"Wojna na klopsy"
Początkowo spoglądając na talerz pełen czegoś długiego i polany sosem z mięsem miałam poważne wątpliwości czy powinnam spróbować. Dzióbałam od niechcenia w zawartości talerza. Tom widocznie uznał, że mu nie ufam, bo pierwszy zabrał się za swoją porcję, zapewniając, że nie jest zatruta. Postanowiłam przemóc się i spróbować, nie chciałam przecież go urazić. Starał się jak mógł, niestety nie przywykłam do tak.... egzotycznych dań. Wzięłam głębszy oddech i zapakowałam do ust pełną porcję na widelcu czegoś, co chłopak nazwał "spaghetti". Otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia.
- Czy coś jest nie tak? Nie smakuje ci? - spytał z obawą w głosie.
- To jest przepyszne! - z apetytem rzuciłam się na prawie nietknięty talerz.
Tom rozpogodził się natychmiast i z trudem zachował powagę. Zamarłam z widelcem wpół drogi do ust. "Co on sobie teraz o mnie pomyśli...? Że jestem żarłokiem i nieobytą wiejską dziewuchą....". Zabrałam się za posiłek dużo wolniej, przestrzegając wszelkich zasad zachowania przy stole jakie wpajano mi od dziecka. Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał na mnie uważniej.
- Coś nie tak? - przeraziłam się, że zrobiłam kolejne głupstwo, ośmieszając się ponownie w jego oczach.
To co zrobił później zupełnie wytrąciło mnie z równowagi. Upuścił widelec z głośnym brzdękiem i wybuchnął gromkim śmiechem. Miałam wielką ochotę mu przyłożyć, niestety przeszkadzała mi w tym szerokość stołu.... Wzięłam jedyną broń jaką miałam pod ręką, a okazał się nim... niewielki klopsik na talerzu. Niewiele myśląc cisnęłam mięsnym pociskiem prosto w twarz gospodarza domu. Uchylił się w porę, spoglądając za klopsem z nieopisanym zdumieniem. Niestety nie dostrzegł w porę kolejnej nadlatującej kulki, która trafiła go w policzek i ześliznęła się na stół, pozostawiając na skórze ślady sosu. W pokoju zapanowała cisza jak nożem uciął.... Tom bardzo powoli odwrócił głowę w moją stronę ze złowróżbnym uśmiechem. Poczułam jak mrówki na plecach tańczą mi breakdance'a i chwyciłam za widelec.
- Chcesz wojny? - jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
Dałabym słowo, że w tej chwili przypominał demona z najgłębszych czeluści Otchłani...
<Tom?>
- To jest przepyszne! - z apetytem rzuciłam się na prawie nietknięty talerz.
Tom rozpogodził się natychmiast i z trudem zachował powagę. Zamarłam z widelcem wpół drogi do ust. "Co on sobie teraz o mnie pomyśli...? Że jestem żarłokiem i nieobytą wiejską dziewuchą....". Zabrałam się za posiłek dużo wolniej, przestrzegając wszelkich zasad zachowania przy stole jakie wpajano mi od dziecka. Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał na mnie uważniej.
- Coś nie tak? - przeraziłam się, że zrobiłam kolejne głupstwo, ośmieszając się ponownie w jego oczach.
To co zrobił później zupełnie wytrąciło mnie z równowagi. Upuścił widelec z głośnym brzdękiem i wybuchnął gromkim śmiechem. Miałam wielką ochotę mu przyłożyć, niestety przeszkadzała mi w tym szerokość stołu.... Wzięłam jedyną broń jaką miałam pod ręką, a okazał się nim... niewielki klopsik na talerzu. Niewiele myśląc cisnęłam mięsnym pociskiem prosto w twarz gospodarza domu. Uchylił się w porę, spoglądając za klopsem z nieopisanym zdumieniem. Niestety nie dostrzegł w porę kolejnej nadlatującej kulki, która trafiła go w policzek i ześliznęła się na stół, pozostawiając na skórze ślady sosu. W pokoju zapanowała cisza jak nożem uciął.... Tom bardzo powoli odwrócił głowę w moją stronę ze złowróżbnym uśmiechem. Poczułam jak mrówki na plecach tańczą mi breakdance'a i chwyciłam za widelec.
- Chcesz wojny? - jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
Dałabym słowo, że w tej chwili przypominał demona z najgłębszych czeluści Otchłani...
<Tom?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz