piątek, 15 maja 2015

Od Skya CD Eva

Dziewczyna naburmuszona wróciła do domu i dobrze. Ja niestety zmuszony byłem iść do szpitala, by wykupić trochę krwi, a mówiąc trochę, miałem na myśli kilka litrów, może wystarczą dwa... Wstałem i ruszyłem w stronę szpitala o nazwie Szpital Im. Christiana Andersena. Gdy przypomniałem sobie tę nazwę przypomniało mi się jak kiedyś wyśmiewałem, że taka instytucja może nosić nazwę znanego pisarza. Szedłem ciemnymi uliczkami i po dwudziestu minutach znalazłem się na miejscu, pomijając fakt, że znajdował się pod miastem, a dopiero co byłem w centrum. Wszedłem przez główne drzwi i ruszyłem do gabinetu doktora Hamera. Gdy wszedłem do nieskazitelnie czystego i białego pomieszczenia, mężczyzna spostrzegł mnie i powiedział:
- Przyszedłeś?... No dobrze, chodź.
Złapał mnie za ramię i zaciągnął w stronę chłodziarki, doktor cały czas się rozglądał, czyli jak zwykle. Po pięciu minutach znaleźliśmy się w przechowalni na krew, spytał cicho, podchodząc do lodówki:
- Czego potrzebujesz?
- Około dwóch litrów.
- Co?! Czemu tak dużo?!
- Wcześniej brałem więcej i ci to nie przeszkadzało! 
- Teraz jest inaczej... Mogę dać ci tylko jedną saszetkę...
- Niech będzie...

***

Przechodziłem koło jakiegoś budynku, było już ciemno, a większość lamp nie świeciła. Poczułem znajomy zapach, jednak nie chciałem go badać. Na ławce siedziało trzech mężczyzn popijając piwo. Było czuć od nich z daleka odór alkoholu. Starałem się ich ominąć, lecz oni mnie zauważyli:
- Ty blondas... Nie za jasne masz te włosy.
Starałem się ich ignorować, ale podeszli do mnie z butelką. Odpowiedziałem:
- Nie jestem blondynem, tylko albinosem...
- Yyyy... A weź się zamknij! 
- ... To taka choroba jakbyś nie wiedział.- Powiedziałem delikatnie się uśmiechając. Ten gadatliwy rozbił dno butelki by przygotować ją na atak. Okrążyli mnie, a ja nie chciałem nic im zrobić, jeśli będę zmuszony to, to zrobię. Jeden chlasnął mnie z pięści w twarz, a mi nie udało się uchylić, nie skupiłem się. Walnąłem go mocno w potylicę i dodałem- Podobno ludzie uważają wampiry za zarazę, czy to jest prawda?
Patrzyli na mnie jak na idiotę, co za ironia. Odezwał się inny, ten mądrzej wyglądający:
- Tak, ludzie tak uważają, chociaż nie wszyscy... Ale przecież wampiry, czy wilkołaki nie istnieją.- Zaśmiałem się głośno i odpowiedziałem:
- Tak uważasz? To nie wiesz z kim rozmawiasz... To skoro uważasz, że wampiry nie istnieją to wyjaśnij mi to- Wyszczerzyłem zęby, ukazując kły. Jeden prawie zemdlał, lecz inni go podtrzymali. Następny, ten gadający zamachnął się na mnie z butelką, ale ja powaliłem go na ziemię...


< Eva? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz