Kiedy znów otworzyłam oczy, było przed dziewiątą. Ziewnęłam odwróciłam się do Ray'a. Wtuliłam się w jego szyję. Jego skóra była przyjemnie ciepła. Jego oddech był miarowy...
Dotknęłam wargami jego szui i wstałam. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie kawę. Jeden zaspany gnom przyniósł mi listy i gazetę, po czym znów poszedł spać.
Czytałam gazetę sącząc kawę Nie za bardzo mnie interesowała, mimo, że nie była ludzka. Były w niej wszystkie nowości, wydarzenia itp. ze świata nadnaturalnego. Odłożyłam gazetę na stół, może Ray zechce poczytać. Sięgnęłam po listy i jęknęłam. Poszłam do sypialni, odłożyłam je na biurko i poszłam się odświeżyć. Wróciłam ubrana w zwykłe czarne jeansy i czarny podkoszulek. Byłam boso.
Usiadłam przy biurku. Wszystkie pięć listów były zaadresowane do mnie. Trzy miały szarą kopertę - od administracji, dwa czarną - od rady. Z pomiędzy listów wyłonił się jeszcze jeden, którego nie zauważyłam. Szósty o złotej kopercie. Zmarszczyłam brwi. Otworzyłam ją jako pierwszą.
Odruchowo przeczytałam na samym dole podpis. ,,Mama''. Rozchyliłam wargi w zdziwieniu, a raczej szoku. Prawie zemdlałam czytając list. Tak rzadko się widuję z rodzicielką, że... ech... a ona się o mnie martwi...
Odłożyłam list. Oparłam łokcie o biurko, a o dłonie czoło i gapiłam się [ nie wiem jak długo] na podpis.
- Lucy - poczułam jak Ray obejmuje mnie .
Wzdrygnęłam się.
- Nie śpisz?
- Jest dziewiąta - mruknął. - Wstałaś wcześniej. Co tam masz? - nachylił się i przeczytał podpis. Vivian Black - Rose Mama?
- Tak - odparłam zachrypłym głosem. - Moja matka, Vivian Black, jest shinigami. Mój ojciec, Lucjan Rose, był śmiertelnikiem...
Ray przytulił mnie mocniej.
- Twoja mama też kochała śmiertelnika.
- Miałam dwadzieścia lat, kiedy on umarł... tak nagle... moja matka prawie się zabiła... nigdy nie osądziła jego duszy. Kazała mi...
- Ale...
-Odprawiłam rytuał i jego dusza wniknęła w naszyjnik, który dałam mamie. Mój ojciec zachował świadomość, a matka jest szczęśliwa... ale od tamtej pory nie osądza dusz... jest w Radzie.
- Nie zostałaś za to ukarana?
- Nie. Radę nie obchodzi co zrobimy z duszami, byleby nie zgniła w ciele. Wszczepiamy je w ciała ciężarnych kobiet, jeśli chcemy to pamiętają życie poprzednie...
- Serio?
- Tsa - mruknęłam i zmieniłam temat. - Na dole gnomy robią ci śniadanie.
- Mam jeszcze jedno pytanie.
- Mów.
- Twoje nazwisko...
- Połączone nazwiska rodziców - odpowiedziałam, zanim zadał pytanie. - Blackrose.
Ray cmoknął mnie w policzek i wyszedł.
Wrócił, kiedy kończyłam czytać ostatni list od administracji. Wziął do ręki czarną kopertę, której nie otwierałam.
- Co to?
- Od Rady - mruknęłam i odłożyłam szare listy. Wzięłam od niego czarną kopertę. - Dziś będę zajęta. Muszę wypełnić raporty i inne papierkowe sprawy - westchnęłam.
- Pomóc ci? - zapytał.
- Nie - odparłam i zawołałam gnomy, które pojawiły się w salonie natychmiastowo.
- Jakie życzenia, panienko Lucy? - zapytali Droy, Gritt i Mirron.
- Zajmijcie się Ray'em - powiedziałam. - Będę dziś bardzo zajęta.
- Haj!
Ray poszedł za dwójką gnomów.
- Panienko Lucy? - odezwał się trzeci, najstarszy gnom, kiedy drzwi się za tamtymi i Ray'em zamknęły. - Trzy czarne koperty...
- Wiem. Idę do gabinetu - wzięłam wszystkie listy i papiery z biurka. - Niech Ray tam nie wchodzi, dobrze Mirron?
- Chce mieć panienka przed ukochanym tajemnice?
- Są rzeczy, o których lepiej by nie wiedział - mruknęłam. - Myślę jednak... że o tamte wydarzeniach Rada zapomniała, ale obawiam się że znów każą mi... nieważne. Jeśli Ray będzie chciał wyjść na miasto to idź z nim, ale przybierz ludzką formę.
- Haj - odparł i skłonił się. - Forma ''kumpel''.
- Tsa - mruknęłam i wyszłam z sypialni. Przeszłam kilka kroków i weszłam do gabinetu. Stało tam czarne biurko i i dwie półki z książkami. W kącie klatka z białym krukiem.
- Kra Kra! - zakrakało stworzenie.
- Witaj, Mordusie.
Pokój ogółem miał surowy wystrój. Zamknęłam drzwi, związałam włosy w kitek założyłam okulary shinigamiego [ szkła były prostokątne, nie znoszę hipsterskich i okrągłych], które pozwoliły mi zobaczyć to co było nie widoczne na listach i zaczęłam wypełniać akta do administracji. Miałam nadzieję, że podczas zawieszenia nie będę miała żadnych prac. Niestety...
W pokoju nie było ani okna, ani zegara. Ktoś zapukał do drzwi. Przerwałam pracę i przetarłam oczy. Wyciągnęłam komórkę. Piętnasta.
- Tak? - zapytałam.
Do pokoju wszedł Ray, na jego nodze był uczepiony Mirron, który widoczni starał się go powstrzymać.
- Zawiodłeś mnie, Mirron - powiedziałam chłodnym głosem.
- Przepraszam - powiedział.
Spojrzałam chłodno na Ray'a.
- Hmm? - mruknęłam pytająco.
- Zejdziesz na obiad? - zapytał. - Musisz być głodna od tej roboty...
- Nie odczuwam głodu.
- Ale jadłaś...
- Ale nie muszę - wstałam biorąc do ręki czerwony list i podeszłam do kruka. Otworzyłam jego klatkę.
- Główna siedziba rady - powiedziałam, a on złapał dziobem kopertę i rozpłynął się w powietrzu.
Odwróciłam się w stronę Ray'a.
- Coś jeszcze chcesz mi powiedzieć? - zapytałam zaplatając ręce na piersiach.
- Oderwij się chociaż na chwilkę - poprosił.
- Nie - zmarszczyłam brwi. - Wyjdź.
Zacisnął pięści. Spuścił wzrok. Wyszedł.
- Chłodne, pogardzające wszystkim co żyje spojrzenie, lodowaty i poważny ton głosu, okulary, zaplecione ręce na piersiach i nie chcenie oderwania się od pracy... - mruknął Mirron.
- Prawdziwa osobowość każdego shimigamiego - powiedziałam.
Mirron westchnął.
- Naprawdę trudno jest być twoim wiernym lokajem - powiedział.
- Służysz mi tysiąc lat - przypomniałam mu.
- Wiem i stwierdzam, że życie jako twój sługa jest o wiele lepsze niż moje poprzednie życie - chciał już wyjść.
- Ty też masz dwa oblicza, Mirron - powiedziałam.
- Tylko przy tobie jestem poważnym gnomem, Pani.
- Idź już - usiadłam za biurkiem.
Skończyłam o dwudziestej. Wszystkie papiery uzupełniłam i dogadałam się z radą. Poszłam pod prysznic.Zimny, wręcz lodowaty. W piżamie weszłam do sypialni i usiadłam na łóżku. Okulary spoczęły na szafce nocnej.
Do pokoju wszedł Ray. Wyczułam jego duszę.
- Ray - powiedziałam cicho - przepraszam.
- Za? - stanął na przeciw mnie. Podniosłam wzrok.
- Za to, że nie miałam dziś dla ciebie czasu, przepraszam. Za to, że byłam wobec ciebie szorstka, przepraszam. Za to, że tydzień po urodzinach Nanami wracam do pracy, przepraszam.
- Wracasz do pracy?
- Przepraszam. - Spuściłam spojrzenie. - Coś, czego inny shinigami nie zrobi. Brudna robota. Po tym dalej będę na zawieszeniu i będę z tobą. Mimo, że pozwolono mi wrócić. Nie opuszczę cię - wstałam i przytuliłam go. - Jutro mamy samolot do Vegas - uśmiechnęłam się zmieniając temat. - Poznasz moich przyjaciół.
- Cieszysz się?
- Tak. Mam nadzieję, że ich polubisz.
Ray?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz