sobota, 10 października 2015

Od Lucifery CD Ray

W drodze do domu powiedziałam Ray'owi o niezapowiedzianej wizycie Vicky, a on [kiedy położył dziewczynkę] z grubsza powiedział mi co się stało.
- Lucy, gdzie idziesz? - zapytał.
Przywołałam swoją kosę.
- Wyczułam śmierci w okolicy... Zaraz wracam, powinien tam być jakiś shinigami... - westchnęłam.

***

- Adrian? - zauważyłam przyjaciela.
- Lucifera. Dawno się nie widzieliśmy. Co tu robisz?
- Przyszłam sprawdzić, czy... oh - powiedziałam widząc zwłoki.
- No właśnie - westchnął. - Zabrałem ich dusze, ale powinno być tu jeszcze jedno ciało. Nie ogarniam tego. 
- Kto jeszcze?
- Mała dziewczynka. Czteroletnia. Powinna umrzeć za pięć minut w wyniku ochłodzenia i odniesionych ran... nie wyczuwam jej - powiedział.
Spojrzałam na niego.
- Ray rano przyniósł jakieś dziecko do domu... możliwe, że nie umrze.
Shinigami westchnął.

***

-Ray? Wróciłam - weszłam do salonu. 
Mała dziewczyna leżała pod kocem. Podeszłam do niech. Mój narzeczony oczyszczał i bandażował jej rękę.
- Lucy - uśmiechnął się.
- Wyrwałeś ją z objęć śmierci - powiedziałam cicho i cmoknęłam go w policzek.
Usiadłam w fotelu i przyglądałam się jak zajmuje się jej pogryzioną nóżką. Dziewczynka otworzyła oczka i spojrzała na mnie, a potem na Ray'a.
- Gdzie mama? - zapytała cicho i bardzo słabo.
Uklękłam przy niej.
- Twoja mama i tata nie żyją - powiedziałam.
Jej oczka zaszkliły się.
- Mama - załkała.
Spojrzałam na Ray'a, a potem znów na nią. 
- Ej - szepnęłam. - nie płacz.
Przytuliłam ją, a ona wtuliła we mnie twarzyczkę.
- Przyniosę ci soczku, okey? - pogładziłam ją po włosach.
- Zostań - szepnęła.
Spojrzałam na Ray'a, a on skończył z opatrunkiem nogi i poszedł po soczek. Wrócił i dał jej szklankę. Wypiła wszystko przez słomkę. Odstawiłam puste naczynie na stolik.
- Jak masz na imię? - zapytałam dziewczynkę. 
Wtuliła się we mnie bardziej.



Ray? Ja wybieram imię dla wampierza ty dla dziecka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz