sobota, 19 września 2015

Od Viveren CD Sky

- Nie chcę - wymamrotałam.
- Czemu?
- Przytyłam.
Sky wziął głębszy wdech.
- Zjedz tosta - mruknął. - Od tego nie przytyjesz... zważywszy ile kalorii spalasz na treningach...
Wzięłam tosta. 
- Gdyby gotowanie było grzechem to byś został z góry uprzedzony, że spłoniesz - uśmiechnęłam się.
- Komplemenciara - żachnął się,
Cmoknęłam go w nos.

***

Sowa stukała natarczywie dzióbkiem w okno.
Przerwałam karcianą grę ze Sky'em i wpuściłam stworzenie.
Usiadłam mi na ramieniu, uderzając skrzydłem w twarz i zaczęła hukać zadowolona, że dostarczyła list, który odczepiłam jej od nóżki.
- Co tam masz? - zapytał
Przeklnełam głośno i zrzuciłam sowę z ramienia.
- Z czego się cieszysz Fenix? - mruknęłam. - Miałeś mi to dostarczyć trzy dni temu. Brak z ciebie pożytku.
- Hu Hu - zahuczał.
- Viviuś?
Podeszłam do Sky'a i pocałowałam go.
- Przepraszam Sky, muszę iść.
- Co? Gdzie?!
- Zapomniałeś, że jestem wojownikiem na służbie? Nie spodziewaj się mnie szybko... jak chcesz możesz zostać u Mony - uśmiechnęłam się smutno i wyszłam z domu Mony w pośpiechu

***

Półtora tygodnia później.
Jeff odwiózł mnie pod kamienicę.
- Pamiętaj, byście upiekli Finix'a - powiedziałam.
- O to się nie martw - posłał mi słaby uśmiech, ale tylko połową twarzy, druga połowa na której widniała płytka, długa rana była wciąż znieczulona przez truciznę z elfickiego ostrza,

Weszłam po schodach, pożegnawszy się z Jeff'em. Wyglądam jak mumia w bandażach, pomyślałam. 
Miałam zabandażowaną obręcz barkową i prawe ramię oraz pas biodrowy i obydwie łydki wraz z prawym udem.
Miałam na sobie krótkie spodenki i t-shirt, który nie zasłaniał bandaży.
Zawahałam się przed drzwiami Sky'a.
Weszłam, mając nadzieję, że nie został u Mony.
- Sky? Wróciłam... - powiedziałam nieśmiało. - Sky?




Sky? Jesteś w domu? default smiley xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz