środa, 1 lipca 2015

Od Joe Do Leonardo

Byłem na jakiejś imprezie, na które zaproszenie dostałem dość dawno temu. Prowadziłem konwersację z tylko jednego powodu, liczyłem, że nie wyjdę sam tego wieczora i ta oto brunetka będzie mi towarzyszyła. Było po niej widać, że jest skora do dalszego brnięcia w tą zabawę tylko z jednym zakończeniem. Uśmiechałem się i prawiłem jej komplementy, na które po części zasługiwała, a po części nie. Każda miłość, czy ulotna chwila musi się opierać na kłamstwie. Nie ma takiej możliwości by być całkowicie szczerym i chcieć jeszcze się z kimś przespać mówiąc: "Ale ty masz paskudny nos"
Rozejrzałem się po brązowo wykończonym pokoju, na ścianach znajdowały się ciemne, drewniane deski, a na podłodze wyłożone były płyty kamienne, a na samym środku znajdował się gruby, puchaty dywan z różnymi symbolami, utrzymanych w jednej stylistyce i opowiadające tą samą historię, w którą jednak nie specjalnie się zagłębiałem.
W końcu, po dłuższym graniu na zwłokę dotknąłem niby przez przypadek rękę dziewczyny, a ona spojrzała na mnie uśmiechając się, jednakże było widać na jej policzkach lekkie rumieńce. Dziewczyna o imieniu Liss zarzuciła zalotnie włosy do tyłu, ukazując gładką, pachnącą zapachem jej skóry szyję i ramię, z którego ramiączko delikatnie zsunęło się. Zauważyłem, że skończył się jej trunek więc postanowiłem jej przynieść. Ona mówiła, że nie trzeba, ale musiałem zachować się po dżentelmensku. Wziąłem dla niej kolejnego drinka i ujrzałem, że osoba o ciemno niebieskich włosach wychodzi z budynku. Nie potrafiłem stwierdzić na sto procent płci, ale postawiłem na mężczyznę. Bardzo mnie zaintrygowała tamta oto osoba i się zamyśliłem delikatnie olewając Lissę. Otrząsnąłem się i przeprosiłem dziewczynę, kłamiąc, że zapomniałem o pewniej bardzo ważnej sprawie, która mogła by bardzo wpłynąć na moje życie. Wyszedłem po drodze wykonując piruet, dzięki któremu miałem odłożyć kieliszek nikogo przy tym nie wywalając. Wyszedłem na świeże powietrze, które we mnie uderzyło po zaduchu panującym w budynku. Ujrzałem niedaleko tą właśnie osobę, która mnie zafascynowała. Podszedłem do tej oto istoty i zapytałem z lekkim, radosnym uśmiechem:
- Co taka piękna istota jak ty robi tutaj sama?



< Leosiu? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz