Wziąłem szybki prysznic i po wysuszeniu się ubrałem czarno-szaro-białą koszulę w kratkę i czarne, lekko zwężane spodnie. Wyszedłem i ruszyłem w stronę sypialni. Gdy ujrzałem Lucy powiedziałem odrobinę zdziwiony, pewnie dlatego, że pierwszy raz widzę ją w takiej wersji:
- Luuuucy!! Będę zazdrosny, wiesz? Pewnie będą się przystawiać, na przykład kelnerzy...
Uśmiechnąłem się przez ułamek sekundy i usiadłem koło niej. Na początku chciałem pocałować ją w usta, jednak zrezygnowałem. Siedziałem koło niej bez celu. Czas przemykał nam między palcami. Szybko czas kazał nam wyjść, by nie spóźnić się na imprezę. Musiałem się jakoś pobudzić, ale nie wiedziałem jak. Gdy Lucifera nie patrzyła podskoczyłem kilka razy i wykonałem kilka pajacyków, choć nazwanie tego pajacykami to za dużo powiedziane. Wyszliśmy z hotelu, zamykając za sobą wielkie drzwi. Fioletowo-włosa ruszyła przodem. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy na miejsce. Słońce po woli zachodziło, zostawiając po sobie złoto-bursztynową poświatę. Gdy znaleźliśmy się na miejscu niebo było ciemne, ulice oświetlone wielkimi bilbordami, czy lampami oświetlającymi wejście do budynków. Pojazd został zaparkowany, później poszliśmy na miejsce spotkania...
< Lucifera? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz