Stałem koło Charlotte i patrzyłem w osłupieniu na Jormunda, spostrzegłem, że między palcami u stóp miał tak jakby waciki, czy coś podobnego, nie wiedziałem jak to się nazywa. Paznokcie były obcięte, przypiłowane i pomalowane bezbarwnym lakierem. Dostrzegłem, że był wykąpany i nawet uczesany co chyba było nie możliwe, przecież on tam nic nie miał. Zacząłem się śmiać, jednak szybko skończyłem. Troll patrzył na mnie z wyższością i powiedział:
- Nigdzie się nie wybieram, nic mnie stąd nie wyciągnie.
- Naprawdę, nic? - Zapytałem z lekkim uśmiechem.
- Tak, naprawdę nic. - Zapadła cisza, którą przerwałem, czując głód. Oznajmiłem:
- Pójdę zrobić jedzenie dla mnie i dla Charlotte... Lottie idziesz ze mną?
Kiwnęła głową i ruszyła pierwsza. Ponownie byliśmy w zielonkawej kuchni. Wyciągnąłem chleb i składniki do niego. Posmarowałem pieczywo i nałożyłem na niego szynkę, ser, sałatę i trochę innych rzeczy. Nie chciało mi się gotować niczego specjalnego, byłem zmęczony. Postawiłem przed dziewczyną jedzenie i zasiadłem na przeciwko jej. Zapytałem:
- Widziałaś jak on wygląda? Jest wykąpany, pachnący i pomalowany...
< Charlotte? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz