną wizje.
***

Poszedłem do kuchni a Warfnira w tym czasie znów rozebrała Alex i nasmarowała ją czymś. Właśnie miałem wejść żeby zobaczyć czy elfce nic się nie stało podczas przenosin kiedy usłyszałem.

- Ciiii. To tylko trochę za szczypie...-szept Warfniry był skrzekliwy jak u staruszki.
A potem usłyszałem krzyk Alex, głośny i przerażony. Cicho wszedłem do pokoju i zobaczyłem jak szamanka stoi z nożem nad bezwładnym ciałem dziewczyny. Delikatnie objąłem znachorkę w pasie i złapałem obiema dłońmi za nóż, starając się pokierować go w stronę jej ciała. Zmieniła się w młodą kobietę, ale to niewiele pomogło. Chwile mocowałem się z nią a potem poczułem jak ostrze przecina materiał sukni i gładką skore, a potem na moje ręce wypłynęła gorąca ciecz. Kobieta resztkami sił odwróciła się i pocałowała mnie w usta. Wpiła się we mnie mocno, jedną rękę zarzuciła mi na szyje a drugą złapała za koszule przyciągając mnie. Czułem jak coraz słabiej mnie trzyma. W końcu osunęła się na ziemie, krwawiąc obficie i podrygując konwulsyjnie.

Odetchnąłem i podszedłem do łóżka Alex. Zmierzyłem jej puls. Był równy. Na szyj i twarzy zostawiłem jej smugi krwi.
Poszedłem znaleźć jakąś szmatkę i mydło żeby ją umyć.
<Alex?>





sobota, 7 lutego 2015

Cierń Snu

Rozdział 6
Obudziłam się w dość dziwnej pozycji. Leżałam bokiem. Moja głowa spoczywała na udach Matta. On był w podobnej pozycji jak ja. Otworzył oczy chwilę po mnie. Spojrzał mi w oczy. Z jednej strony nienawidzę jak on na mnie patrzy bo wiem jak to się skończy, że zacznę się rumienić. A z drugiej strony to jest to fajne uczucie. Usiedliśmy na kanapie. Chłopak uśmiechnął się. Pewnie pomyślał, że kolejną noc skoczył u obcej dziewczyny. Zaczęło mnie zastanawiać czy jego rodzice są nie martwią. Zapytałam:
- Matt?
- Tak.
- A twoi rodzice się nie martwią?
- Raczej nie. Ja ich rzadko spotykam w domu. Praca i tego typu rzeczy. Dlatego wychodzę z domu i...- Nie dokończył. Zrobiło mi się głupio że go o to zapytałam. Powiedziałam trochę zła na siebie:
- Przepraszam...
- Nie masz za co. I tak w końcu byś się dowiedziała... Masz pomysł by coś porobić dzisiaj?
- Możemy jechać gdzieś. Na przykład do centrum lub na spacer.- Nie miałam innego pomysłu. Moje życie i tak ograniczało się do trzech rzeczy. Pierwsza szkoła, druga dom, a trzecia (czasem) wyjazd do miasta. Dlatego tylko tyle potrafię wymyślić. Powiedział:
- Wiem. Na początku pojedziemy do miasta, a potem na spacer do lasu. Wykorzystamy wtedy wszystkie opcje.- Uśmiechnął się i mrugnął do mnie okiem. Zostawiłam go na dole i poszłam się przebrać i umyć. Na prawdę zastawiało mnie to czemu tak dobrze się z nim dogaduje. Nigdy się nie potrafiłam porozumieć z chłopakiem. Założyłam czarną sukienkę w czaszki na to czerwoną, skórzaną kurtkę. Zbiegłam do niego. Popatrzył na mnie. Powiedziałam:
- No co? Lubię się tak ubierać.
- Ale... Mi... Dobra chodziło mi o to że fajnie wyglądasz. Że nie starasz się wyglądać uroczo jak te wszystkie dziewczyny... Przepraszam.
- Za co? W końcu ktoś to powiedział.- Wyszliśmy. Mieliśmy iść na przystanek, ale on pociągnął mnie w zupełnie inną stronę. Powiedział:
- Jechałaś motorem?
- Nie. Czemu pytasz?
- Zobaczysz... - Biegliśmy dość szybko i długo. Brakowało mi tchu. Biegłam zapominając o wszystkim, nawet o tym z kim biegnę. W pewnym momencie zastaliśmy duży dom. Przeskoczyliśmy przez płot i wylądowaliśmy na omszonym bruku. Położył palec w geście uciszenia. Powędrowaliśmy w stronę garażu. Stał tam motor. Harey, mój ulubiony motor. 


Matt odpalił go. Zabrzęczał głośno, lecz ten dźwięk mi się spodobał. Podniósł mnie i posadził z tyłu. Usiadł i odjechał ze mną z tyłu. Złapałam go za materiał, lecz po chwili zaczęły boleć mnie palce, nie potrafiłam ich wyprostować, a potem zgiąć. Złapałam go w miejscu talii i podciągnęłam się. Byliśmy już w połowie drogi do miasta.
***
Rozdział 7
Byliśmy już w mieście. Na niebie Słońce było wysoko. Promienie słoneczne strasznie grzały w szyję i nogi. Usłyszałam że burczy nam w brzuchach. Zapytałam:
- Idziemy gdzieś zjeść?
- Powinniśmy coś zjeść, ale co? - Coś się wymyśli. - Wpadłam na pomysł. Pociągnęłam go w stronę mojej ulubionej restauracji. Gdy go ciągnęłam, prawie by się wywrócił.
***
Siedzieliśmy w małej kafejce, ale nie była to taka zwykła. Można tam zjeść śniadanie, obiad i kolację. Można poczytać książki lub po prostu iść spać. Restauracja nie miała określonego wyglądu. Były tam okrągłe, ciemno brązowe stoliki. Kanapy i krzesła były obite w granatową tkaninę. Usiedliśmy przy stole koło okna. Przyszła do nas kelnerka ubrana w czarną sukienkę w kwiaty. Każdy pracownik miał inny ubiór, lecz wszystkie do siebie pasowały. Zamówiliśmy dwie czekolady na gorąco i naleśniki. Siedzieliśmy tam trzy godziny. Cały czas rozmawiając i śmiejąc się. Wróciliśmy do mojego domu. Nakarmiłam Artemisa. Zapakowaliśmy trochę jedzenia i powędrowaliśmy w stronę lasu.
***

Siedzieliśmy krótką chwilę. Gałęzie drzew szeleściły na wietrze. Zastanawiało mnie jak on potrafi zmieniać się w kota. Zapytałam:
- Hej Matt
- Tak - Siedział, podpierając się z tyłu rękami o podłoże. Popatrzył na mnie otwierając jedno oko i przechylając głowę w moją stronę.
- Kiedy... No znaczy... Jak i kiedy...
- Zacząłem zmieniać się w kota?
- Mhm... No tak.
- Gdy miałem 15 lat, dość typowa opowieść. Pewniej nocy po prostu byłem kotem. Czasami nie pamiętam co robiłem jako kot, gdy się budzę w zwykłym ciele. I to właśnie moja tandetna i zwykła historia. A ty masz jakąś April? - Po dłuższej chwili dotarło do mnie co powiedział. Otrząsnęłam się i powiedziałam:
- Nie... Nie mam... Tylko to że moje życie jest nudne. Nie chcę ciebie zanudzać moją głupią historią.
- Mów. Ja już ciebie zanudziłem.
- Moje życie ogranicza się do kilku rzeczy. Szkoła, dom, czasem, ale rzadko jadę do miasta i jeszcze jedno czytam strasznie dużo książek. I to wszyscy. Całe moje życie opiera się na tym. - Nie odpowiedział. Tylko się przyglądał mi i drzewom. Znowu zaczęłam się rumienić. To uczucie jest strasznie irytujące. Szepnął prawie bez dźwięcznie:
- To masz jeszcze jedną rzecz... Mnie i mój czas.
***

piątek, 6 lutego 2015

Od Alex CD Zevran

Jechałam konno z mężczyzną o blond włosach. Nie lubię tego koloru włosów jest... Odpychający. Jechaliśmy przez pole pełne maków. Chłopak odwracał się co chwilę i sprawdzał czy jadę. Za każdym razem uśmiechał się przyjaźnie. Dojechaliśmy do lasu, ale nie takiego zwykłego, zamiast dębów i brzóz były wiśnie. Na samym środku było jezioro, w którym piękne wyglądało odbicie drzew. Usiedliśmy na pomoście, nogi wolno zwisały z belek. Chłopak złapał mnie za dłoń. Jego była ciepła i miękka. Zbliżył się do mnie i chciał... Mnie... Pocałować. Lecz dostał w twarz. Byłam dość przytomna, jak na sen. Powiedział:
- Ale... O co chodzi?
- O co...?!
***
Obudziłam się w dziwnym pomieszczeniu. Śmierdziało tu różnymi kadzidłami, pachnidłami. Światło dawały tylko świece. Obok stała kobieta. Nagle zdałam sobie sprawę że jestem naga. Całe szczęście byłyśmy tylko my. Dwie kobiety. Nie ma Zevrana. Kobieta stała i coś szeptała. Było to coś takiego:
- Zevran. Och jak dawno ciebie tu nie było. Czekałam na ciebie. Będziemy razem. Już na zawsze. A ta mała smarkula... Ją nie muszę się przejmować... - Byłam trochę przerażona, nie miałam się czym obronić. Zabrała mi moją broń. Wyszła z pokoju szepcząc:
- Za raz pozbędę się jej. - Wstałam przerażona. Zachwiałam się i wywróciłam. Byłam szczęśliwa że nie wydałam żadnych dźwięków przy upadku. Poszukałam swoich ubrań. Znalazłam większość broni i ubrań. Po dłuższych poszukiwaniach znalazłam resztę. Ubrałam się i uciekłam. Wybiegłam na plac. Nie wiedziałam gdzie jest Zevran. Nie myślałam że kiedyś będę tak bardzo chciała widzieć twarz Zevrana. Biegałam po miasteczku. Wywróciłam się kilka razy. Wbiegłam do pewnego budynku. Rozejrzałam się. Nikogo nie było. Odwróciłam się, a za mną stała ta dziewczyna. Powiedziała trochę poirytowana:
- I trzeba było tak uciekać? Tylko się zmęczyłyśmy - I uderzyła mnie w ramię. Zemdlałam.
***
Obudziłam się. Nic nie pamiętałam oprócz tego że uciekałam, ale nie wiem przed czym. Dopiero teraz otworzyłam oczy. Dziewczyna nie była już dziewczyną, tylko starą kobietą. Trzymała nad mną sztylet. I powiedziała:
- Ciii... To tylko trochę zaszczypie...- Więcej nie pamiętam

< Zevran ratunku! >

czwartek, 5 lutego 2015

Od Zevrana CD Alex

Alex od 2 dni majaczyła. Na przemian spala i bredziła w gorączce. Opowiadała chaotycznie o jakiejś postaci. O człowieku przez którego coś straciła. Czasem krzyczała i wyzywała go od syna zawszonej gamratki a czasem tylko płakała. Rzucała się na tyle wozu albo leżała jak martwa. A ja jechałem, popędzałem konie . Do najbliższego miasta, do wsi. Do znachora. Ktoś na pewno był wstanie jej pomóc. Wiedziałem że uważa mnie za pijaka, pedanta i kobieciarza ale mimo wszystko martwiłem się o nią. Była jeszcze dzieckiem. Może gdybym miał mniej lat patrzyłbym na nią jak na kobietę albo przynajmniej dojrzałą nastolatkę ale kiedy przeżyło się już ponad 200 lat to wszystko wydaje się bardzo młode.


Miałem nadzieje ze kiedyś zmieni zdanie na mój temat. Może kiedyś....

***

Skinąłem głową i wyszedłem. Gospoda również nie była trudna do namierzenia. Światła było widać z kilkunastu metrów.


Skinąłem głową i wyszedłem. Gospoda również nie była trudna do namierzenia. Światła było widać z kilkunastu metrów.

***
Do miasteczka dojechałem wieczorem. Bez trudu znalazłem małą chatkę znachorki. Gdy podjechałem z wnętrza wyszła zagubiona staruszka opierającą się na drewnianej lasce.
- Długo nie było cie w tych stronach. Co Zevran?- zaskrzeczała starowinka.
Zeskoczyłem z kozła i podszedłem. Uchwyciłem jej pomarszczona dłoń i ucałowałem delikatnie.
- Warfnira. Myślałem ze przestałaś się starzec 150 lat temu.- uśmiechnąłem się delikatnie.
Chwile później przede mną stała młoda kobieta średniego wzrostu. Siwe włosy zmieniły się w misternie upięte blond loki. Wyświechtaną chustę i suknie zastąpiła gładka zielona sukienka.
- Czyżbyś przyjechał specjalnie dla mnie? - zapytała słodkim głosem i przyciągnęła mnie lekko za koszule mrużąc oczy.
- Nie tym razem. - powiedziałem twardym tonem ale nie odsunąłem się. - Moja uczennica jest chora. Leży na wozie.- wskazałem głową pojazd. Nie wiedziałem jak nazwać Alex tak aby nie narazić jej na złość zazdrosnej Warfniry.
Kobieta nie chętnie pościła mnie i posłała mi powłóczyste spojrzenie a potem skierowała się ku dziwią chałupki.
- Przynieś ja. - zawołała jeszcze.
Kiedy niosłem Alex na rekach znów zaczęła krzyczeć i wyzywać nieznajomego. Użyła wyzwiska którego nie zrozumiałem, ale musiało być bardzo szpetnie.

***

Warfnira od kilku godzin odprawiała nad Alex obrzędy. Paliła kadzidła, wypowiadała formułki i smarowała jej ciało wonnymi olejkami. Mnie wygoniła na dwór uważając że będę ja rozpraszał.
W końcu wyszła. Kropelki potu na jej twarzy błyszczały w księżycowej poświacie.

- Będzie żyła. Jest bardzo silnym medium. To co się działo to nakładające się wizje. Powinno jej przejść ale z czasem mogą powracać w nocy. Może krzyczeć albo płakać możne być szczęśliwa ale będą to sny nie wszystkie będą wizjami.- tłumaczyła spokojnie. - możesz do niej wejść. Wszedłem do chatki, znachorka została na zewnątrz. Alex leżała na łóżku w śród dymu pachnideł. Z pod białego materiału wystawiły jej ręce i skora dwa palce po niżej obojczyka. Szamanka widać musiała zdjąć z niej cześć okrycia. Na policzkach i ramionach miała wymalowane zygzaki i pętle. Poczułem że kobieta obejmuje mnie w pasie.




- Idź do gospody. Napij się piwa. Daj nam odpocząć. - mówiąc prześlizgnęła się pod moim ramieniem i stanęła przede mną. - Wróć rano.
Skinąłem głową i wyszedłem. Gospoda również nie była trudna do namierzenia. Światła było widać z kilkunastu metrów.
Wszedłem do zadymionej sali i usiadłem przy stoliku w kącie.


<Alex jak sie czujesz ? >

środa, 4 lutego 2015

Od Toma CD Mir

ARCHIBALD I STARE OPOWIEŚCI
Próbowałem zasnąć, lecz to wydawało się niemożliwe i takie było. Gdy upewniłem się że wszyscy śpią. Wybiegłem do lasu.
***
Gdy byłem w centrum wyczułem ponownie maga i zmiennokształtną istotę, lecz był to stary ślad. Trochę przestraszony pobiegłem w stronę mojej watahy. Nie działało się nic ciekawego w watasze, oprócz tego że ktoś przechodził w okolicy. Podobno był dziwny. I miał towarzystwo. Przeprosiłem na chwilę stado i pobiegłem sprawdzić czy coś nie działało się w domu.
***
Nie wyczułem żadnych nowych zapachów, lecz w razie czego poszedłem sprawdzić czy nic im się nie stało. Mama spała spokojnie, lecz Mir nie specjalnie. Wyczuwalny był zapaliłem potu i strachu. Początkowo chciałem podejść, ale stwierdziłem że mogę ją obudzić. Wybiegłem ponownie w stronę lasu. Rozmawiałem chwilę z Archibaldem, znowu opowiadał jak to było kiedyś. Że istoty nie musiały się ukrywać, ale niestety to się skończyło. Pewien człowiek zwany sir Benjamin Blazen wykradł kilka wynalazków magom, elfom i krasnoludom. Ludy te pomyślały że nie chcą tak żyć i wyciągnęły od ludzi trochę ziemi, tak by nie żyli jeden na drugim. Inne ludy też poszły w te samą stronę. Społeczeństwu pokazują tą wersję, którą uzgodniły dawne rody. Słyszałem tą historię już tyle razy że potrafię ją na pamięć, chyba jak każdy tutaj, ale i tak za każdym razem słucham uważnie. Opowiadał jeszcze inne ciekawostki na przykład że był w podwodnym królestwie i spotkał tam przepiękną wodną nimfę. Potem okazało się że ona była narzeczoną księcia Silenelusa Wodnelusa. I został wygnany i jeżeli tam wróci zostanie rzucony Krakenowi (pieszczotliwie zwanym Krakuś). I na takich opowieściach spędziłem większość jasnej, bezchmurnej nocy. Na słuchaniu. Potem porozmawiałem z alfą. Też zajęło to trochę czasu. Zaczęło już świtać. Pobiegłem w stronę domu. Zobaczyłem jak Mir drapie za uchem Darki. Dziewczyna odwróciła się w stronę, w której stałem, ale ja uciekłem do domu. Nie zmieniłem się jeszcze z wilka. Wyszedłem z domu udając że dopiero wstałem. Ziewnąłem przeciągle, dość nienaturalnie. Nimfa popatrzyła na mnie o zapytała:
- Wyspałeś się?
- Tak trochę. A ty?
- Też.
- Chcesz coś zrobić?

< Mir? >

wtorek, 3 lutego 2015

Od Mir Cd Tom

Kiedy tylko drzwi za Tomem zamknęły się na dobre, podbiegłam do łóżka i rzuciłam się na nie. Było tak wspaniale miękkie i duże... Nie przywykłam do takich luksusów. Zapewne rodzina chłopaka była bardzo bogata, skoro każdy miał własny pokój, nie wspominając o łóżku. Przewróciłam się na plecy i przeciągnęłam z westchnieniem zadowolenia. "Prysznic" dziwny wynalazek w łazience dostarczający ciepłą wodę. Gdyby nie ważne zadanie, jakie mi powierzono, chętnie zostałabym tu na dłużej. Może po wykonaniu misji Tom pokarze mi swój świat? Pochłonięta marzeniami zasnęłam z uśmiechem a twarzy. Miękka ciemność szybko zaczęła ustępować codziennym koszmarom... Wybudziłam się ze snu zlana potem i krzykiem zamarłym a ustach. Nagle otoczyły mnie czyjeś ramiona.
- Ciii... - szeptał spokojny głos - To był tylko sen...
Ponownie zasnęłam, lecz tym razem  nie niepokoiły mnie koszmary. Rano wstałam o świcie i pobiegłam do łazienki, by nieco się ogarnąć. Pospiesznie wróciłam do pokoju, żeby nie zbudzić domowników. Na oparciu krzesła dostrzegłam równo złożone ubranie. Dziwne, nie pamiętam, aby ktoś je tu zanosił. Może mama Toma przyniosła je, kiedy spałam. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad tym faktem. Musiała mieć wyjątkowo lekką stopę i bezszelestny chód.... Zupełnie jak elfy... Uśmiechnęłam się na samą myśl. Co te istoty miałyby robić w ludzkim świecie?  Z drugiej strony wyczuwałam w chłopaku naturę bestii... Postanowiłam spytać go o to później, gdy wstanie. Najciszej jak tylko potrafiłam wyszłam na korytarz i skierowałam kroki w stronę tylnych drzwi wyjściowych. Otworzyłam je, wpuszczając do pokoju pierwsze promienie wschodzącego słońca. Wyszłam na niewielki taras prowadzący do ogrodu pełnego kwiatów. Radosne szczekanie przypomniało mi o psie chłopaka. Podrapałam Darki za uchem, przykładając palec do ust. Zwierzak natychmiast zamilkł i wywiesił zadowolony różowy jęzor. Zajęta obdarzaniem pieszczotami owczarka nie spostrzegłam czyjejś obecności. Beztrosko nuciłam pod nosem melodię zagraną przez Toma.

<Tom?>