Siedziałem przy ognisku i myślałem o naszej misji. Już niedługo....
Zjadłem upieczoną rybę i teraz ogarnęła mnie błogość.
Alex poszła nad jezioro, Leoś też gdzieś polazł.
Po prostu sielanka, cisza i blogi spokój.
Po jakimś czasie usłyszałem krzyk Leo i Alex. Jednak nie był to krzyk rozpaczy tylko gniewu. Pp chwili zobaczyłem uciekającego mężczyznę, a za nim czerwonowłosa z pochodnia w ręce.
Zaczęli biegać w około ogniska.
- Zevran, zrób coś, to wariatka! -krzyczał, ponieważ nie reagowałem.
Musiał ją nieźle wkurzyć skoro ganiała go z ogniem.
Po kilku minutach okrążyli już polankę, i kilka razy ognisko.
Kiedy kolejny raz przebiegali. Złapałem Leo za rękę i pociągnąłem do siebie.
Był schowany za końmi plecami.
- Alex odłóż to.-powiedziałem łagodnie.
W oczach dziewczyny widziała wściekłość.
Kiedy nie reagowała, ruchem dłoni przywołałem trochę wody i zgasiłem łuczywo.
- Ok to o co poszło? - zapytałem ale dziewczyna zamiast odpowiedzi rzuciła się na mnie, chcąc dosięgnąć Leo.
Próbowałem ja odciągnąć, ale było to trudne, ponieważ nie chciałem skrzywdzić jej ani chłopaka.
- Dość! - rzuciłem zaklęcie i oboje znaleźli się w dużych miękkich kulach.
Nie mogli ich zniszczyć ani otworzyć, wiec władze nad ich wyjściem miałem ja.
- To teraz proszę o wyjaśnienia.
<Alex, Leo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz