- To chociaż nam opowiedz tą historię.
- Naprawdę jej nie znacie? - Zaśmiała się kpiąco- No tak, to cały Vincent. Nie opowie niczego co nie działa na jego korzyść. - Zapadła cisza, nikt nic nie mówił. Po chwili kobieta się odezwała- Dobrze, chodźcie do mojego domu.
Wzdrygnąłem się na tę myśl. Nie wiedziałem dlaczego, ale przeszły mnie ciarki. Dodała- Boicie się pójść do czyjegoś domu, a nie boicie się wziąć zadania od szalonego trupa? - W sumie miała rację, spojrzałem na Charlotte, nie specjalnie była tym zachwycona. Kiwnęła głową, poszedłem więc za Charlesem.
***
Po półgodzinie znaleźliśmy się przed domem. Budynek był mały, ale obok stała stadnina. Po lewej stronie znajdowały się grządki z warzywami i owocami. Na środku placu stała studnia. Przeszliśmy przez drzwi, kobieta wskazała na kanapę i ruszyła zapewne do kuchni. Charlotte zaczęła się rozglądać, powiedziałem:- Nie denerwuj się. Wiem, że to co zrobiłem było głupie, ale już nie odwrócę tego. - Kobieta wróciła z herbatą. Postawiła przed każdym i powiedziała:
-A więc tak,chcecie się dowiedzieć jak było naprawdę?
- Tak.- odpowiedziałem.
- To tak...
< Charlotte? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz