Uśmiechnęłam się do niego.
- Tak, chodźmy - powiedziałam.
Wyszliśmy na świeże, nocne powietrze.
- Dużo ludzi jak na taką późną porę - stwierdził Ray.
- Nie chcą przegapić smoka - odparłam. - Ulice będą okupywane przez gapiów, choć nie wiele tu zobaczą. Smoka puszczą z zatoki, by latał nad wodą.
- W takim razie...
- Chodź, na molo niedaleko portu...
- Prowadź.
Wyszliśmy z miasta do portu, który też był oblegany przez ludzi. Niektórzy puszczali własne lampiony.
Poszliśmy dalej. Jakieś czterdzieści metrów od krańca portu było całkowicie pusty pomost. Weszliśmy i przeszliśmy pięć metrów do końca.
Kilka set lampionów rozświetlały niebo niczym gwiazdy.
- Stąd będzie najlepszy widok - powiedziałam cicho.
Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Północ za kilka minut - powiedział.
Kiwnęłam głową. Czy to randka? Mmm ... Ludzka dziewczyna mogłaby tak powiedzieć. A ja? Nie jestem człowiekiem, ale chyba też mogę użyć słowa randka... Chociaż nie byłam pewna.
Co chwila, kątem oka, zerkałam na niego.
Dzwon z miasta wybił północ, a w powietrze wzbił się wielki lampion. Wyglądał jak prawdziwy smok, pomijając fakt, że było w nim widać ogniki, które sprawiały, że się unosił.
- Piękny - szepnęłam.
Ray?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz