Spojrzałam na niego z odrazą, myślałam, że nie mówił serio, jednak mówił.
Wykrzyczałam:
- Zwariowałeś?! Niby ja i on?! Ohyda, weź, nie! Nie no jak mogłeś tak pomyśleć?! Co mam niby zrobić żeby tak nie było? Mam kogoś zabić czy jak?... Blee, serio?... Nie kłamiesz, że tak pomyślałeś? Jak niby przyszło ci to do głowy? Szczerze Leoś to nigdy, przenigdy nie pomyślałam o nim w TEN sposób. Możesz go śmiało brać, jest wolny, ale chyba nadal zakochany w jakieś dziewczynie z przeszłości, więc będzie nadąsany... Zwłaszcza, że jesteś mężczyzną, podobno... Dobra idę stąd, bo nie mogę tego słuchać. Jak tak bardzo tego chcesz to mogę się do niego nie zbliżać, chociaż i tak tego nie robię...- Przez cały czas patrzyłam na niego zdziwiona, a na samym początku złapałam go za barki i potrząsałam nim by dowiedzieć się czy naprawdę tak pomyślał. Najwidoczniej tak. Gdy skończyłam swój monolog poszłam na spacer, jeśli bieg można nazwać spacerem. Przeszłam obok Zevran, a kawałek potem pobiegłam, wiedząc, że się odwrócił. Biegłam przez ciemny las, w oddali huczały sowy, a świerszcze rozgrywały różne melodie. Wspięłam się na drzewo i oparłam się o korę. Wiedziałam, że Zevruś się obrazi za to, że zostawiłam ich samych, ale nie chciałam słuchać ich marudzenia, jeden oskarża mnie o odbijanie faceta (ta jasne, jeszcze co?), a drugi, że jestem głupią smarkulą. Zamknęłam oczy i usłyszałam trzask niedaleko...
< Zevran? Leoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz