Gdy usłyszałem "straciła dla ciebie głowę" zrobiło mi się dziwnie, po raz setny nie rozumiałem co to znaczy. Może byłem aż tak tępy, że nie wiedziałem o co chodzi, a może nie chciałem. Pozostawiłem przemyślenia na później, na czas przed snem tak jak zawsze to robiłem. Wsiadłem na dość sporej wielkości konia. Dawno nie jeździłem, ale miałem nadzieję, że coś zapamiętałem. Dziewczyna ruszyła stępem, a po chwili zagalopowała. Ja uczyniłem to samo. Może nie wyglądało u mnie to tak śmiało jak u niej, co chwilę mój koń zwalniał, nie potrafiłem utrzymać tego samego tempa, ale pierwszy raz od pięciu lat sterowałem koniem, więc nie było tak źle. Byłem z tyłu, nie potrafiłem jej dogonić. Jak niby mogłem równać się z nią? Ona była pewna siebie, ale nie tak chamsko jak niektórzy, była bardzo ładna, nie widziałem ładniejszej, jednak nie wykorzystywała tego. Zapewne wyglądała tak, bo była bogiem, a jak powszechnie wiadomo boginie musiały być piękne. Dopiero po zakończeniu przemyśleń spostrzegłem, że cały czas patrzyłem na nią. Potrzepałem głową, starając się wyrzucić z głowy myśli, które cały czas wracały. Trwała między nami cisza, nawet nie chciałem się odezwać, by nie palnąć czegoś nie na miejscu. Dostrzegłem w oddali praktycznie ledwo dostrzegalny zarys miasta...
< Lucifero? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz