- Nie musisz przepraszać - posłał mi słaby uśmiech.
Cmoknęłam go w polik i wstałam.
- Hmmm? - zapytał, a raczej mruknął.
-W salonie stoi fortepian - odparłam tylko i wyszłam, zostawiając otwarte drzwi.
Przeszłam przez salon i znalazłam się przy białym instrumencie.
Usiadłam na taborecie i położyłam palce na klawiszach. Na początek postanowiłam zagrać fall out boy - CENTURIES
Po kilku sekundach zjawił się Ray, ale zignorowałam jego obecność. Nie mogłam się rozproszyć, bo kliknęłabym zły klawisz. Gdy skończyłam poczułam na skroni ciepły całus.
- Pięknie grasz - szepnął.
- Dziękuję, ale umiem wiele piosenek i melodii... mmm... zagrałabym Turkich March, ale zostawię to na inną okazje - westchnęłam.
- A zagrasz coś jeszcze?
- Mogłabym... specjalne życzenie?
- Hallelujah, Leonarga Cohena - powiedział. - Ale...
- Ale?
- Dałabyś radę to śpiewać w między czasie?
- Chyba tak... to znaczy... grałam śpiewając... - wzięłam głębszy oddech i wypuściłam powoli powietrze. - Hallelujah to jedna z moich ulubionych piosenek.
Zaczęłam grać, a po kilku sekundach śpiewać. Mój głos nie dorównywał co prawda anielskim śpiewom, ale był wyćwiczony na przestrzeni tysiąca lat:
[Lucy ma ładniejszy głos od Kate Voegele, tej w link powyżej]
Ray?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz