piątek, 10 lipca 2015

Od Joe CD Leonardo


~ Jakiś czas później ~


Przechadzałem się mozolnie przez ulice miasteczka, nagle ujrzałem śliczną brunetkę i postanowiłem trochę poflirtować. Podszedłem do jej straganu gdy wykładała jakieś rzeczy z worka. Zapytałem z uśmieszkiem:

- Pomóc ci? 

- Nie trzeba.

- Jednak nalegam.

Spojrzała na mnie i powiedziała:

- Jak wolisz, choć nie potrzebuję jej.-Przeszła koło mnie i wskazała mi jakieś sosnowe skrzynki. Rozejrzałem się po pełnym placu, ludzie byli ubrani dosyć dostojnie i bogato, stosunkowo lepiej niż w większości miast. Słońce paliło w plecy, a ja zacząłem się męczyć z wypakowaniem skrzynek. Ściągnąłem koszulkę i przerzuciłem ją przez ramię. Gdy skończyłem podszedłem do dziewczyny, która wręczyła mi zimną wodę, wypiłem całą szklanę i podałem jej. Powiedziała:
- Dziękuję za pomoc. Powinnam się jakoś zrewanżować, prawda? Co byś chciał? Możesz wybrać wszystko co jest na tym straganie. 
Miałem zamiar ją podnieść i usadowić na straganie oraz powiedzieć "Wybieram ciebie", jednakże coś ciepłego mi przerwało. Poczułem jak ktoś od tyłu się do mnie tuli. Usłyszałem głos zza moich pleców, który był mi tak znajomy:
- Pamiętasz mnie jeszcze, wilczku? 
Odwróciłem wzrok do tyłu i ujrzałem Leonardo, odpowiedziałem, łapiąc chłopaka za ramiona, uśmiechając się szeroko i patrząc mu w oczy:
- Jakbym mógł ciebie zapomnieć? 
Wtuliłem się w ciepłe ciało Leosia. Wdychałem jego zapomniany przeze mnie zapach. Szepnąłem:
- Poczekaj chwilę. 
Odsunąłem się od niego tak niechętnie, że aż wzdychnąłem. Powiedziałem do dziewczyny:
- Nie trzeba. Proszę sobie zostawić te rzeczy, już nic nie potrzebuję. - Obdarowałem ją przyjaznym uśmiechem i już miałem się odwracać i odejść, lecz brunetka się odezwała:
- Czekaj! Nie puszczę ciebie z pustymi rękoma...- Pogrzebała między rzeczami i wręczyła mi misternie wykonaną szczotkę do włosów. Wskazała na trytona i uśmiechnęła się przyjaźnie odganiając mnie. Podszedłem do chłopaka i uśmiechnąłem się, nie wiedziałem czy chłopak chciałby się jeszcze ze mną spotykać, ale pragnąłem go pocałować i trudno było mi opanować tą chęć. Dopiero gdy stanąłem na przeciwko chłopaka ujrzałem, że nie jest sam, koło niego stała Alex. Patrzyłem na Leosia i postanowiłem, że jednak go pocałuję. Najwyżej napuści na mnie czerwonowłosą, albo sam mnie pobije, jednakże musiałem to zrobić. Nachyliłem się i przytulając w talii pocałowałem go. Nie pozostawała między nami żadna przerwa, znowu poczułem jego miękkie usta. Niechętnie się od niego odsunąłem i spojrzałem w jego oczy, chcąc wyczytać jakąś reakcję, jakąkolwiek, obojętnie czy dobrą czy złą. Później spojrzałem na Alex, która stała bezczynnie, nie zwracając na nas najmniejszej uwagi. Była chyba jedną z nielicznych, której to nie przeszkadzało, przynajmniej z tych, których znałem. Ponownie spojrzałem na długowłosego i z szerokim uśmiechem przyglądałem się jego twarzy. Oderwałem się jednak i zapytałem dziewczyny:
- Co tutaj robicie? 
- Szukamy Zevrana, zwiał. I uważa, że doprowadzę go do białej gorączki. Jeszcze czego... A co u ciebie Joe? Tak, wiem, jak na razie cały czas gadałam o sobie. 
- A dobrze, teraz bardzo dobrze. 
- Domyślam się... To ja może was zostawię... - Poszła bokiem w prawo, wskazując tamtą stronę kciukami. Zaśmiałem się cicho i ponownie przytuliłem chłopaka. Szepnąłem:
- Tęskniłem za tobą... 



< Leosiu? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz