- Ja bym się ucieszył gdyby ktoś nazwał mnie Szaleńcem, Potworem, Nienormalnym, Nie Zrównoważonym Psychicznie, czy Chorym Psychicznie, ale to ostatnie tylko dla bliskich... No dobra pójdę, choć i tak ja tam pracować nie będę. Już znalazłem zainteresowanego na moje miejsce, który będzie mógł dłuuuuugo tam u ciebie pracować, a gotuje o wiele, wiele lepiej niż ja. Możemy po niego wstąpić? Zapozna się z otoczeniem. - Viveren wzruszyła ramionami- Ostrzegam, że to demon, który opętał całkowicie ciało tego chłopaka po którego wstąpimy. Ale jest godny zaufania, a i będzie długo żył, bo to doświadczony demon i jego ofiary nie umierają szybko. Dobra chodźmy.
Złapałem czarną kurtkę skórzaną i założyłem ją na bluzę z zamkiem błyskawicznym i wyszedłem jako pierwszy. Wyciągnąłem klucze z breloczkiem wykonanym z czarnej sznurówki, związanej w dziwną formę a'la warkocz. Miałem to od dwunastego roku życia, a nawet się nie postrzępiła. Podczas gdy przyglądałem się sznurówce z mieszkania wyszła Viv. Zamknąłem drzwi na klucz i szybkim krokiem zszedłem ze schodów. Dłonie włożyłem do kieszeni bluzy i czekałem na dole. Gdy ujrzałem czarnowłosą powiedziałem, idą w stronę miasta:
- Jeśli idziesz ze mną to musisz się pilnować, idziemy do zapuszczonej części miasta, w której jest nieciekawe towarzystwo, nawet dla wojowniczki. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że praktycznie wszyscy, którzy tam mieszkają to istoty z dość silną magią, nad którą bardzo dobrze władają. Albo są istoty nadprzyrodzone. Więc
lepiej nie zaczynać kłótni. - Uśmiechnąłem się i ruszyłem krawężnikiem w stronę tego miejsca...
***
Przez całą drogę nie zamieniłem z dziewczyną żadnego słowa. Gdy praktycznie byliśmy na miejscu było czuć tyle zapachów krwi, a większość tego była od czarnoksiężników. Od takich pierwotnych, którzy urodzili się z mocą panowania nad czarną magią krew była bardzo dobra, kwaśna z dodatkiem jakieś nie rozpoznanego przeze mnie smaku. Jednakże ci co zaczęli panować nad czarną magią dzięki wypitym miksturą, potionom czy inną magią była taka paskudna, śmierdząca, a na dodatek po części smakowała jak sztuczny lukier. Aż mnie zemdliło jak poczułem ten zapach, a pomimo smrodu krwi, ogólnie tam śmierdziało. Ruszyłem między istotami, które przyjęły urodę maskującą. Spojrzałem za siebie, badając czy nikt za bardzo nie napiera na Viveren. Gdyby jednak tak było musiałbym jej pomóc, a jeśli bym to zrobił to by się źle skończyło, bo ci "ludzie" są bardzo agresywni i łatwo popadają w gniew. Zatrzymałem i cofnąłem się do tyłu, złapałem Viveren za nadgarstek, wyciągając z ją z zaciskającego się koła z poczwar. Przyciągnąłem ją do siebie i ruszyłem szybko dalej. Słyszałem wyzwiska w naszą stronę, dlatego na wszelki wypadek mocnej złapałem rękę maga i ruszyłem jeszcze szybciej. Skręciłem do pustego zaułka i zapukałem do ostatnich drzwi, trzykrotnie według ustalonego rytmu. Po chwili drzwi się otworzyły, a tam zastałem dość bogato wystrojone mieszkanie z dodatkowym piętrem. Dodatki były dość hipsterskie i technologiczne, zupełnie jak sam chłopak. Leżał rozwalony na kanapie, dźgnąłem go palcem w ramię, a ten zeskoczył z kanapy i stanął koło mnie. Zapytał pełen entuzjazmu i energii:
- To co, idziemy? Jestem Yuu- Ukłonił się i dodał - Wybacz, jestem starej daty. Tak naprawdę nie nazywam się Yuu, ale przywykłem już do jego imienia. Powiedziałem:
- Dobra chodźmy...
< Viveren? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz