W czasie jazdy trochę się uspokoiłem i zacząłem pogwizdywać. Z braku zajęcia położyłem się na wąskim, drewnianym siedzisku. Żeby było wygodniej dałem tam gruby koc i deska nie wbijała mi się w plecy. Półleżąc, półsiedząc przyglądałem się drodze i monotonnie kołyszącym łbom końskim. Wkrótce przewróciłem się na plecy i z dyndającymi na końcu nogami oglądałem przemieszczające się obłoczki. Na zachodzie kłębił się burzowe chmury. W ten sposób pomału jechaliśmy aż do południa. Postanowiłem zatrzymać się na krótki popas. Znalazłem niewielką polankę w głębi lasu. Rozsiodłałem konie i przywiązałem je do wbitego wcześniej palika. Smarkata spała teraz na wozie. Z przekonaniem, że nie będę tęsknił, jeśli ktoś ją porwie poszedłem w stronę krzaków.
***
Moja sprawa nie była duża, więc szybko wróciłem do koni. Kiedy podchodziłem, zobaczyłem Alex głaszczącą konie. Idąc dalej usłyszałem:
- Ależ ty jesteś śliczny... - dziewczyna zachwycała się czarną klaczą.
- To mój koń.- zaznaczyłem.
- Widać zmieniła już właściciela.- uśmiechnęła się złośliwie.
Zmroziłem ja wzrokiem i kiedy była zajęta klaczą podszedłem do ogiera.
- Przepraszam stary. Później wrócisz do normalności. - wyszeptałem do ucha bułanego i rzuciłem czar.
Wziąłem go za uwiąz i podprowadziłem z drugiej strony, by elfka mogła go zobaczyć w pełnej krasie.
- Smarkata, on jest specjalnie dla ciebie. Prawda że śliczny? - zapytalem złośliwie.
Dziewczyna przez dobrych 15 sekund wpatrywała się w różowego ogiera z trzema białymi gwiazdami na zadzie. Wcisnął jej do reki sznur i uśmiechem zadowolony z jej miny. Smarkata zamknęła rozdziawione usta i ściągnęła je w jedną linię. Oczy rozszerzone do granic zmieniła w strzelające błyskawicami chmury burzowe i w tedy zaczął padać deszcz.
<Alex?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz