- Ale... O co chodzi?
- O co...?!
***
Obudziłam się w dziwnym pomieszczeniu. Śmierdziało tu różnymi kadzidłami, pachnidłami. Światło dawały tylko świece. Obok stała kobieta. Nagle zdałam sobie sprawę że jestem naga. Całe szczęście byłyśmy tylko my. Dwie kobiety. Nie ma Zevrana. Kobieta stała i coś szeptała. Było to coś takiego:- Zevran. Och jak dawno ciebie tu nie było. Czekałam na ciebie. Będziemy razem. Już na zawsze. A ta mała smarkula... Ją nie muszę się przejmować... - Byłam trochę przerażona, nie miałam się czym obronić. Zabrała mi moją broń. Wyszła z pokoju szepcząc:
- Za raz pozbędę się jej. - Wstałam przerażona. Zachwiałam się i wywróciłam. Byłam szczęśliwa że nie wydałam żadnych dźwięków przy upadku. Poszukałam swoich ubrań. Znalazłam większość broni i ubrań. Po dłuższych poszukiwaniach znalazłam resztę. Ubrałam się i uciekłam. Wybiegłam na plac. Nie wiedziałam gdzie jest Zevran. Nie myślałam że kiedyś będę tak bardzo chciała widzieć twarz Zevrana. Biegałam po miasteczku. Wywróciłam się kilka razy. Wbiegłam do pewnego budynku. Rozejrzałam się. Nikogo nie było. Odwróciłam się, a za mną stała ta dziewczyna. Powiedziała trochę poirytowana:
- I trzeba było tak uciekać? Tylko się zmęczyłyśmy - I uderzyła mnie w ramię. Zemdlałam.
***
Obudziłam się. Nic nie pamiętałam oprócz tego że uciekałam, ale nie wiem przed czym. Dopiero teraz otworzyłam oczy. Dziewczyna nie była już dziewczyną, tylko starą kobietą. Trzymała nad mną sztylet. I powiedziała:- Ciii... To tylko trochę zaszczypie...- Więcej nie pamiętam
< Zevran ratunku! >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz