wtorek, 23 czerwca 2015

Od Leo

Przyznaję, życie na pustyni nie należy do najprzyjemniejszych. Jeśli przez bite czterysta lat za jedynych towarzyszy ma się suche krzaki i łuskowate jaszczurki to każdy mógłby oszaleć. Nie wiedziałem, skąd pochodzę ani jaki jest sens mojego życia. Po prostu sobie tak byłem, nikomu nie przeszkadzając. Na dzień w jaskiniach z piaskowca próbowałem przetrwać najgorsze upały, w nocy wychodziłem, próbując wycisnąć chociaż trochę wilgoci z piasku i roślin, jednocześnie zawzięcie węsząc, szukając potencjalnej ofiary lub niebezpieczeństwa. Starałem się też odnaleźć jakieś wzmianki o swoim pochodzeniu, ale poza piaskiem w tej melinie nie było nic, co mogłoby mi chociaż trochę pomóc. Wiodłem tak sobie tą moją smutną egzystencję aż pewnej nocy wyczułem dziwny zapach. I usłyszałem kroki. 

< Ktosiu? Początek niezbyt rozwinięty... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz