Powiedziałem normalnym tonem, oswajając się już z towarzystwem i światłem, które wcześniej raziło mnie w oczy:
- Nie potrzebuję pieniędzy, a tej pracy też nie potrzebuję, jakoś osiem lat sobie radzę... Mogę wam gotować, ale stąd, jeszcze nie zamierzam się nigdzie przeprowadzać.
Przeciągnąłem się, podnosząc ręce nad głowę. Wygładziłem pogniecione i wymięte ubranie i ruszyłem do kuchni. Nałożyłem kotom karmę do misek i zacząłem gotować. Podczas wykonywania czynności, postanowiłem poruszyć pewien temat, który nie dawał mi spokoju:
- I nie masz za co przepraszać, w sensie tego pocałunku. Nie mam bladego, zielonego czy fioletowego pojęcia kto zaczął, więc oboje jesteśmy jednocześnie z winą i bez winy... Dobra skończyłem.
Z braku pomysłu zrobiłem spaghetti i zaniosłem do siedzącej Viveren. Usiadłem w pewnej odległości od niej i zacząłem przeglądać kanały, zajadając się daniem. White wskoczyła z lekkim utrudnieniem na moje kolana, gdy zauważyła, że skończyłem jeść. Weszła mi na ramię i liznęła mnie w policzek. Ściągnąłem ją i zacząłem gładzić ją po niewielkim tułowiu. Zaczęła pomrukiwać nierówno i nieudolnie. Zaśmiałem się gdy przewróciła się na grzbiet, a później kichnęła. Dopiero gdy zdałem sobie sprawę, że Viveren dalej siedzi na kanapie zmieszałem się lekko, jednak o dziwo nie ukazałem tego. Wstałem i przeczesawszy śnieżne włosy powiedziałem:
- Powiedz szefowi, czy kto to tam jest, że się zastanowię, jednakże niech nikt nie robi jakiś wielkich nadziei. Jeśli ze mną nic nie wyjdzie podeślę kilka innych kucharzy, którzy lepiej ode mnie gotują.
Uśmiechnąłem się wymuszenie, ale czując swój grymas na twarzy szybko zrezygnowałem. Poszedłem się umyć i poszedłem się przebrać w piżamę. Położyłem się, jednak nie potrafiłem zasnąć. Wtuliłem się w miękką kołdrę i patrzyłem na księżyc ponad zabudowaniami. Oświetlał wszystko srebrzystą poświatą, przez co wszystko wydawało się być czarno białe. Poczucie winy, które nawet nie wiedziałem skąd się wzięło, zaczęło odpływać w niepamięć co mnie nawet ucieszyło. Zamknąłem oczy, próbując wymusić na swoim ciele sen, jednakże wiedziałem, że spanie przez kilkanaście godzin w trakcie dnia nie umożliwia łatwego zaśnięcia w nocy. Zapaliłem lampkę i poczułem jak ogarnia mnie duszność powietrza. Ściągnąłem koszulkę i rzuciłem ją na łóżko. Podszedłem do półki w mojej sypialni i wziąłem pierwszą lepszą książkę. Wróciłem do łóżka, położyłem się, opierając plecy o ścianę za mną. Wziąłem okulary leżące koło szafki nocnej i nałożyłem je na nos. Na codzień nie potrzebowałem ich, lecz z nieznanych dla mnie powodów podczas pełni musiałem je mieć, by czytać książki. Poprawiłem okulary z czarną oprawką i ponownie wróciłem do czytania książki...
< Viveren? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz