Usiadłem z powrotem pod drzewem, gasząc fajkę. Zamyśliłem się, patrząc za odchodzącą dziewczyną. Które to było szóste? Cholera...Będę musiał się kogoś spytać. Powoli ruszyłem w stronę sądu. Za kilka minut miała się skończyć przerwa.
- Mich! - zawołałem brata, który akurat rozmawiał z jakimiś aniołami.
- Czego chcesz? - mruknął, nawet na mnie nie patrząc.
- Jakie było szóste przykazanie? - Brwi Arch uniosły się wysoko do góry.
- A co? Zamierzasz się nawrócić? - Zaśmiał się chłodno. - Nie cudzołóż. A teraz spadaj - zbył mnie ruchem ręki.
- Nie zamierzam - uśmiechnąłem się szelmowsko. Dark naprawdę chciała... Hyh. Wróciliśmy na nudną salę sądową. Tym razem wygraliśmy sprawę, więc Lucyfer nie groził mi żadnymi nadgodzinami. Do siedemnastej wyrobiłem się z zwyczajową pracą i potem byłem wolny. Idealnie na spotkanie z Dark. Żeby było jakoś milej, kupiłem nawet kwiaty. Tym razem zwykłe, ziemskie róże. Usiadłem w kawiarni i czekałem. W końcu zobaczyłem białowłosą. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Miała na sobie ciemnoczerwoną sukienkę, bez ramiączek, wiązaną na karku. Włosy opadały białą kaskadą na nagie plecy. Kiedy tylko mnie zobaczyła, ruszyła w moją stronę. Kiedy tylko zrobiła krok, rozcięcie na boku, pokazało spory kawałek uda. Czarne obcasy stukały cicho w prawie pustej kawiarni.
- Wyglądasz... łał... - Udało mi się tylko powiedzieć. Spojrzałem po sobie. Miałem na sobie to co zawsze czyli białą koszulę, marynarkę oraz jeansy.
- Miło, że ci się podoba - powiedziała, siadając naprzeciwko mnie. Pochyliła się lekko, odsłaniając kawałek dekoltu. Prawie parsknąłem śmiechem. - Co?
- Nic. Po prostu jakoś mi nie pasujesz do tego stroju.Wyglądasz pięknie, ale - znowu oberwałem chłodnym spojrzeniem. Odchrząknąłem. - Mam coś dla ciebie - dałem jej róże. - Chcesz coś do picia?
- Możesz mi zamówić kawę. - Kiedy wróciłem z napojami, dziewczyna niepewnie bawiła się końcówkami włosów.
- Jak tam kociak?- Spytałem.
- Ma się dobrze. A pies?
-Szczeka przez całą noc, jeśli nie śpi w moim łóżku - przewróciłem oczami, siadając na swoim miejscu.
- Czy to boli? W sensie upadek...? - Spuściła spojrzenie na kubek kawy.
- Szczerze? Nie wiem. Jednak wszyscy mówią, że tak. I to strasznie - chwyciłem jej dłoń i zacząłem gładzić kciukiem jej delikatną skórę.- Nie bój się.Po wszystkim są upadli, którzy w razie potrzeby się tobą zajmą. Na pewno tego chcesz?
<Dark?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz