Po pewnym czasie znalazłem się na dużej polanie. Słońce wolno wspinało się na horyzont i oświetlało niebo na pomarańczowo. Wokół roznosiła się mgła. Było dość chłodno, więc zarzuciłem kaptur na głowę i zapiąłem się szczelnie. Na końcu pola stała biała postać i wskazywała ręką na pień. Podszedłem do istoty i spojrzałem w dół, pod pniem leżała mała dziewczynka o czarnych włosach, które u dołu były białe. Miała gdzieś z trzy do pięciu lat, nigdy nie potrafiłem oceniać wieku innych ludzi. Na ręce, na kości promieniowej miała ślady pogryznień podobnych do psa, jednak te było trochę inne. Miała je również na udzie, piszczelu i na brzuchu. Była podrapana po twarzy i na innych częściach ciała. Jej skóra była bardzo biała, a jej usta były sine. Spojrzałem na jasną postać, którą mnie tutaj zaprowadziła, a ona tylko kiwnęła głową i rozpłynęła się w powietrzu. Ponownie spojrzałem na dziewczynkę i odczekałem jakiś czas, oczekując jakiegoś opiekuna. Po chwili dopiero zobaczyłem zagryzioną parę, leżąca kilkanaście metrów dalej, między drzewami. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem szybko w stronę domu. Gdy byłem blisko domu wpadłem na kogoś. Spojrzałem na tamtą osobę, którą okazała być Lucifera. Obadała mnie wzrokiem, zaczepiając wzrok na czarnowłosej. Uśmiechnąłem się łagodnie i oznajmiłem:
- Nie potrafiłem jej zostawić.
Ruszyłem wraz z białowłosą do domu. Położyłem małą na kanapie i spojrzałem na narzeczoną...
< Lucifera? Do you want have a children? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz