Obudziłam się w dość dziwnej pozycji. Leżałam bokiem. Moja głowa spoczywała na udach Matta. On był w podobnej pozycji jak ja. Otworzył oczy chwilę po mnie. Spojrzał mi w oczy. Z jednej strony nienawidzę jak on na mnie patrzy bo wiem jak to się skończy, że zacznę się rumienić. A z drugiej strony to jest to fajne uczucie. Usiedliśmy na kanapie. Chłopak uśmiechnął się. Pewnie pomyślał, że kolejną noc skoczył u obcej dziewczyny. Zaczęło mnie zastanawiać czy jego rodzice są nie martwią. Zapytałam:
- Matt?
- Tak.
- A twoi rodzice się nie martwią?
- Raczej nie. Ja ich rzadko spotykam w domu. Praca i tego typu rzeczy. Dlatego wychodzę z domu i...- Nie dokończył. Zrobiło mi się głupio że go o to zapytałam. Powiedziałam trochę zła na siebie:
- Przepraszam...
- Nie masz za co. I tak w końcu byś się dowiedziała... Masz pomysł by coś porobić dzisiaj?
- Możemy jechać gdzieś. Na przykład do centrum lub na spacer.- Nie miałam innego pomysłu. Moje życie i tak ograniczało się do trzech rzeczy. Pierwsza szkoła, druga dom, a trzecia (czasem) wyjazd do miasta. Dlatego tylko tyle potrafię wymyślić. Powiedział:
- Wiem. Na początku pojedziemy do miasta, a potem na spacer do lasu. Wykorzystamy wtedy wszystkie opcje.- Uśmiechnął się i mrugnął do mnie okiem. Zostawiłam go na dole i poszłam się przebrać i umyć. Na prawdę zastawiało mnie to czemu tak dobrze się z nim dogaduje. Nigdy się nie potrafiłam porozumieć z chłopakiem. Założyłam czarną sukienkę w czaszki na to czerwoną, skórzaną kurtkę. Zbiegłam do niego. Popatrzył na mnie. Powiedziałam:
- No co? Lubię się tak ubierać.
- Ale... Mi... Dobra chodziło mi o to że fajnie wyglądasz. Że nie starasz się wyglądać uroczo jak te wszystkie dziewczyny... Przepraszam.
- Za co? W końcu ktoś to powiedział.- Wyszliśmy. Mieliśmy iść na przystanek, ale on pociągnął mnie w zupełnie inną stronę. Powiedział:
- Jechałaś motorem?
- Nie. Czemu pytasz?
- Zobaczysz... - Biegliśmy dość szybko i długo. Brakowało mi tchu. Biegłam zapominając o wszystkim, nawet o tym z kim biegnę. W pewnym momencie zastaliśmy duży dom. Przeskoczyliśmy przez płot i wylądowaliśmy na omszonym bruku. Położył palec w geście uciszenia. Powędrowaliśmy w stronę garażu. Stał tam motor. Harey, mój ulubiony motor.
Matt odpalił go. Zabrzęczał głośno, lecz ten dźwięk mi się spodobał. Podniósł mnie i posadził z tyłu. Usiadł i odjechał ze mną z tyłu. Złapałam go za materiał, lecz po chwili zaczęły boleć mnie palce, nie potrafiłam ich wyprostować, a potem zgiąć. Złapałam go w miejscu talii i podciągnęłam się. Byliśmy już w połowie drogi do miasta.
***
Rozdział 7Byliśmy już w mieście. Na niebie Słońce było wysoko. Promienie słoneczne strasznie grzały w szyję i nogi. Usłyszałam że burczy nam w brzuchach. Zapytałam:
- Idziemy gdzieś zjeść?
- Powinniśmy coś zjeść, ale co? - Coś się wymyśli. - Wpadłam na pomysł. Pociągnęłam go w stronę mojej ulubionej restauracji. Gdy go ciągnęłam, prawie by się wywrócił.
***
Siedzieliśmy w małej kafejce, ale nie była to taka zwykła. Można tam zjeść śniadanie, obiad i kolację. Można poczytać książki lub po prostu iść spać. Restauracja nie miała określonego wyglądu. Były tam okrągłe, ciemno brązowe stoliki. Kanapy i krzesła były obite w granatową tkaninę. Usiedliśmy przy stole koło okna. Przyszła do nas kelnerka ubrana w czarną sukienkę w kwiaty. Każdy pracownik miał inny ubiór, lecz wszystkie do siebie pasowały. Zamówiliśmy dwie czekolady na gorąco i naleśniki. Siedzieliśmy tam trzy godziny. Cały czas rozmawiając i śmiejąc się. Wróciliśmy do mojego domu. Nakarmiłam Artemisa. Zapakowaliśmy trochę jedzenia i powędrowaliśmy w stronę lasu.
***
Siedzieliśmy krótką chwilę. Gałęzie drzew szeleściły na wietrze. Zastanawiało mnie jak on potrafi zmieniać się w kota. Zapytałam:
- Hej Matt
- Tak - Siedział, podpierając się z tyłu rękami o podłoże. Popatrzył na mnie otwierając jedno oko i przechylając głowę w moją stronę.
- Kiedy... No znaczy... Jak i kiedy...
- Zacząłem zmieniać się w kota?
- Mhm... No tak.
- Gdy miałem 15 lat, dość typowa opowieść. Pewniej nocy po prostu byłem kotem. Czasami nie pamiętam co robiłem jako kot, gdy się budzę w zwykłym ciele. I to właśnie moja tandetna i zwykła historia. A ty masz jakąś April? - Po dłuższej chwili dotarło do mnie co powiedział. Otrząsnęłam się i powiedziałam:
- Nie... Nie mam... Tylko to że moje życie jest nudne. Nie chcę ciebie zanudzać moją głupią historią.
- Mów. Ja już ciebie zanudziłem.
- Moje życie ogranicza się do kilku rzeczy. Szkoła, dom, czasem, ale rzadko jadę do miasta i jeszcze jedno czytam strasznie dużo książek. I to wszyscy. Całe moje życie opiera się na tym. - Nie odpowiedział. Tylko się przyglądał mi i drzewom. Znowu zaczęłam się rumienić. To uczucie jest strasznie irytujące. Szepnął prawie bez dźwięcznie:
- To masz jeszcze jedną rzecz... Mnie i mój czas.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz