- Nie ważne – odparła, podnosząc kawę.
- Jak chcesz – wzniosłem oczy do nieba. – Nie uciekaj jak pójdę po herbatę okej? – Spytałem, wstając od stołu. Wróciłem, trzymając parujący kubek. Anielica siedziała na miejscu i wpatrywała się w miasto za oknem. Usiadłem bezszelestnie, zbliżając się do niej – Widzisz tam coś? – szepnąłem. Darkness podskoczyła zaskoczona.
- Przestraszyłeś mnie – powiedziała spokojnie.
- Nie chciałem – opadłem na swoje miejsce. – Wracając do naszej ostatniej rozmowy… - zacząłem. Dziewczyna wyprostowała się odrobinę.
- Tak?
- Naprawdę chcesz tak żyć? – Spytałem. – Cały czas uważać na to co robisz tylko dlatego, że komuś innemu zachciało się…
- Przestań! – Zawołała Dark. Jej policzki przybrały lekko różowego odcienia.
- Rób jak chcesz – warknąłem, wstając szybko. – Ile jest Aniołów? Dużo. Ile z nich jest czystych? Setka. Jeden mniej lub więcej nic nie zmieni – uspokoiłem się trochę, znowu siadając obok niej.
- Może zmienić i to dużo – wyjaśniła chłodno.
- Niebo się zawali, bo pocałowałaś się z chłopakiem – zaśmiałem się, obejmując ją ramieniem. Cała zesztywniała. – Przestań. Chyba mogę cię dotknąć?
- Możesz – westchnęła, opierając się o mnie lekko. Siedzieliśmy tak przez kilka minut do czasu, kiedy w drzwiach kawiarni pojawił się Thomas. Spojrzał na mnie i pokazał, że mam podejść.
- Zadzwonisz co nie? To chyba cos poważnego – ostrożnie pocałowałem ją w czubek głowy, po czym wstałem i ruszyłem truchtem do chłopaka.
***
Późnym wieczorem zadzwonił mój telefon. Czarny owczarek zaczął głośno szczekać.
- Cicho! – zawołałem zwierzę, które od razu wbiegło na łóżko i zakopało się w pościeli. Przewróciłem oczami, odbierając połączenie.
- Hej. Chciałeś bym zadzwoniła.
- Tak – potwierdziłem. – Nie skończyliśmy rozmowy. Pilna sprawa – westchnąłem, drapiąc Killera za uchem. – Więc pomyślałem, że chciałabyś się spotkać. Kiedy masz czas?
- Za trzy dni? W tamtym parku? Koło siedemnastej? – Zaproponowała.
- Jasne. Do zobaczenia – rozłączyłem się.
* * *
Kilka dni później siedziałem na jednej z ławek przy latarni w parku. Zaczynało już robić się ciemno. Koło mojej nogi siedział Killer, dysząc po długim biegu. Na kolanach trzymałem małego kotka, zwiniętego w kulkę. Po chwili zobaczyłem Darkness, idącą w moją stronę.
- Cześć piękna – uśmiechnąłem się lekko, kiedy usiadła koło mnie. Poczułem na sobie jej chłodne spojrzenie. – Jest jedna sprawa. Mój znajomy ma kotkę. Właśnie się okociła. Rozdał już prawie wszystkie maluchy, oprócz tego – wskazałem na kuleczkę na moich kolanach. – Możesz się nią zająć? Jak nie to zrozumiem…
<Dark?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz