Wszedłem do środka i złapałem Viveren w talii, przyciągnąłem do siebie, spoglądając w jej oczy. Nachyliłem się i pocałowałem ją dość namiętnie, nie zostawiając między nam żadnej przerwy. Sam nie wiedziałem dlaczego to zrobiłem, naszła mnie na to ochota, a to był akurat jeden z takich dni, gdy robiłem to na co miałem ochotę bez większych przemyśleń. Oczywiście się jakoś opanowywałem, w przeciwieństwie do Joe. Miałem ochotę zrobić jeszcze dwie inne rzeczy, ale nie odważyłem się. Akurat dzisiaj był przed dzień drobnego zaćmienia Księżyca, a wtedy zwykle dopadał mnie fizjologiczny głód wampira. Było zupełnie tak jak u Wilczka podczas pełni, choć ja w miarę nad tym panowałem. W miarę. Odsunąłem się od Viv i podrapałem się zakłopotany. Powiedziałem:
- Wybacz... Dzisiaj bądź czujna podczas snu, wiem, że jesteś zmęczona, ale... Tak będzie bezpieczniej. -Pocałowałem ją w policzek i oznajmiłem- Pójdę jeszcze posprzątać w kuchni i wziąć prysznic. Za chwilę wracam.
Ruszyłem do kuchni i pozmywałem naczynia, a później starłem z blatu resztki. Ruszyłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Założyłem bluzę z długim rękawem, starając się zakryć bliznę na dłoni. Nie miałbym nic do niej gdyby nie była czarna i od czasu do czasu nie bolała aż tak mocno, że nie mogę nią czasem ruszyć. Do tej bluzy założyłem również czarne spodnie dresowe. Ruszyłem do sypialni i położyłem się koło czarnowłosej. Przytuliłem ją w talii i pocałowałem lekko w usta. Położyłem głowę na poduszce i patrzyłem jak dziewczyna przerzuca kartki. Zapytałem:
- Co czytasz?...
< Viveren? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz