Dzień minął zdecydowanie za cicho.
Zrezygnowałam z kolacji i położyłam się przy jednej ze skrzyń. Skuliłam się. Było mi zimno, a czarne peleryna nie wystarczała. Poczułam jak coś opada na moje ciało. Otworzyłam jedno oko. Ktoś przykrył mnie kocem. Nie zauważyłam który z nich. Zasnęłam.
Obudziłam się w nocy czując męską dłoń na swoim brzuchu. Otworzyłam oczy. Obok mnie, pod kocem tym samym co ja, leżał Alexander.
- Nie powinnaś tak długo zwlekać z zapłatą - szepnął.
Oczy mu błysnęły, a po chwili wbił się swoimi wargami w moje usta. Znalazł się nade mną i zaczął bawić się w obniżanie mojego dekoltu od bluzki.
- Wiesz... słynę z tego, że nie płacę - syknęłam i przyłożyłam mu w pięści w polik.
Spojrzał na mnie z nienawiścią i żądzą. Ray nie śpi - przemknęło mi przez umysł. Uśmiechnęłam się psychicznie. Złapałam go za ramiona, podkuliłam nogi i kopnęłam go w podbrzusze z całej siły. Udało mi się wyrzucić go z wozu.
Wstałam i podeszłam do krawędzi. Mężczyzna podnosił się z trawy. Obrzucił mnie obelgami. Stałam oparta ręką o biodro wciąż z psychicznym uśmiechem.
- Chyba dziś nie poru*hasz - powiedziałam i skoczyłam na jego bok.
Odbiłam się od jego ciała i wylądowałam na ziemi dwa metry dalej. Z rękawów wysunęły mi się dwa sztylety. Po jednym do każdej dłoni.
- Za dobieranie się do mnie, bogini śmierci, powinnam cię wykastrować - powiedziałam z niewinnym tonem głosu.
Wydobył swój sztylet.
Odgarnęłam włosy do tyłu.
- Mimo, że jesteś teraz śmiertelnie niebezpieczna, to sexapilu ci nie brakuje - powiedział Alex.
Rzuciłam się na niego ze sztyletami. Jeden z nich odbił, drugi trafił go w ramię. Zaatakował, ale odskoczyłam do tyłu.
- Nie jesteś zwykłym kupcem - powiedziałam.
- Należałem do gwardii królewskiej - odparł.
- To dlatego jesteś taki niewyżyty - podcięłam mu nogi. - I taki nieostrożny.
Kopnęłam go w brzuch, aż poleciał kilka metrów. Za barierę. Zauważyłam jakiś ruch. Nieumarli.
- Powodzenia życzę, amancie - pomachałam mu niewinnie i poczułam czyjś wzrok na sobie.
Zerknęłam na wóz.
Ray patrzył na to wszystko od początku. Podeszłam do niego i dotknęłam jego policzka.
- Lucy - szepnął, ale widziałam, że jego ciało jest sparaliżowane... chyba ze strachu.
- Ray - odszepnęłam. - Kiedy jestem zakochana, nie pozwolę, by jakiś inny mężczyzna się do mnie dobierał. Alex musiał za to ponieść karę.
Zapanowało milczenie.
- Powinieneś już spać - stwierdziłam cicho.
Złapałam jego poliki, tak że uchyliły mu się wargi i wlałam nieco płynu z flakonika, który miałam przy pasie.
Osunął się na podłogę przyczepki zasypiając.
Wskoczyłam na powóz i uklęknęłam przy Ray'u.
-Dobranoc, mój mały skarbie - pocałowałam go w czoło i przykryłam go kocem.
O wschodzie słońca popędziłam konie, przywłaszczając sobie powóz.
Zerknęłam na Ray,a wciąż śpiącego przy skrzyni i uśmiechnęłam się delikatnie.
Ray?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz