Właśnie wracałem do swojego domu gdy usłyszałem rżenie konia pod moim domem, podbiegłem tam i ujrzałem tego samego konia z tym samym jeźdźcem, tylko, że dziewczyna nie była przytomna. Nie zamierzałem jej tak zostawić, ściągnąłem ją z konia, lecz przedtem poklepałem Geminiego po szyi. Zabrałem ją do swojego mieszkania i położyłem w pokoju gościnnym. Jej ubrania były całe we krwi. Poszedłem do łazienki po wodę utlenioną i gaziki. Podniosłem jej koszulę i przemyłem jej ranę, było to długie i dość głębokie rozcięcie. Przykleiłem gazę na całą długość rany. Poszedłem w stronę kanapy i zabrałem stamtąd ubrania. Wróciłem do Viveren i ściągnąłem jej koszulę, bez jakiegoś zagłębiania się w jej figurę założyłem jej koszulę z Nirvany. Potem to samo ze spodniami. Wiedziałem, że jak wstanie to dostanę z splaskacza, no, ale trudno, przecież ją rozebrałem. Przejechałem palcem po małej ranie, z której wypływało tylko kilka kropel krwi. Polizałem palec i dowiedziałem się jaką ma grupę krwi. Poszedłem do torby i wyciągnąłem z niej małą torebkę krwi. Po to poszedłem wcześniej do szpitala, żeby mieć na kolację, ale wtedy musiałem mieć mniejszy posiłek niż zwykle. Założyłem rękawiczki jednorazowe, sam nie wiedząc po co. Miałem jakąś kroplówę, naprawdę nie miałem pojęcia skąd to mam, może zabrałem to kiedyś ze szpitala, albo dostałem. Podłączyłem ją do nieprzytomnej Viveren, kroplówę podłączyłem do jakiejś półki z haczykiem. Przykryłem dziewczynę i poszedłem zrobić sobie naleśniki. Gdy je usmażyłem, odstawiłem je na chwilę i otworzyłem paczki, które mi zostały. Szybko opróżniłem paczuszki i wyrzuciłem je do kosza...
< Viveren? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz