Cześć! Możesz kupić mi jakieś otumiacze emocji? Obojętnie co to będzie i tak się nie znam. Byleby działały.
Walnąłem o materac i przetarłem twarz palcami. Zaczesałem włosy do tyłu i złapałem za najbliższą butelkę, otworzyłem ją. Odetchnąłem głęboko i wziąłem długiego łyka. Potrząsłem głowę z obrzydzenia. Było ohydne, ale działało. Dokończyłem butelkę i złapałem za drugą. Nim Joey przyszedł byłem już przy otwieraniu trzeciej. Gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi byłem już w połowie. Brązowłosy stanął w drzwiach i uśmiechnął się łagodnie. Zażartował:
- Widać, że nigdy się nie upijałeś. Będziesz rzygał równo.
Zaśmiałem się cicho pierwszy raz od porwania. Spojrzałem na chłopaka i spojrzałem na reklamówkę. Podszedł do łóżka i usiadł na nim. Wyciągnął kilka butelek i postawił je koło łóżka. Spojrzał na mnie i powiedział:
- Wziąłem coś co lubię. W końcu nie pozwolę ci pić samemu!
Otworzył jakąś whisky i podał mi. Zaniósł puste butelki do kuchni i wrócił. Zabrał mi butelkę i usiadł u moich nóg. Powiedziałem cicho:
- Jak zwykle ciepły...
Dokończyłem jakieś wino i poczułem jak kręci mi się w głowie. Wilkołak puścił moją uwagę mimo uszu, jednak poczułem, że zrobił się jeszcze cieplejszy. Zaśmiał się i powiedział:
- O nie! Wybrałem same alkohole, które na drugi dzień dają złe pozostałości! No widzisz Sky! Twoja wiadomość mnie zmyliła! Zawsze wysyłasz dwuznaczne sygnały i wiadomości!
- No wiesz, ma się doświadczenie w byciu nieudacznikiem.
- Nie no weź! Nie jest źle. A bycie nieudacznikiem nie jest takie złe, nadrabiasz to charakterem i innymi rzeczami. Uśmiechnąłem się do niego, a on się zarumienił. Powiedziałem:
- Dzięki.
Nastała między nami cisza, na pewien czas. Poklepałem miejsce obok siebie, on niepewnie usiadł koło mnie, lecz po chwili się rozluźnił. Odezwałem się:
- Dobrze jest mieć takiego przyjaciela, wiesz? Mimo tego, że zwykle ci dopiekałem i wywalałem z domu to uważam ciebie za przyjaciela... Nie jest to dlatego, że wypiłem trochę, to dodało mi tylko trochę odwagi...
Spojrzałem na chłopaka i patrzyłem chwilę. Zabolała mnie głowa i wydałem z siebie ciche "ała". Joe spytał, kładąc przypadkowo dłoń na moim ramieniu:
- Wszystko dobrze? Może pójdziesz spa...
Nachyliłem się i pocałowałem go, kładąc dłoń na jego udzie. Poczułem, że spiął się łagodnie ze zdziwienia, odchylił się trochę w stronę ściany, lecz położył niepewnie dłoń na mojej szyi. Rozluźnił się, złapał za materiał mojej koszuli. Po krótkiej chwili odsunęliśmy się od siebie gwałtownie. Powiedzieliśmy jednocześnie:
- Nie mogę tego zrobić!
Spojrzałem zdziwiony na chłopaka, będąc jednak trochę otumaniony wszystkim co mnie otaczało. Kiwnąłem w jego stronę, oznajmiając mu by mówił pierwszy. Oznajmił:
- Nie mogę. Mam kogoś kogo kocham, a i tak nie chcę w ten sposób...
Mimo tego co się stało nie był zawstydzony, jak zwykle wyciągał ze wszystkiego tylko najlepsze wiadomości. Żałowałem, że nie mogę być jak on. Zapytałem:
- Kobieta czy facet?
- Facet.
- Hm to dlatego tak długo ciebie nie było... Nie jesteś zły?
- Nie, nie jestem. Sky'u!!! Dlaczego nie mogłeś zrobić tego wcześniej, gdy nie byliśmy w związkach?!! Teraz nie zamierzam zostawiać Leosia, ani w przyszłości nie mam takich planów.
- Nie wiem... A nie jednak wiem. Widzisz, gdybym zrobił to wcześniej nie poznałbyś Leosia.
Kiwnął tylko głową, jednak po chwili oznajmił:
- Muszę już lecieć! Jutro jadę po Leonardo, mam mu pokazać gdzie się wychowałem, bo mnie męczył pytaniami. A muszę jechać autobusem, nie stać mnie na samochód, a i tak nie mam prawka. To na razie!
Zerwałem się z łóżka i powiedziałem:
- Czekaj! Nie idź! Zawiozę ciebie z rana, czy kiedy tam będziesz chciał, tylko nie zostawiaj mnie tutaj samego.
- Za optymistycznie myślisz... Z resztą rano się przekonasz. No dobra, ale jeśli mimo wszystko mnie zawieziesz i odbierzesz mnie. Zrozumiano?
- No...
***
- I teraz wiesz o czym wczoraj mówiłem.
- Czekaj. Co?
- Czyli nie pamiętasz, hmm nawet dob...
- Aaaa, ta masz rację za optymistycznie myślę. - Spojrzałem na niego, przykładając zimną dłoń do czoła i dodałem - Wiem, że się upiłem, ale akurat pamięć mam dość niezłą, nawet przychmielenie mnie nie zaćmi.
Uśmiechnąłem się lekko, na co on zareagował tym samym. Powiedział:
- Spełniłeś moje dwa marzenia.
- Co? Jak dwa?
- No, a nawet cztery! Pierwsze pocałunek, to było najważniejsze. Drugie spędziliśmy razem, tylko we dwójkę noc, trzecie obudziłem się u twojego boku rano, no i czwarte pamiętasz o tym wszystkim!
Uśmiechnąłem się lekko i uśmierzyłem ból głowy. Usiadłem i zapytałem:
- To co, jedziemy po niego?
- Tak!
Wstałem i przebrałem się. Stanąłem przy drzwiach, a Joey pocałował mnie w policzek.
Pojechaliśmy po chłopaka bruneta, a później podwiozłem ich do kilku miejsc. Przyjechaliśmy do mojego mieszkania, oni siedzieli razem na kanapie. Joe powiedział:
- Pomogę ci ich znaleźć. Pójdę dzisiaj do watahy i popytam. Powęszymy trochę, wiem jak wygląda więc nie będzie problemów. Teraz jednak musimy już lecieć. Trafimy do mnie na piechotę. To cześć!
Kiwnąłem głową i zamknąłem za nimi drzwi. Poszedłem do sypialni i złapałem za butelkę z winem. Otworzyłem ją, jednak zebrałem wszystkie butelki i wylałem je do zlewu...
< Viveren? Jak widać ciekawie... Doprowadzi go do alkoholizmu, biseksualizmu, narkotyków i czego tam jeszcze xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz