- Gdzie idziesz? -zapytał Sky, łapiąc mnie za nadgarstek.
- Załatwiłam nam transport do obozu - mruknęłam i wsiadłam do auta, obok kierowcy.
Yuu i Sky na tylnich siedzeniach.
- Jeff? -Sky rozpoznał chłopaka, siedzącego za kółkiem.
- Hej, wampirze - czarnowłosy uśmiechnął się.
- Viv, kiedy załatwiałaś transport? - spytał Sky.
-Przed wyjściem - odparłam.
- Jak...? Skąd wiedziałaś, że tu przyjdziemy?
- Nie wiedziałam - wzruszyłam ramionami. - Jeff posługuje się Magią Tropiącą.
- Czy... ''wywęszył nas''?
- Można tak to ująć - stwierdził Jeff.
- Ile potrwa dojechanie do obozu? - zapytał Yuu.
- Pół godziny - odparł Jeff, przejeżdżając na czerwonym świetle.
- Ty... masz prawo jazdy, prawda? -zapytał Sky.
- Co? - zdziwił się Jeff.
- Vivieren - Sky zwrócił się do mnie.
- Spokojnie, Jeff umie prowadzić, ale nie ma prawa jazdy. Ludzie i tak są ślepi - machnęłam ręką.
Wjechaliśmy do lasu.
Jeff specjalnie wjeżdżał na kamienie i obalone kłody, by powiedzieć:
-Vivi, miota tobą jak Szatan...
Błyskawicznym ruchem wyciągnęłam w rękawa nóż myśliwski i przyłożyłam, Jeff'owi do gardła.
- Kolejna wyboistość poderżnie ci gardło - powiedziałam grobowo.
Zaczął jechać ostrożniej.
- W jej Obozie mam pracować, tak? - zapytał cicho Yuu.
- Tak - odparł Sky. - A co?
- W jakich okolicznościach zmarł mój poprzednik? -zapytał Yuu.
- Chyba Śmiercią Naturalną, nie wiem, nie było mnie przy tym -zerknęłam na Jeff'a, mój nóż wciąż dotykał jego szyi.
- Jeśli będziesz dobrze nam gotował to nie wymusimy na tobie Śmierci Naturalnej - powiedział z uśmiechem Jeff.
Yuu przełknął ślinę.
- Nie załamuj się - powiedziałam. - Spodoba ci się tam.
- Nie załamuj się, Vivieren tylko swoim towarzyszom przykłada nóż do tętnicy - pocieszył go Jeff.
- A to już wielka ulga - odetchnął.
Jechaliśmy jeszcze chwilę w milczeniu.
- Jesteśmy - oznajmił Jeff.
- Ty nic nie ma - mruknął Sky.
- Bariera magiczna - powiedziałam, wzięłam nadgarstek Yuu. -Dam wam znaki, byście mogli przez nią przejść.
Nakreśliłam palcem znak, który rozbłysł na ręce Yuu i taki sam na nadgarstku Sky'a
- Ładnie - powiedział Yuu.
Po naszej prawej było pastwisko i stajnia, a po lewej cztery długie, tradycyjne, jednopiętrowe, japońskie odmy ustawione i połączone, tak by z lotu ptaka wyglądały jak wielki kwadrat, w środku którego zamiast japońskiego ogrodu był plac treningowy.
Jeff zaparkował przy stajni i wysiedliśmy.
- Zaprowadzę się do dowódcy, on jest tu szefem wszystkiego - powiedział Jeff do Yuu.
Ja i Sky szliśmy za nimi. Przeszliśmy nad łukiem, który dzielił jeden z domków na dwie części.
- Oprowadzę cię - powiedziałam do Sky'a.
Kiwnął głową. Staliśmy na placu treningowym.
- Jak się wchodzi przez Południowy łuk, to po prawej stronie jest część dowódcy. Tam meszka jego żona, córka i on. mają własny salon, a dowódca swój gabinet i ogólne ta część jest tylko ich. Po lewej stronie jest zbrojownia, nie mogę cię tam zabrać.
Weszliśmy na taras:

- We wschodniej części znajduje się kuchnia, jadalnia, spiżarnia i pokój kucharza - powiedziałam.
- Wielka przestrzeń - stwierdził. - Wszystko w japońskim stylu?
- Prawie wszystko. Ale dom projektowała żona dowódcy... japonka. Ale to jest chyba nasz najlepszy dom. Poprzednie wyglądały jak więzienia lub domki letniskowe. No i ten dom stoi najdłużej. Tamte bez bariery przetrwały... po miesiącu. Ten stoi prawie trzy lata.
- Bardzo przestronnie - stwierdził. - Każdy wasz oddział tak wygląda?
- Tylko ten. Reszta ma surowy, dziki lub typowo obozowy wystrój. W końcu tu trafiają najlepsi wojownicy.
Skręciliśmy zgodnie z tarasem w lewo.
- W części północnej jest salon, sauna i łaźnia - odsunęłam papierowe drzwi salonu.
Przestronne wnętrze, a w środku pokoju trzyosobowa sofa w kolorze piasku i dwa fotele. Kilka poduszek było rozrzuconych na ziemi, pod papierową ścianą stał stolik do kawy, a na nim dwie talie kart.
Minęliśmy salon, otworzyłam bambusowe drzwi sauny, ale szybko je zamknęłam, widząc tam sześciu moich towarzyszy.
- Oj - uśmiechnęłam się niewinnie do Sky'a. - Co prawda są przyzwyczajeni, że razem z nimi tam siedzę i się z nimi kąpię... ale nie są przyzwyczajeni do pokazywania swojej nagości obcym.
Przeszliśmy dalej.
- To łazienka, pod ścianą są prysznice, a tu jak widzisz wielka wanna. Wychodek jest przy stajni...

Zamknęłam drzwi i skręciliśmy w prawo, po kilkunastu krokach.
Zatrzymałam się.
- Tu nie ma nic do pokazywania. W części zachodniej są sypialnie. Jest tu... około trzydzieści pokoi.
Minęliśmy kilka z nich i weszliśmy do drzwi z wymalowanymi inicjałami V.D.
- Twój pokój? - zapytał Sky.
- Tak - odparłam. - Zwykły materac z pościelą i poduszką pośrodku pokoju, pod ścianą szafa i komoda. Każdy pokój tak wygląda.
- Skromnie... mimo, że pokój duży.
- Nie rozpieszczali nas pod tym względem, a pokoje są wielkości twojej sypialni... tylko się duże wydają.
- Sądząc po tobie, zawiodłem się. Myślałem, że twój pokój inaczej będzie wyglądał.
Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję, ze dotrwałeś do końca tego nudnego zwiedzania - powiedziałam siedząc na łóżku.
- Nie było nudnie - odparł Sky, drapiąc się po karku.
Usiadł obok mnie, uprzednio zasuwając drzwi. - W tej części wszystkie ściany, dzielące pokoje są papierowe?
- Tak... i bez okien.
- Nie hałasujesz za bardzo nocami, co? - miał na twarzy lekko zboczony uśmiech.
Uniosłam brew, ale po chwili się zaśmiałam.
- Są przyzwyczajeni do różnych dzięków z tego pokoju - odparłam i zaśmialiśmy się razem.
Westchnęłam i odwróciłam głowę, by nie zerkać na Sky'a.
- Co jest, Viveren? -szturchnął mnie w ramię.
Ukryłam to, że ten żart mnie trochę zranił. On pewnie myśli, że znajduję sobie faceta co każdą noc, pomyślałam.
Spojrzałam na niego
- Nic mi nie jest - posłałam mu słaby uśmiech.
Pokój rozświetliło zachodzące słońce. Skóra Sky'a przybrała pomarańczową barwę,tak jak i moja. W pokoju zdominowała cisza.
- Wbrew twym myślą, Sky - zaczęłam cicho. - w tym pokoju nigdy nie przespałam się z facetem. Te łóżko nie jest skażone..
Sky?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz