Charlotte podeszła z małym lisem śnieżnym, który nie próbował uciekać. Jormund patrzył na te małe stworzonko z przerażeniem. Dostrzegłem, że oczy mu się zaszkliły, przyjął pozycję do łatwej ucieczki. Dziewczyna powoli podchodziła, trzymając zwierze, troll odsuwał się o krok. Wyglądało to komicznie, wielka istota ucieka przed małym lisem. Uśmiechnąłem się wrednie, przepuszczając wampirzycę. Troll zaczął mówić, łamiącym się głosem:
- Nie, błagam! Nie rób mi tego... Ja... Wybacz... Nie podchodź z nim!
Charlotte stała już bardzo blisko niego, Jormund spojrzał w oczy i gwałtownie zerwał się do ucieczki, krzycząc, że mieszkają tu sami szaleńcy. Może i miał rację, ale nie zwracałem na to uwagi. Pogłaskałem delikatnie lisa, który mrużył mądre oczy. Charlotte zapytała:
- Czego on od ciebie chciał?
- Szczerze, to sam nie wiem. Pewnego razu się uwziął i tak już zostało... I wybacz za zniszczone drzwi. Naprawię, obiecuję.- Uśmiechnąłem się miło. Skoro to przeze mnie ma zniszczone drzwi to muszę to naprawić.
- Dziwna sytuacja.
- No i to bardzo. Mam nadzieję, że nigdy się osobiście nie dowiem od niego dlaczego mnie prześladował. - Charlotte zaczęła się trząść, nie dziwię się jej, było strasznie zimno, a dopiero zaczynałem to odczuwać. Dodałem- Charlotte chodźmy do środka, bo oboje zamarzniemy.
Poczułem na nosie cienki płatek śniegu, po chwili pojawiło się więcej śniegu. Zaczęło strasznie padać i raczej nie zamierzało przestać. Dziewczyna pośpiesznie odłożyła zwierzę, które pognało w las. Pobiegłem do wyrwanych drzwi, postanawiając je naprawić po śnieżycy. Po krótkiej chwili zjawiła się i białowłosa. Weszliśmy do środka, otrzepując ubrania i buty. Ponownie zasiedliśmy w salonie...
< Charlotte? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz