poniedziałek, 25 maja 2015

Od Lucy Cd Ray

Wyszłam z domu. Było przed dziesiątą. Szłam nieśpiesznie, aż w końcu wyrósł przede mną mur. Widziałam tłumy ludzi. Wdrapałam się i usiadłam na murze. Obok mnie usiadł biały kocur.
- Zamierzasz...
- Nie. Chcę tylko popatrzeć - odparłam. - Nie powinieneś zbierać dusz? - zapytałam.
- Mam dziś wolne - kocur zmienił się w białowłosego mężczyznę, siedzącego obok mnie, ale ludzie mimo to widzieli tylko moją osobę. Widziałam młodzież. Niektórzy byli przyjaciółmi, inni parą. Widziałam dorosłych. Zdziwiła mnie obecność pary staruszków. Podeszli do mnie powoli i chwiejnie. Pewnie mnie nie zauważyli, bo usiedli na ławce.
- Pamiętasz jak byliśmy młodzi i też tu przychodziliśmy? - zapytała staruszka.
- Tak. Najpierw jako przyjaciele, para, potem jako zaręczeni... - odpowiedział słabo staruszek.
Wyczuwałam ile im czasu zostało. Westchnęłam, a babcia mnie zauważyła.
- Panienka sama? - zapytała podchodząc do mnie. - Gdzie twój ukochany?
- Ja... 
- Oj - wtrącił się staruszek - nie wmawiaj nam, że nikogo nie masz. Serce już ci kogoś wybrało, a ty pewnie nie chcesz go słuchać.
- Tak. Moje serce wybiera za mnie - odpowiedziałam. - Ale nie mam partnera - zeskoczyłam z muru, by stanąć na przeciw nich.
- Czuję śmierć, kiedy przy mnie stoisz - powiedziała staruszka.
- Wiem - odpowiedziałam.
- Jesteś śmiercią? - dopytywała się.
Nie odpowiedziałam.
- Przyszłaś zabrać nasze dusze? - zadała kolejne pytanie.
- Nie.
- Shinigami - powiedział dziadek. - Powiedz ile nam czasu zostało. 
-Nie mogę - odpowiedziałam.
Para spojrzała po sobie. Babcia spojrzała na wchodzące pary i uśmiechnęła się.
- Widzisz tą dziewczynę w błękitnej sukience? To moja wnuczka - powiedziała.
- A on jest jej ukochanym? - zapytałam patrząc na wskazaną kobietę, miała jakieś... szesnaście lat.
- Przyjaciółmi od maleńkości - powiedział dziadek. - Ale już iskrzy...
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Mam nadzieję, że będą tacy jak wy... uwielbiam patrzeć na ludzi, których miłość przetrwała tak długo - wyznałam.
- Mimo, że nam nie chcesz się przyznać, że jesteś shinigami - powiedział dziadek. - Ja to czuję.
- Pewnie widziałaś w życiu wiele par, które umarły staro, ale w trwającej miłości - powiedziała babcia.
- Tak - odparłam. - Miłość po grób.
- Powiedz... ile razy zabierałaś duszę osoby młodej ze szczęśliwego związku.
- Nie wiem - szepnęłam. - Ale zawsze jest to trudne.
- Pewnie jeszcze trudniejsze jest zabrać duszę osoby, którą się kochało.
- Zawsze - po moim policzku spłynęła łza.
- Lucy, nie rozklejaj się - powiedział Adrian.
- A ten pan, to też shinigami? - zainteresowała się babcia.
- Zwykli śmiertelnicy nie widzą shinigamich - powiedziałam.
- Nie jestem... zwykły - powiedział mężczyzna ii uśmiechnął się do mnie. - Lucy, nie pamiętasz mnie? Cloud Kastor.
- Shinigami, który zakochał się w śmiertelnicy i odszedł ze świata bogów - powiedziałam.
- Zgadza się.
- Cieszę się, że cię widzę - powiedziałam. - Cieszę się, że jesteś szczęśliwy.
- Tak. Cana, czy mogłabyś wejść już do środka i poczekać tam na mnie? - zapytał staruszek.
- Oczywiście, chodź kochana - wzięła mnie pod rękę i nie miałam wyboru.
Usiadłyśmy przy jednym ze stołów i po chwili przyszedł staruszek i mój przyjaciel.
Mimo, że nie braliśmy udziału w tej imprezie ślubnej... byliśmy tam i w czwórkę patrzyliśmy na szczęśliwe pary. Wieczorem ja i biały kot wracaliśmy do hotelu.
- O czym rozmawiałeś z Kastorem? - zapytałam.
- Na pewno mam ci mówić? - miauknął.
- Tak. Chcę wiedzieć, jak wróciliście... wyczułam coś dziwnego...
- Prosił mnie, bym skrócił jego życie. Chciał umrzeć razem z żoną, bo nie wyobrażał sobie życia bez niej, a wiedział, że ma jeszcze trzy lata, a ona miesiąc.
- Zrobiłeś to?
- Tak. Zaczął mnie o to błagać - odparł. - On naprawdę ją kocha, od... sześćdziesięciu lat...
- Miłość nieśmiertelnych trwa kilka stuleci w przeciwieństwie do ludzkiej - przyznałam. - Kastor, mimo, że już nie jest nieśmiertelny... nie będzie kochał krócej...
- Dobra, ja muszę iść i spić się w trupa po tym wszystkim - westchnął i zniknął.

***

Ray obudził się, a kiedy mnie zobaczył odszukał zeszyt i schował go. Oparłam się plecami o barierkę. Uwielbiałam wieczorne powietrze.
- Znalazłeś odpowiedź? - zapytałam.
- Ja... ee... myślałem, że rzuciłaś już na to okiem...
- Nie.
Wstał i podał mi zeszyt. Przeczytałam i spojrzałam na niego. ,,Nie chcę, nawet nie myślę nad tym żeby odeszła'' - to zaczepiło się mojego umysłu. Poczułam jak żołądek mi się kurczy.
- Ja też cię bardzo lubię - powiedziałam. - W trzecim chodziło mi.. o sens ogólny...nieważne... możesz być jednak pewny... że bym się z tobą nie kłóciła i nigdy nie pozwoliłabym ci odejść... 
Zawisła nad nami cisza, a ja ją przerwałam po kilku minutach, kiedy odłożyłam zeszyt na stół.
- Ray... powinnam ci już powiedzieć... - zawahałam się.
Czuć było w powietrzu wiśnią. Żadna latarnia nie migotała. Wiatr był prawie niewyczuwalny.
- Ogłoszono mnie najbardziej egoistycznym shinigami w naszym świecie... po tym co zeznawałam radzie... pytali czemu cię uratowałam... 
- Co było egoistyczne w uratowaniu mi życia?
- Shinigami, Anioły, Demony i wampiry... mają głębsze poczucie egoistyzmu, więc... może to zabrzmieć zbyt śmiało... sama nie wiem...
-Lucy... uratowałaś mnie nie dlatego, że byłem miły dla kotów, prawda? 
- Miałam inny powód. Uratowałam cię, choć znałam konsekwencje... wiedziałam, że poniosę karę. Bałam się też, że mnie wyrzucą ze świata śmierci, ale tego nie zrobili...
- W takim razie powiedz mi. Wieczorami, przed snem, zadaję sobie to pytanie, ale nie znajduję odpowiedzi - wyznał. - Czemu uratowałaś mi życie?
- Uznasz mnie za egoistkę.
Patrzyłam mu w oczy, ale spuściłam spojrzenie. W radiu puścili piosenkę: Bleeding love*. 





Wzbierałam w sobie odwagę. Spojrzałam znów mu w oczy. Dotknęłam jego policzka zniżając wzrok na jego usta, ale po chwili znów wpatrywałam się w jego oczy.
- Uratowałam cie, bo się w tobie zakochałam... - wyznałam.

Zrobiło mi się lżej, ale nie miałam odwagi dodać ,, Z każdą chwilą coraz bardziej... cię kocham''.

< Ray? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz