Patrzył mi w oczy. Chciał coś powiedzieć, ale złączyłam nasze usta w pocałunku.
Pchnęłam go na łóżko z jasnego drewna. Pociągnął mnie za sobą i opadliśmy w poduszki.
***
Trzy dni później byliśmy już w Londynie.
- Mam dom na przedmieściach - powiedziałam, kiedy szliśmy ulicami, ciągnąc za sobą bagaż.
Złapaliśmy taxy, która dowiozła nas do domku 1392 na przedmieściach.
Stanęliśmy przed domem.

- Jo - przytaknęłam i weszliśmy. - Mój pokój jest na górze po lewej. Czarne drzwi ze złotymi inicjałami L.B.
Poszłam do kuchni, a chłopak zaniósł bagaże na górę.
Mały gnom, mieszkający w budzie wbudowanej w ścianę kuchni, wyszedł by mnie przywitać.
- Witaj Lucifero! - powiedział przytulając się do mojej nogi, a z budy wyszły jeszcze trzy gnomy.
- Droy, Gritt, Mirron - uśmiechnęłam się. - Przyjechałam z ludzkim mężczyzną, więc bądźcie dla niego mili.
- Tak!
- Zrobicie nam jakiś obiad? - zapytałam.
- Jo! - uśmiechnęły się i zaczęły grzebać po półkach.
Poszłam d salonu, Ray zszedł ze schodów i usiadł obok mnie w salonie.
- Jakieś świecące kule latają na górze - powiedział,
- Ogniki - odparłam. - Dbają o dom, tak jak i gnomy.
Droy wbiegł do salonu i włączył TV. Wsunął do odtwarzacza płytę.
- Komedia - powiedział wybiegając. - ,,Druhny''!
Gritt i Mirron postawili przed nami talerz pizzy. Droy przyniósł sok ze świeżo wyciśniętych owoców i zasunęli rolety, mimo to w pokoju było dość jasno.
Wybiegli.
-Smacznego - zawołali.
- Em...
- Oni tak zawsze - odparłam.
Ray?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz