Patrzyłem na Lucy, która miała zamknięte oczy. Oddychała płytko i wolno. Zacząłem gładzić ją po włosach. Westchnęła cichutko. Patrzyłem na każdy drobny szczegół na jej twarzy. Na rzęsy okalające jej niebieskie oczy ze złotymi obwódkami. Na wydatne usta, o ciemnej, malinowej barwie. W myślach powiedziałem, że jest naprawdę śliczna, nie, to mało powiedziane, jest piękna. Nie chciałem jej wybudzić tym wyznaniem, postanowiłem poczekać na późniejszy czas. Wtuliłem się i położyłem głowę na jej ramieniu. Nie potrafiłem już spać, ale było mi strasznie przyjemnie i komfortowo, że nie potrafiłem wstać. Patrzyłem w przestrzeń, pokój był ledwo oświetlony. Wciągałem lekką woń z ubrania Lucy, nie miałem pojęcia czy zasnęła, czy tylko leży z zamkniętymi oczami. Przymknąłem na chwilę oczy i po momencie otworzyłem je. Ściana była już w pełni oświetlona przez pomarańczowe słońce. Zmieniłem delikatnie pozycję, jednak nie tak delikatnie jak zamierzałem. Lucifera wybudziła się, spojrzała na mnie zaspanymi oczyma i przetarła je dłonią. Uśmiechnąłem się szeroko i powiedziałem:
- Cześć. Wybacz, że ciebie obudziłem, nie chciałem.
Pocałowałem ją w policzek...
< Lucifera? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz