Uśmiechnąłem się przypatrując strojowi Drakness.
- O tobie.- odpowiedziałem łagodnie ale dziewczyna mimo to wydawała się przestraszona tym pomyslem.
- Pewnie zauważyłaś że od pewnego czasu, a konkretnie od kiedy weszłaś do mojego gabinetu w salonie, bardzo mnie interesujesz.- zastanowiłem się chwilę i ciągnąłem dalej.- Zrozum że jesteś na prawde piękną kobietą i masz pewne zdolności... O których możesz nie zdawać sobie sprawy.- patrzyłem na jej reakcje ale twarz miała kamienną. - Połączenie nieba z piekłem jest..... ryzykowne. Często kończy się śmiercią dziecka, albo...... Obdarowaniem go ogromną mocą, która się uaktywnia co pewien czas. Nie martw się- powiedziałem widząc drgnienie mięśni jej twarzy.- Twoja się jeszcze nie uaktywniła.
- Po co mi to mówisz?- zapytała.
- Bo mam zadanie do wykonania. - wolno sięgnąłem za siebie. - Mam zabijać takie mieszanki. Nie mogą żyć bo są zbyt niebezpieczne.- przerwałem rzucają się na nią. Kiedy unieruchomiłem ją dokończyłem- Nie wiem jak udało ci się dożyć dzisiejszego dnia ale.... to koniec- uśmiechnąłem się złośliwie.
<Drakness ? Jakieś życzenia??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz