Pozwoliłam mojemu koniu odpocząć przy rzece. Mój wierzchowiec napił się wody, poskubał trawy i położył się przy brzegu wdychając zapach małych białych kwiatków, w tedy zauważyłam kota.
Podeszłam do małego stworzenia.
- Zabłądziłeś? - zapytałam i pogłaskałam kociaka.
- Miau! - zaczął się łasić.
Głaskałam kociaka póki nie zjawił się blady chłopak.
- Ja jestem Vivieren, a tam jest mój koń. Gemini - powiedziałam.
Gniady ogier rasy Shire wstał i podgalopował do mnie. Chłopka cofnął się o krok, widząc konia mającego ponad dwa metry wysokości.

- Niebezpieczny tylko w walce - oznajmiłam i poklepałam po łopatce wielkiego, przyjaznego olbrzyma.
Gemini zarżał zadowolony.
Sky?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz