" Wychodzę. Nie wiem kiedy wrócę. Nie szukajcie mnie, chociaż wiem, że byście tego nie zrobili "
Sky"
Wyszedłem na zewnątrz i gdy nikogo nie było przeniosłem się do innego miasta, do Elodrium gdzie nie było udogodnień elektrycznych. W Elodrium poszedłem do karczmy i zamówiłem piwo korzenne i zasiadłem sam w rogu sali. Po chwili weszli jacyś zbrojni i również zamówili piwo, zasiedli niedaleko mnie, a niektórzy obok. Czułem od nich woń starej, zakrzepłej krwi, która znajdowała się na ich zbrojach. Nie odzywałem się ani słowem, co zdegustowało mężczyznę, siedzącego obok. Powiedział:
- Patrzcie tego! - Wskazał na mnie kuflem - To koleś za granicy magii... - Miał otwarte usta, chcąc coś wypowiedzieć, jednakże mu przerwałem:
- I co związku z tym, że jestem spoza granicy magii? Mam takie same prawo tutaj być co wy.
- Nie masz prawa, jesteś wąpierzem, a tacy krwiopijcy nie mają prawa tutaj przebywać.
- Masz rację po części jestem wampirem, ale i magiem, a magowie mogą tutaj przebywać.
Mężczyzna patrzył na mnie w oszołomieniu, zapewne myślał, że to nie możliwe, przecież wampir i mag to wrogowie i tak dalej. Oznajmiłem:
- Dobrze, nie będę wam zagłuszać spokoju swoim towarzystwem. Pójdę już.
Rzuciłem dwie złote monety na blat barku i wyszedłem pośpiesznie z tawerny. Miałem przeczucie, że zaczną mnie gonić więc szybko skręciłem w zaułek prowadzący na tyły miasta. Ruszyłem do budynku z banerem mówiącym, że mają noclegi. Wszedłem do środka i wynająłem pokój, do którego szybko poszedłem. Zamknąłem drzwi sosnowe na klucz i walnąłem się na skromnie posłane łóżko. Zasnąłem leżąc na pół twardym materacu...
***
Obudziłem się następnego dnia, co mnie trochę zdziwiło. Wstałem i wyszedłem z pokoju, zaszedłem do sklepu z ubraniami i kupiłem coś by nie wyróżniać się z tłumu. Przeszedłem przez centrum i okazało się, że jest jakiś jarmark i tak nie miałem co robić więc przyglądałem się różnym występom...
***
Siedziałem w jakiejś karczmie "Pod Białym Wilkiem" i kleił się do mnie jakiś sukkub, którego odpędziłem wskazując jakiegoś łatwego mężczyznę z dość pokaźnym pokładem energii życiowej. Dziewczyna niechętnie odeszła ode mnie, a ja dokończyłem wino i zostawiłem pieniądze koło korkowej podkładki. Wyszedłem i ruszyłem między tłumem do swojego pokoju, na dworze było już ciemno, lecz z przebłyskami pomarańczowego światła zachodzącego w oddali słońca. Walnąłem się na łóżko i tym razem nie szło mi tak łatwo zaśnięcie. Leżałem bez celu na łóżku i patrzyłem na drewnianą obudowę łóżka nad moją głową. Nie wiadomo kiedy zasnąłem...
***
Gdy rano się obudziłem postanowiłem wrócić w ten dzień do domu. Ubrałem się i umyłem. Zjadłem naleśniki na głównym placu i ruszyłem w jakiejś mało uczęszczane miejsce by przenieść się do swojego mieszkania, lecz w połowie drogi zmieniłem zdanie. Poszedłem do biblioteki miejskiej i wziąłem kilka książek o istotach nadnaturalnych i o wynalazkach krasnoludów, zawsze mnie to ciekawiło. Zasiadłem na ławce naprzeciw biblioteczek i przejrzałem zawartość ksiąg. Nim się spostrzegłem było już po szesnastej tego czasu, czyli w mieście gdzie mieszkam jest około osiemnastej, dziewiętnastej, nie ma dokładnego przelicznika. Stwierdziłem, że nie opłaca mi się wracać, zostanę tutaj na noc, a rano wrócę do domu. Odłożyłem książki na ich miejsce i pożegnałem się z bibliotekarką w postaci mniejszego przedstawiciela drzewca. Poszedłem do karczmy "Pod Białym Wilkiem" i spędziłem tam wieczór...
***
Po śniadaniu wyszedłem i zacząłem szukać jakiegoś ustronnego, nieuczęszczanego miejsca by móc przenieść się do swojego mieszkania. Po pewnym czasie w końcu udało mi się takie znaleźć i przeniosłem się do lasu niedaleko mojego domu. Powietrze było odrobinę inne, o dziwo mniej duszne niż w tamtym mieście. Przeciągnąłem się i ruszyłem wydeptaną przez siebie ścieżką. Ptaki ćwierkały w koronach drzew, chowając się przed drapieżnikami. Po czasie, którego nie mierzyłem znalazłem się przed budynkiem, w którym mieściło się moje mieszkanie. Wszedłem po starej, lecz zadbanej klatce schodowej i wyciągnąłem pęk kluczy. Włożyłem odpowiedni do zamka i przekręciłem go w lewo. Wszedłem do środka i powiesiłem kurtkę na wieszaku, a klucze rzuciłem na komodę koło drzwi, nad nią znajdowało się lustro z ciemnego drewna, prawie czarnego...
< Viveren? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz