Odpowiedziałem:
- A czy to moja wina?! Nie miałem ochoty dzisiaj nikogo spotkać, pomimo, że od kilku lat gadam tylko z zakichanym sklepikarzem!! Mówiłem przecież, że możesz nakrzyczeć, że jestem idiotą i tak dalej, nie obchodzi mnie, że ktoś mnie obraża. Straciłem honor dawno.... Jeśli oczekujesz, że będę ciebie namawiał to cholernie się mylisz! Chciałem być miły, ale jak zwykle muszę być wredny i nie miły!... Konia masz w stadninie na wchód, wystarczy, że przejdziesz tędy i cały czas prosto, ale podejrzewam, że masz z nim silną więź i wiesz gdzie jest...- Zastała cisza odsunąłem się nadal zdenerwowany. Przeszedłem trochę w stronę kanapy i się zatrzymałem, dodałem - Rób co chcesz, jak wychodzisz to żegnaj, bo wątpię żebym ciebie spotkał, a druga opcja nie wejdzie w życie i pewnie lepiej...
Poszedłem w stronę kanapy i przeskoczyłem przez oparcie i wylądowałem. Przymknąłem oczy i miałem wszystko gdzieś, pomyślałem, że pewnie teraz wbija we mnie pioruny wzrokiem, albo przeklina moje szczeniackie zachowanie, lub wyszła. Gdybym chciał mógłbym czytać jej myśli, ale nienawidziłem tego robić. Uchyliłem oko i zacząłem szukać pilota do telewizora. Nie miałem pojęcia czy wyszła, ale zapewne tak...
< Viveren? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz