Zapytałem z lekkim, wrednym uśmiechem:
- Czego ode mnie oczekujesz?...
Położyłem ręce na swojej klatce piersiowej i patrzyłem na Lucy. Ona oparła ręce na moim brzuchu. Chwilę trwaliśmy w tym, przyglądając się sobie. Powiedziałem próbując powstrzymać uśmiech na twarzy:
- Nie jesteś ciężka, więc możesz siedzieć.
Poprawiłem się odrobinę, nie chcąc jej zrzucić. Uśmiechnąłem się i nadal na nią patrzyłem. Po dłuższej chwili zapytałem:
- No i co teraz?
Nie otrzymałem odpowiedzi zwrotnej. Dalej wymienialiśmy się spojrzeniami. Pokój był bardzo oświetlony, ponieważ lokaj odsunął zasłony gdy przyniósł śniadanie. Włosy dziewczyny przybrały białą barwę. Lucifera położyła dłonie na moich dłoniach, splotłem z nią palce. Uśmiechnąłem się szeroko, wiedziałem, że albo na mnie zacznie narzekać, albo chlaśnie mnie w twarz...
< Lucifera? Wiem, beznadziejne, ale jestem zmęczona >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz