Wyszliśmy z karczmy, Charlotte popchnęła mnie w zaułek i wbiła kły w moją szyję. Poczułem na własnej skórze jaka była głodna. Momentalnie oderwała się od szyji i poszła przed siebie jakby nigdy nic. Po chwili straty świadomości ruszyłem za nią. Po chwili znaleźliśmy się w bramie miasta. Zaczęliśmy się zastanawiać gdzie może być ta kobieta. Poszedłem więc przed siebie wypatrując śladów blondynki. Po około godzinie, gdy straciliśmy nadzieję ujrzałem blond kosmyki na krzewach. Zacząłem się rozglądać, nagle dojrzałem czarny płaszcz i jasne, długie włosy. Pobiegłem szybko za nią. Dogoniłem ją dopiero na polanie, odwróciła się w pół obrocie. Spojrzała na mnie zdziwiona, powiedziałem:
- Witam. Jestem Will, a ty zapewne kojarzysz Vincenta, prawda?
- No niestety...
- Czy mógłbym wiedzieć jak się nazywasz?
- Ann Charles, ale wszyscy mówią na mnie Charles.
- Mhm... A więc Vincent...
- Proszę nie mówmy o nim...
< Charlotte? Tak zostawiam ciebie w tym momencie >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz