Nie zwracałem najmniejszej uwagi na kłótnie za plecami. Przejrzałem księgę, której treść potwierdziła słowa kobiety. Obróciłem się na pięcie, nadal trzymając księgę jak zawodowy filozof. Oznajmiłem:
- A więc tak, Charles ma rację... Vincent jak nie wierzysz tu masz księgę.- Wyciągnąłem ręce z książką w jego stronę, ale on strącił ją na ziemię. Zżółkniałe kartki poleciały we wszystkie strony, rozwiane przez wiatr. Złapałem wszystkie, które potrafiłem. Słyszałem jak szkielet wydziera się na Ann:
- A więc ich też omotałaś?! Przekonajmy się czy jak ciebie zabije to coś zmieni, najwyżej pomęczę się jeszcze trochę.- Kościotrup wyrwał sobie kolejne żebro i zamachnął się na kobietę, lecz ona odepchnęła atak. Kości Vinca klekotały głośno, zostawiając po sobie nie przyjemne trzaski. Spojrzałem na Charlotte i odpaliłem płomyk. Brakowało mi tego...
< Charlotte? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz